40

3.7K 243 176
                                    

— Um, n-nie- ugh... — jęknąłem w połowie zdania, odchylając bardziej głowę, motylki w moim podbrzuszu zaczęły latać jak szalone, łaskocząc mnie i doprowadzając do szaleństwa, gdy Liam sprawnie poruszył dłonią, co jakiś czas zwalniając i zaciskając na moim członku swoje smukłe, szorstkie palce. Przejeżdżał wtedy po główce kciukiem, rozprowadzając preejakulat.

— W takim razie posłuchaj mnie bardzo uważnie, zgoda? — spytał brunet, pochylając się nade mną na nowo, a jego dłonie spoczywały po obu stronach Liama, na którym wciąż leżałem. Skinąłem szybko głową, zagryzając wnętrze policzka, aby nie jęknąć, gdy on będzie mi tłumaczyć, co mam robić. — Chociaż właściwie nie ma w tym nic skomplikowanego, pamiętasz, jakie słowa powiedziałem do ciebie na początku naszej znajomości?

— Z-zayn, skąd mam pamięta- ugh, pamiętać takie rzeczy? — wydukałem, chwytając go za barki i zaciskając na nich dłonie, podczas gdy wysunęły mi się pazury, które drażniły delikatnie skórę bruneta.

— Powiedziałem, że na razie wystarczy, jeśli będziesz mówić na mnie Zayn — wymruczał tuż do mojego ucha. Wzdrygnąłem się, poruszając w górę biodrami, przez moje ciało przeszły dreszcze.

Miękkie usta Malika składały drobne pocałunki na mojej odsłoniętej szyi, przechodząc—naprawdę bardzo nieznośnie—wyżej, na moją szczękę. Drażnił mnie swoim zarostem, zasysał skórę i podgryzał ją, dopiero po kilku chwilach czystych tortur, które oboje mi zadawali, zdecydował się na pełne pasji cmoknięcie mnie w sam środek warg. Zamruczałem, unosząc głowę, aby pogłębić pocałunek, jednak mężczyzna przerwał go, odsuwając się nieznacznie i złapał końce mojego swetra, następnie pomagając mi go z siebie ściągnąć (a Liam oczywiście musiał nam wszystko utrudniać).

— W tym wszystkim chodzi o to — zaczął, bezczelnie wpatrując się a moje oczy. — Chodzi o to, abyś nazywał mnie swoim tatusiem.

— To nie zabawa tylko dla ciebie, egoisto — warknął szatyn, nieświadomie (albo świadomie) przyspieszając poruszanie dłonią, przez co moje uda zaczęły drżeć, a ja wiedziałem, że zbliżam się do szczytu. — Nas obu będziesz tak nazywać, jasne?

Co to w ogóle było? Podniecałoby ich, jeśli nazywałbym ich tak?

— Ja- w porządku — sapnąłem. Czułem, że zaraz dojdę, więc sam pomogłem sobie, poruszając dodatkowo biodrami, aby wytworzyć większe tarcie, przy okazji co chwila, dość często opadając na twardniejącego penisa Liama.

— W porządku, co? — Szatyn zacisnął dłoń na moim boku, wystarczająco mocno, abym ocknął się.

— W porządku, tatusiu! — krzyknąłem, jednocześnie dochodząc i kompletnie opadając na klatkę piersiową mężczyzny.

Starałem się wyrywać oddech, podczas gdy oni zaczęli ściągać ze mnie sweter i bokserki, a ja nawet się nie szarpałem. Przymknąłem oczy, czując w powietrzu rosnące podniecenie, jednak zgrzyt metalu zabrał mnie znów na ziemię i uchyliłem zaciekawiony powieki. Moja głową uniosła się, abym mógł zobaczyć dwa haki na suficie tuż nad łóżkiem, gdzie widziały kajdanki.

Zamrugałem powiekami i nim mogłem cokolwiek powiedzieć, silne ramiona owinęła się wokół mojej talii i uniosły. Zayn szybko odpiął metal i zakuł moje nadgarstki, przez co szarpnąłem się odruchowo. Były naprawdę mocne.

Liam puścił mnie i opadłem spotami na miękki materac, czując na swoim nagim ciele delikatny podmuch zimnego wiatru. Zadrżałem, zagryzając wnętrze policzka. Być może nie słuchałem ich tak dokładnie, gdy mówili, co chcieliby mi zrobić, dlatego w mojej głowie rodziły się najróżniejsze rzeczy, bo oni zawsze byli nieprzewidywalni (oprócz w kłótniach, w kłótniach byli po prostu idiotami).

Defect of vision I&II | Ziallam ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz