36. Ten ostatni raz

7.3K 608 93
                                    


Louis

*****

Kiedy nadszedł styczeń, wyglądałem jak wieloryb. Wiedziałem, że przesadzałem, ale naprawdę tak się czułem. Miałem przed sobą spory brzuch, który utrudniał mi normalne funkcjonowanie. Puchły mi nogi, ciągle byłem zmęczony, lecz nie to było problemem. Dopiero przy końcu ciąży zacząłem mieć okropne humorki. Wcześniej nie było to tak zauważalne, jak teraz. Przez cały dzień mogłem mieć fantastyczny humor, aby po dwóch minutach nagle czuć się przytłoczony i nieszczęśliwy. Nie rozumiałem tego. W tym miesiącu Harry postanowił dokończyć pokoik dla dziecka, więc wspólnie wybieraliśmy meble. Z początku się cieszyłem, lecz przybiła mnie myśl, że przecież i tak nie będę częścią życia tego dziecka. Nie będę obecny przy nim, kiedy będzie przechodziło kolkę czy ząbkowało. Nie będzie mnie, gdy będzie dorastać i to bolało.

Teraz, stojąc przy pięknym, drewnianym łóżeczku odczuwałem na przemian radość i smutek. Dodatkowo chciało mi się zjeść coś słonego, lecz Harry'ego nie było w domu, gdyż musiał pojechać pilnie do firmy. Ostatnio rzadko kiedy opuszczał dom, chyba, że w ważnych sprawach, jak ta dzisiaj.

Ostatnie dni nas do siebie zbliżyły. Harry stał się moim bardzo bliskim przyjacielem, tak jak Niall. Mogłem mu o wszystkim powiedzieć, a on mnie wysłuchał i był niezwykle troskliwy. Zaczął, podobnie jak ja, rozmawiać z dzieckiem znajdującym się w brzuszku. Jego głos był wtedy tak delikatny i czuły, że nie mogłem się nie uśmiechać. Harry potrafił również uspokoić małego wilczka, kiedy był zbyt aktywny i mnie męczył swoimi kopniakami. Czytając jeden z poradników, które Harry miał całe stosy, dowiedziałem się, że dziecko rozpoznaje głosy swoich rodziców. Musiałem przyznać, że to była prawda. Lubiłem czas, kiedy byliśmy wszyscy razem, nasza trójka.

- Twój tatuś bardzo się postarał - powiedziałem, gładząc dłonią ciążowy brzuch. - Jestem pewien, że będzie ci z nim dobrze, zobaczysz, skarbie.

Wyszedłem powoli z pokoiku, zamykając za sobą drzwi. Jeszcze przez chwilę trzymałem dłoń na klamce, zanim zdecydowałem się ją puścić. Zacząłem powoli człapać się na dół po schodach, do salonu. Po dwóch godzinach znudziła mi się telewizja, w której nie było nic ciekawego do obejrzenia. W końcu i tak puściłem jakiś film z płyty.

Chcąc zdążyć przed powrotem Harry'ego, postanowiłem się wykąpać. Zmęczenie dawało o sobie znać, dodatkowo bolały mnie plecy, a chciałem przebrać się w wygodną piżamę i zdrzemnąć się przed obiadem. Chyba znów zaczęły mi się nudności. Dziś nie gotowałem, gdyż Harry obiecał przywieźć mi chińszczyznę, kiedy będzie wracał z firmy. Miałem ogromną chęć na makaron, nic innego nie byłem w stanie zjeść.

W łazience napuściłem wody do wanny i powoli zacząłem się rozbierać. Gdy miałem wejść do przygotowanej kąpieli, poczułem nieprzyjemne uczucie skurczy, które ostatnio były dość częste. Mój lekarz prowadzący ciąże uspokoił mnie, że to normalne i nie ma potrzeby panikować. Dziecko przygotowywało się do wyjścia na świat. Jednak łagodne skurcze, których doświadczałem od kilku dni różniły się od tych. Gdy poczułem silny ból, krzyknąłem zaskoczony, zaciskając oczy. To zdecydowanie nie było w porządku. Po chwili znów się to powtórzyło. Sięgnąłem po spodnie, naciągając je z powrotem na siebie. Opuściłem łazienkę, porzucając pomysł kąpieli. Skierowałem się do sypialni, gdzie ułożyłem się na łóżku, szukając komfortowej pozycji. To zawsze pomagało przy skurczach i one odpuszczały. Miałem nadzieję, że będzie tak i  tym razem.

