18. Będę miał syna!

7.3K 573 232
                                    


Harry

*****

- Mógłbyś zanotować w moim terminarzu datę następnej wizyty Lou u lekarza? - zapytałem, przeglądając kartki z dokumentami.

- Oczywiście, jaka to data? - zapytał mężczyzna, otwierając mój terminarz.

- Dwudziesty siódmy czerwiec, godzina szesnasta - odparłem. - Zapomniałeś?

- Najwidoczniej - mruknął i zapisał to, o co go prosiłem. - To wszystko?

Zmarszczyłem brwi i przyjrzałem się siedzącemu naprzeciwko mnie mężczyźnie. Wpatrywał się w kartki terminarza i odhaczał kolejne moje spotkania. Czy on naprawdę nie pamiętał daty wizyty swojej Omegi? Może byłem za surowy, ale... co z niego za Alfa? Powinien interesować się sprawami swojego partnera szczególnie, jeśli w przyszłości planował powiększyć rodzinę. Już teraz powinien nabierać doświadczenia.

- Czy coś jeszcze mam zanotować? - powtórzył i podniósł wzrok znad kartki na mnie.

- Nie - odparłem.  - Louis ma urodziny w grudniu, prawda?

- Tak, co w związku z tym?

- Nasze dziecko przyjdzie na świat między jego urodzinami,  a moimi. Prawdopodobnie w styczniu - powiedziałem z uśmiechem na ustach.

- Twoje dziecko, ono nie jest Louisa - powiedział od razu poprawiając mnie i  marszcząc gniewnie czoło.

- Jakby nie patrzeć, Lou też jest jego rodzicem. Nic tego nie zmieni - odparłem nieustępliwie. O co mu chodziło? Skąd ta nagła wrogość?

- Nie będzie z nim utrzymywał kontaktu - odparł zbyt pewny siebie. - Po urodzeniu nigdy go nie zobaczy.

- Kto tak mówi? Ty czy on?

Nie podobała mi się ta rozmowa. Dlaczego Grimshaw decydował o wszystkim sam? Byłem pewien, że Lou chciałby od czasu do czasu dowiedzieć się, jak dorasta jego dziecko. Ja nie miałem zamiaru mu tego ograniczać. Miał prawo odwiedzać naszą córkę lub syna, jeśli tylko będzie chciał.

- Panie Styles, z całym szacunkiem, ale...

- Czemu tak oficjalnie, Aiden?

Mężczyzna zacisnął mocno szczękę, przez chwilę zbierając myśli. Zamknął terminarz i podsunął go bliżej mnie. Poprawił się na krześle, a jego brązowe tęczówki uważnie wpatrywały się w te moje. Wydawały się takie zimne.

- Louis jest moją Omegą - zaczął, akcentując przedostatni wyraz. - Ma urodzić tobie tylko dziecko, nic więcej. Nie życzę sobie, abyś wysyłał mu kwiaty czy z nim się spotykał. To mój chłopak. Te rzeczy zarezerwowane są tylko dla mnie.

- Jesteś zazdrosny? - Popatrzyłem na niego uważnie.

Aiden był zdenerwowany. Mogłem zauważyć jak hamuje swoją złość. Walczył sam ze sobą by nie powiedzieć czegoś głupiego. Byłem jakby nie patrzeć jego szefem, a on mi podlegał. Mógł stracić tę pracę, choć oboje tego nie chcieliśmy. Potrzebowałem asystenta, a Aiden był dobrym pracownikiem, moją prawą ręką.

- Tak - powiedział, wypuszczając wstrzymane powietrze. - Mój wilk wariuje za każdym razem, kiedy czuje twój zapach na Omedze. Louis jest zajęty. Kiedy tylko urodzi bachora, oznaczę go.

Skrzywiłem się na słowo, jakiego określił do nazwy dziecka. Mojego dziecka. To nie był bachor, a wspaniały mały wilkołak. Rozpierała mnie duma, że dałem nowe życie maleńkiej istotce w brzuchu szatyna. Z niecierpliwością czekałem na moment, kiedy przyjdzie na świat. Pragnąłem dotknąć jego malusieńkiej rączki, pocałować jego brzuszek i obiecać, że zawsze będę dla niego. Aiden będzie złym ojcem, tego byłem pewien. Współczułem Louisowi. Co on w ogóle widział w tym mężczyźnie? Dlaczego nadal z nim był?

Sweet but not mine ~Larry A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz