33

4K 252 262
                                        

Tupałem nerwowo o podłogę w samochodzie i gryząc paznokcie wpatrywałem się w mijane budynki. Byłe rozdarty. Rozdarty między przerażeniem a gniewem. Nie miałem pojęcia co o tym wszystkim myśleć, wręcz nie byłem w stanie, bo przez moją głowę wciąż na nowo i na nowo przechodziły słowa Louisa. Bałem się o moje Alfy, nie zdając sobie sprawy, jaki mógł być ten wypadek. Do tego byłem zły na szatyna, że tak po prostu odjechał i nawet nie raczył mnie zabrać ze sobą. Trząsłem się jak jeszcze nigdy i miałem ochotę wylewać litry łez, ale wiedziałem, że nic by to nie dało. 

— Niall spokojnie, nic im nie jest — zapewniła mnie Pauline i dotknęła swoją drobną dłonią mojego kolana, a ja spojrzałem w jej tęczówkach. Spokojne i przyjazne, z delikatnym uśmiechem i podobnymi do Liama zmarszczkami w kącikach oczu. Odetchnąłem i skinąłem głową, wiedząc, że ona ma racje. — Są silni, poza tym, to Alfy, wypadek samochodowy nie mógłby ich zabić.

— Ale mógł być poważny i teraz może być naprawdę źle — westchnąłem, wznawiając szybkie tupanie, wyładowując w ten sposób swoje nerwy. W głowie mimo to miałem złe scenariusze i dobijało mnie to.

— Zaufaj mi, jestem pewna, że to co najwyżej jakieś stłuczenia i nic poza tym. Bardziej martwiłabym się w tej chwili kimś innym. 

Posłała mi znaczące spojrzenie i jak na zawołanie mój telefon znów się rozdzwonił. Zaczął wibrować w kieszeni moich spodni. Naprawdę nie chciałem tego sprawdzać, już dawno powinienem zablokować Cody'iego, który dobijał się do mnie od dwudziestu minut. Przeczytałem od niechcenia jedną wiadomość, w której prosił o kilka minut rozmowy, ale ja nie potrafiłem mu ich dać, gdy on był tym, który mógł spowodować wypadek.

Po jaką cholerę przepraszałby w innym wypadku?

To musiała być jego wina. Nie napisałby do nie po tym co mi zrobił, po tym, jak wyrzucił mnie z domu.

Zacisnąłem usta w cienką linię i wyciszyłem telefon, wcześniej zauważając czterdzieści nieodebranych połączeń i dwadzieścia osiem nieodczytanych wiadomości. Ale nie miałem zamiaru nic z tym zrobić. Nie po tym co się stało. Nie kiedy moje Alfy moją być w ciężkim stanie i będzie mnie to dręczyć, dopóki nie dojedziemy przez zakorkowane ulice Anglii prosto do szpitala, w którym znajdują się moje bratnie dusze.

Moje serce biło wyjątkowo szybko, a mój oddech był przyspieszony, nie potrafiłem nad tym zapanować. Czułem na sobie zdenerwowany wzrok Zahira, jego brązowe ślepia, gdy nie wiedział co się tak właściwie dzieje. Dziewczyna oprawiła go na swoich kolanach i pstryknęła go w nosek, ale ten nie zaśmiał się jak zawsze, ale wydął dolną wargę, a jego oczka zaszkliły się niebezpiecznie. Obrócił się przodem do Pauline i wtulił się w jej pierś, zaciskając małe piąstki za jej czerwonej koszulce. Nie minęła chwila, a ona objęła go, gdy pierwsze łzy zaczęły kreślić wzorki na jego policzkach, a ja czułem wyrzuty sumienia, że zaciągnąłem ich ze sobą i teraz mały musiał to znosić.

— B-boję się o tatusia — wyszeptał w koszulkę szatynki. Przełknąłem nerwowo ślinę na jego słowa. — Tatuś też się boi, nie lubi t-takich rzeczy.

— Jakich, skarbie? — spytała delikatnie Pauline, jeżdżąc uspokajająco dłonią po jego pleckach, a on odetchnął. 

— Nie wiem, czy m-mogę powiedzieć...

— No dalej, kochanie, nic się nie stanie, a tatuś nie będzie zły — zapewniła, a ja momentalnie przestałem myśleć o innych rzeczach, bo nigdy nie dowiedziałem się, dlaczego mówił właśnie te słowa. Miały one jakieś większe znaczenie? Zahir wiedział coś czego nie powinien, dlatego jego ojciec nienawidził, gdy coś o nim mówił?

— Tatuś boi się innych — powiedział w końcu, po kilku minutach ciszy. Zacisnąłem palce na materiale bluzy, dokładnie wsłuchując się w jego słowa. — Nie ufa innym, bo może być znów skrzywdzony. N-nie chcę o tym mówić — wyszeptał i wtulił twarz w jej koszulkę. — Tatuś po prostu się boi.

Defect of vision I&II | Ziallam ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz