A więc co? Wracam powolutku
😗✌️Zahir spytał się, czy dacie mu dużo komentarzy na dobry start, bo bardzo mu was brakowało 🤭
_____________________________________________________________
Z kubkiem herbaty w dłoni i spokojną muzyką w tle nie potrzebowałem nic więcej, aby przetrwać kolejny, pełen okropnego bólu dzień. Tygodnie zamieniały się w miesiące i mijały, jakby były nieważne, całkowicie bezwartościowe. Nie było w nich nic, co wywołałoby uśmiech na moich wargach, nic, co ociepliłoby moje serce, a tym bardziej wywołało szczęście. Nie czułem niczego wyjątkowego jak kiedyś. Zawstydzenie, złość, stres, radość. Tego po prostu nie było. Gdyby nie Zahir, nie poradziłbym sobie psychicznie po tym wszystkim. Starałem się żyć z myślą, że oni gdzieś tam są i wrócą, że to ja powinienem ruszyć swój tyłek i odszukać ukochanych, ale... Ból był zbyt silny, bym ruszył się z miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło.
Pięciolatek malował na płótnie farbami akrylowymi, jego dłoń nabrała wprawy, tak samo jak precyzja. Nie był jak ojciec, jego malunki nie przepowiadały przyszłości, ale była to rzecz, z której nawet się cieszyłem.
Oprócz tego, że Zahir był wręcz identyczny jak ojciec—wywoływało to we mnie liczne wspomnienia, które jednocześnie kochałem i nienawidziłem. Pomijając, że był niziutki i nie miał zarostu czy kolczyków i tatuaży, ale poza tym? Doskonale zdawałem sobie sprawę, że wyrośnie na takiego mężczyznę, jakim był jego ojciec, silnego i władczego. Nie był Alfą, a Betą, jednak wciąż wiadome było, że pójdzie w ślady rodziciela.
— Co tam malujesz, kochanie? — zagadnąłem, podnosząc się delikatnie. Skrzywiłem się, czując ból, jednak starałem się nie zwracać na niego uwagi. Byłem bliski przyzwyczajenia się do okropieństw zadawanych przez zanikające oznaczenia.
Zahir nie odpowiedział, a jedynie wzruszył ramionami. Westchnąłem cicho. Strata Zayn'a... To nie jest coś, o czym chciał rozmawiać, o ile w ogóle był skłonny, aby rozmawiać. To naprawdę nim wstrząsnęło. Zresztą nie tylko nim.
— Miałby d-dzisiaj dwudzieste piąte urodziny... — wyszeptał, co zaskoczyło mnie. Otworzyłem szerzej oczy i poczułem ukłucie, gdy zobaczyłem łzy na jego policzkach. Zaczęły skapywać na bordową koszulkę, upuścił brudny pędzel na podłogę i nie byłem w stanie nie zareagować. Wstałem natychmiastowo i usiadłem przy nim na piętach, pozwalając się objąć małymi rączkami. Chłopiec łkał, wylewając z siebie smutek i strach, a ja mogłem jedynie gładzić jego plecy.
Nie miałem zamiaru mydlić mu oczu słówkami, że wszystko będzie w porządku i oni obaj wrócą.
Niczego już nie byłem pewnym.
— Kochanie... — zacząłem po kilku minutach, ale mi przerwał.
— Nie, już okey, przepraszam, mamo — pociągnął nosem i otarł policzki. Uśmiechnął się do mnie, ukazując rząd bialutkich zębów, jednak niepełny. Kiedy zbiegał po schodach, przewrócił się i wybił jedynkę. — Już nie płaczę.
— Och, szczerbatku. — Pokręciłem głową na boki i zmierzałem jego miękkie, czarne włoski. — Możesz być smutny i możesz płakać.
— Tatuś mówił, że to oznaka słabości.
Spojrzałem w brązowe tęczówki Zahira. Miał wyjątkowo duże źrenice, ale wywoływał to ciągły stres. Kiedy wyczuwał obce wilki na naszym piętrze, natychmiast zmieniał się w wilczka i chował się nastroszony za szafą w moim pokoju.
— Nawet jeśli jest — zacząłem, przygarniając go na swoje kolana — każdy powinien płakać, kiedy czuje, że to jest czymś, czego naprawdę potrzebuje.
![](https://img.wattpad.com/cover/190421256-288-k386285.jpg)
CZYTASZ
Defect of vision I&II | Ziallam ZAWIESZONE
FanficZAWIESZONE •Ziallam | abo• Czy potrafisz sprawić, że poczuję się jak w domu? ©'Defect of vision' - I_am_Teenage, 2019 (zakończone) ©'Home' - I_am_Teenage, 2020 (zawieszone) PROWADZONA KOREKTA