Kiedy po kilkudziesięciu minutach nie przeszło, a przeciwnie, było jeszcze gorzej, zacząłem obawiać się, że chyba naprawdę rodziłem. Nie byłem na to przygotowany. Nie dzisiaj, nie teraz. Byłem sam w domu i bardzo się bałem. Kiedy po następnych minutach poczułem coś ciepłego między pośladkami, wpadłem w panikę. To na pewno nie była gorączka. Nie mógłbym jej dostać, kiedy nosiłem w brzuchu dziecko. Nie wahając się ani chwili dłużej, postanowiłem powiadomić Harry'ego, że coś jest nie tak.

Odebrał za pierwszym razem. Od razu spytał się, czy wszystko w porządku. Nie było. Kiedy poinformowałem go o tym, co się ze mną dzieje, obiecał, że za chwilę będzie w domu. Przez słuchawkę słyszałem szum i słowa, jakie do kogoś powiedział. Chyba był na jakimś spotkaniu, lecz moja sprawa była ważniejsza, gdyż w pośpiechu opuszczał biuro. Harry zabronił mi się rozłączać, cały czas do mnie mówił. Nie skupiałem się jednak na słowach, gdy po raz kolejny złapał mnie silny skurcz, który przyszedł znacznie szybciej i trwał zdecydowanie za długo.

Na szczęście Harry pojawił się dość szybko. Znalazł mnie w sypialni. Jego wzrok był rozbiegany, denerwował się, podobnie jak ja. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić, jak sprawić, aby ból minął. Leżałem skulony na łóżku i błagałem, aby to się skończyło. Nigdy nie rodziłem dzieci, nie wiedziałem na co się przygotować. To było strasznie. Telewizja kłamała, narodziny nie były niczym przyjemnym, to istny koszmar.

Harry zadzwonił do kliniki, lecz mój lekarz prowadzący ciążę był nieobecny, znajdował się na jakimś wyjeździe. Ta informacja tylko spowodowała, że wpadłem w jeszcze większą panikę. Harry'emu udało się przekonać, abym głęboko oddychał i nie płakał, co było trudne. Zdecydował, że sam zawiezie mnie do szpitala. Pomógł mi założyć jedynie jakiś swój większy t-shirt i wziął mnie na ręce, zupełnie ignorując fakt, że moje spodnie były mokre. Umieścił mnie na tylnych siedzeniach w samochodzie, abym nie musiał siedzieć i szybko zajął miejsce za kierownicą. Jechał szybko, lecz ostrożnie, uważając, aby nie szarpać samochodem.

Dojechaliśmy na miejsce kilka minut później. Na przemian płakałem i krzyczałem. Zajęli się mną, umieszczając w sali, gdzie musiałem poczekać. Kiedy skurcze pojawiały się regularnie, znów mnie gdzieś przenieśli. Od czasu, kiedy przejęli mnie lekarze, nie widziałem Harry'ego. Wiedziałem jednak, że gdzieś tam jest.

Sam poród był okropny. Pamiętałem jedynie ból i brak sił, aby wykonywać polecenia lekarzy. Chcieli, abym urodził naturalnie. Pomimo iż byłem mężczyzną, było to możliwe, byłem przecież Omegą. Moje ciało było stworzone do tego, abym był w stanie nosić dziecko, a potem je urodzić. Porody męskich Omeg były trudniejsze i w tej chwili dowiedziałem się, jak bardzo.

Chciałem, aby dziecko przyszło na świat, bardzo tego chciałem, ale nie miałem siły, aby mu w tym pomóc. Lekarze krzyczeli coś do mnie, ale nie docierały do mnie ich słowa. Z trudem łapałem powietrze. Starałem się, naprawdę się starałem.

Po ciągnących się w nieskończenie minutach, może godzinach ktoś w końcu wysłuchał moich błagań. Nie potrafiłem skupić się na otoczeniu, powoli opuszczały mi się powieki. Był moment, że się poddałem, że było mi wszystko jedno.

Wykonali cesarskie cięcie. Ostatnim co pamiętałem, zanim odpłynąłem był płacz dziecka. Tak bardzo chciałem je zobaczyć, przytulić, zanim zabierze mi już je na zawsze Harry. Chciałem ten ostatni raz powiedzieć do maluszka, że go kocham.

*****

Witajcie, kadeci!

Ten rozdział taki sobie, nie znam się na porodach...

Miłego dnia! ^.^

Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥

Sweet but not mine ~Larry A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz