38

3.2K 236 312
                                    

— Zahir, pomógłbyś mi? — spytałem bawiącego się w salonie chłopca. Oderwał wzrok od ogromnej kartki leżącej na ziemii i spojrzał w moim kierunku z pytaniem w czekoladowych oczach. Przechylił delikatnie głowę, a jego włoski obcięte w zeszłą sobotę na jeża przechyliły się w prawo. Chłopiec rzucił ostatnie spojrzenie w kierunku swojej pracy i otrzepując dłonie wstał, następnie podchodząc do mnie i przytulając moje nogi. Trudno mi uwierzyć, jak on urósł w ciągu tego czasu, pamiętałem, że był naprawdę niski, gdyby nie był wilkiem, nie sięgałby mi teraz prawie do ramion.

— Co, m- Niall? — ugryzł się w język, a ja zmarszczyłem brwi. Brunet zaśmiał się cicho, odciągając moją uwagę od jego pomyłki i zdziwiłem się delikatnie, jednak nie zwróciłem na to większej uwagi.

— Pauline dzisiaj wraca, musimy ugotować coś dobrego, prawda?

— Wraca od babci?

Skinąłem głową, włączając telefon i od nowa zacząłem czytać listę produktów, jakich było nam trzeba.

Udało nam się w ciągu godziny przygotować wszystko i nawet karkówka od dziesięciu minut znajdowała się w piekarniku. Dobrze wiedziałem, że razem z Zahirem nie powinniśmy dotykać niczego w kuchni, bo oboje (no dobra, ja) mogliśmy coś zniszczyć, tym bardziej, że on był mały (co z tego, że naprawdę inteligentny), a ja byłem po prostu niezdarny i uwierzyłbym, gdyby kuchnia w pewnym momencie wybuchła albo z jakąś rura pękłaby, zalewając całe to mieszkanie od parteru po strych. Jeśli tu był strych.

A mogłem uwierzyć dosłownie we wszystko.

Cała twarz Zahira obsypana była w mące, tak samo jak jego beżowy sweter i czarne spodnie. W jego włosach była woda albo chyba była woda.

Sam nie byłem czysty, bo on upuścił na mnie jajko, a że tak czy inaczej byliśmy brudni, gotowaliśmy i piekliśmy w tych samych ciuchach. Najgorsze w tym wszystkim było to, że w tym domu właśnie ja prałem ubrania, a gdy coś było usyfione bardziej, musiałem najpierw utrzeć to specjalnym mydłem i zmoczyć w wodzie, a dopiero potem wrzucić do pralki.

Uśmiechnąłem się do chłopca, który trzepał swoje dłonie. Zmarszczył nosek, potrząsając głową, po czym kichnął, sprawiając, że mąka z jego twarzy zleciała na podłogę.

— Oops? — zaśmiał się, przecierając twarz rączką.

— Dobra, powinniśmy tutaj posprzątać zanim... — Odwróciłem się w kierunku wejścia w salonie i zamarłem, widząc stojących tam Zayn'a i Liama. Oboje ubrani w idealnie skrojone garnitury na zamówienie, brunet w karmazynowej marynarce ze złotymi zdobieniami i mankietami, w czarnych, eleganckich spodniach. Szatyn postawił na ciemny brąz z cienkimi, białymi kratami, pod spodem miał bordową koszulę, której pierwsze dwa guziki zostały rozpięte, a właśnie rozpinał również trzeci.

Ich policzki pokryte były jak zawsze zarostem, ale w głębi duszy cieszyłem się jak dziecko, wiedząc, że ogolą się dzisiaj. Tak bardzo jak uwielbiałem gładzić krótkie, sztywne włoski na ich twarzy, tak samo uwielbiałem, gdy ich skóra była gładka, a oni wyglądali naprawdę inaczej.

Zagryzłem wargę, czując, że zacząłem się rumienić z zażenowania. Zahir podszedł do mnie i złapał moją dłoń w swoją. Spojrzałem na niego, wciąż nie przyzwyczajony, że zamiast naprawdę w dół, wystarczyło delikatnie pochylić głowę.

— Chyba nie będzie kary... — wyszeptał w taki sposób, abym tylko ja to usłyszał.

— Oby.

Niestety, ale ja i mój wilk nie potrafiliśmy się za nic dogadać.

On był po prostu kopnięty czy zepsuty, ale co mogłem zrobić, jeśli nawet mój przyjaciel-psycholog nie potrafił mi pomóc?

— Kto was wpuścił do kuchni? — spytał pierwszy Liam, robiąc krok w przód i ciągnąć bruneta za dłoń.

Defect of vision I&II | Ziallam ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz