Louis
*****
Kiedy mogłem już wyjść ze szpitala, bardzo się ucieszyłem na powrót do domu. Harry wszystkim się zajął. Pokój Willa był przygotowany w każdym drobnym szczególe. Ja sam zostałem zaprowadzony do sypialni, bym odpoczywał. Zielonooki potrafił być niezwykle troskliwy, jak i męczący z tą opieką. Nie narzekałem jednak, gdyż miło było mieć kogoś, kto o ciebie dbał... i kochał. Nadal ciężko było mi przyzwyczaić się do tego. Wiedziałem, że Will był w dobrych rękach. Alfa zajmowała się maluchem wzorowo. Sam garnął się do zmieniania pieluch, w czym ogromnie mnie wyręczył. Powoli odzyskiwałem siłę i cieszyłem się z macierzyństwa.
Pierwszymi gośćmi, którzy pojawili się w naszym domu byli państwo Payne - Liam i Zayn. Powitali z ogromnym entuzjazmem nowego członka naszej dużej, wilczej rodziny i nawet żartowali, że maluch będzie miał duże stopy jak Harry, co było nieprawdą. To było oczywiste, że Will bardziej podobny był do mnie. Był taki maleńki i delikatny. Z małymi stópkami. Miał niebieskie oczka, chociaż te akurat mogły się jeszcze zmienić.
Dzień później wpadł Niall. Był oburzony, że nie był pierwszym gościem, który widział małego Larry'ego, jak to nazywał. Irlandczyk był bardzo głośny i żywo opowiadał o swoim bratanku, który niedługo przed Willem przyszedł na świat. Planowałem powiedzieć w końcu swoim rodzicom o tym, co ostatnio wydarzyło się w moim życiu. Nie widzieli ani o tym co stało się ze mną i Aidenem, ani o Harrym, a tym bardziej o dziecku. Planowałem powiedzieć im to, kiedy tu przyjadą z wizytą. To będzie dla nich duży szok, ale będą musieli to przełknąć.
Trzecich odwiedzin się nie spodziewaliśmy. A już na pewno nie osoby, która stała po drugiej stronie drzwi i dzwoniła dzwonkiem. Harry był w domu i delikatnie kołysał naszego synka w ramionach, kiedy ja poszedłem otworzyć. Za drewnianą powłoką stał... Grimshaw.
- Cześć, Lou - powiedział na wstępie, niepewnie na mnie spoglądając. - Bałem się, że cię tu nie zastanę.
- Tu jest mój dom - odparłem, zaczynając się zastanawiać, po co tu przyszedł.
- Tak, racja. Słyszałem to od Aidena, chociaż sam już nie wiem, kiedy mówił prawdę, a kiedy kłamał... Moglibyśmy porozmawiać?
Przez chwilę się wahałem. Mężczyzna był silną Alfą i chciał wkroczyć do domu, gdzie znajdował się William, mój największy skarb. Nie czułem się zbyt komfortowo do czasu, aż kątem oka nie zauważyłem za sobą Harry'ego, który skinął głową. Na rękach wciąż miał małego chłopca, który chyba przysypiał.
- Wejdź, Nick. - Odsunąłem się odrobinę, aby otworzyć szerzej drzwi, aby gość mógł wejść.
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i przeszedł obok mnie, ściągając po chwili buty. Wyglądał na zagubionego w tym wielkim domu. Na pewno nie czuł się komfortowo w tym obcym dla siebie miejscu, a ja to rozumiałem. Kiedyś też tak się zachowywałem. Wskazałem mu kierunek, w którym powinniśmy się udać. Zaprowadziłem go do salonu, od razu proponując kawę bądź herbatę. Alfa nie chciał robić kłopotu i poprosił tylko o rozmowę.
Ja uparłem się, że przyniosę ciasto, które wczoraj upiekłem oraz zaparzę herbatę. Zostawiłem w salonie dwie Alfy i małego chłopca. Nie czułem zagrożenia ze strony Nicka. Znałem tego mężczyznę co prawda krótko, ale na tyle, że mogłem mu zaufać. Nie widywaliśmy się często, ale sporo rozmawialiśmy. Nick był naprawdę fajnym facetem. Stanowił przeciwieństwo swojego brata. Zawsze był życzliwy i pomocny. Ciągle się uśmiechał i potrafił oczarować każdego, kto zamienił z nim choć słowo.
Kiedy woda była gotowa, zalałem nasze kubki i wróciłem z nimi do salonu, następnie wracając się po ciasto i trzeci kubek herbaty. Alfy pod moją nieobecność rozmawiały na jakieś niezobowiązujące tematy.
- Louis zawsze marzył o własnej restauracji - padło z ust Nicka, kiedy zajmowałem miejsce przy Alfie.
- Naprawdę? - spojrzał na mnie Harry z dziwnym błyskiem w oku. - Wiedziałem, że kochasz gotować, ale nigdy nie wspominałeś o własnym biznesie, chyba, że... zapomniałem?
- Możliwe, że nie wspominałem - wzruszyłem ramionami, zawstydzony tym, że moje małe marzenie zostało obnażone. - Co cię do nas sprowadza, Nick?
- Obiecałem, że cię jeszcze odwiedzę, Lou - powiedział powoli, sięgając po kawałek sernika. - Nie sądziłem jednak, że tak to wszystko się potoczy z moim bratem, że... zresztą... Nie będę o nim wspominać. Zawsze był rozwydrzonym pupilkiem ojca, więc niczego innego się po nim nie spodziewałem.
- Co z nim? - zapytałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
- Wrócił do rodzinnego domu. Ojciec jak się dowiedział o jego przywódczych zapędach, postanowił nauczyć go pokory, której nie wyniósł z domu. Może kiedyś przejmie stanowisko ojca, ale minie sporo lat, zanim do tego dojrzeje. Na chwilę obecną pilnują go nasi rodzice i w sumie go nie żałuję. Podczas jedno nocnej przygody połączył się z przypadkową Omegą. Podobno to młody chłopak, jakiś licealista, którego rodzice byli oburzeni i nękali naszą rodzinę przez jakiś czas, żądając ślubu - mówił spokojnie, zagryzając ciasto. - Może mi nie uwierzysz, ale naprawdę nie miałem pojęcia, że Aiden był takim... dupkiem. Wiedziałem, że nie był wzorem Alfy, ale przyrzekam ci Lou, nie wiedziałem, że był tak okropny.
- Nie chowam do niego urazy za to, że nie jesteśmy już razem - powiedziałem powoli, zastanawiając się nad dalszymi słowami. - Gdyby nie on, nie byłoby Willa oraz nie poznałbym Harry'ego. Jest moim najlepszym przyjacielem i zawsze mogę na nim polegać.
- Racja - zgodził się Grimshaw, spoglądając znacząco na drugiego Alfę, po chwili zmieniając temat. - Wspaniały sernik.
Uśmiechnął się szeroko, sięgając po kolejny kawałek mojego wypieku. Spojrzałem przelotnie na Harry'ego. Miał posępny wyraz twarzy. Wyglądał, jakby nad czymś myślał. Czy coś złego powiedziałem? Nie wydawało mi się, abym w jakiś sposób go uraził... chyba. Byłem szczęśliwy, otoczony wspaniałymi ludźmi. Przez chwilę się zamyśliłem, wyłączając z rozmowy.
- Obiecuję, że jak tylko zostaniesz właścicielem restauracji czy piekarni, będę promował twoje produkty w radiu. Masz moje słowo, Lou.
- Będzie miał najlepszą restaurację w całym kraju - powiedział Harry, poprawiając śpioszki chłopca, budząc go przy tym. Will zaczął nieznośne płakać.
- Jeszcze do tego daleka droga, ale dziękuję ci Nick. Jesteś naprawdę w porządku - powiedziałem, odbierając synka z rąk Harry'ego. - Daj mi go, H.
- Macie pięknego synka - powiedział czule Nick, podając mały palec chłopcu, który zacisnął na nim piąstkę i natychmiast się uspokoił i przestał płakać.
- Polubił cię - zauważył Harry, a jego uśmiech na twarzy powrócił. - Jak ty to zrobiłeś?
- Małe dzieci uwielbiają rozgadanych gości. - Wzruszył ramionami z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Nieprawda. Przy Niallu okropnie płakał, a Ni razem z nim - zauważyłem, marszcząc czoło.
- Zawsze możecie mu puścić mój kanał w radiu - zauważył sprytnie. - A za kilka kawałków tego wspaniałego sernika, zaśpiewam dziś kołysankę z dedykacją dla tego przystojniaka.
*****
Witajcie, kadeci!
Lubicie Nicka? ^.^
Miłego dnia!
Rozdział poprawiony~
Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥

CZYTASZ
Sweet but not mine ~Larry A/B/O
FanfictionJak sprawić, aby Omega się w tobie zakochała? Albo inaczej... jak sprawić, aby zajęta Omega zwróciła na ciebie swoją uwagę? Czy fakt, że nosi pod sercem twoje dziecko coś zmieni? A może trzeba pozbyć się rywala, jakim jest obecny partner Omegi? Lou...