11. Ma się dobrze

6.9K 553 129
                                    


Harry

*****

- Mogę wiedzieć, dlaczego chodzisz dziś nakręcony? - zapytał Liam, obserwując mnie, kiedy odkładałem pusty już kubek po kawie. - I to na pewno nie ma nic wspólnego z kofeiną.

Moja noga ciągle podrygiwała, a z twarzy nie schodził uśmiech. Od samego rana miałem dobry humor. Czy to było aż takie podejrzane? Nie mogłem cieszyć się z pięknej pogody? Z nowego dnia?

- Harry... - odezwał się ponownie mój przyjaciel, przypominając mi o swojej obecności.

Westchnąłem i spojrzałem na niego uważnie. Oparłem się wygodnie o oparcie fotela i przez chwilę milczałem. Liam wyglądał, jakby miał w każdej chwili wybuchnąć. Był strasznie niecierpliwy, a ja uwielbiałem to wykorzystywać i się z nim drażnić.

- Chodzi o Omegę - odparłem powoli, napawając się jego miną.

Oblizał spierzchnięte usta językiem i poprawił się na fotelu przed biurkiem. Nieco nachylił się, jakby czekając na rozwinięcie tego tematu. Jego brązowe tęczówki uważnie się we mnie wpatrywały. Uniosłem jeden kącik ust i westchnąłem cicho.

- Kurwa! Harry, albo gadasz, albo nie zawracaj mi głowy. Dobrze wiesz, że nienawidzę tych twoich gierek - fuknął rozeźlony.

- Po co te nerwy? - zapytałem, cicho się śmiejąc. - Przecież ci powiedziałem. Mam dobry humor przez Omegę.

- Konkrety. Znalazłeś sobie w końcu kogoś? Kiedy go poznam? Jaki on jest? Znam go? - zaczął zasypywać mnie lawiną pytań, cały Liam.

- Jest to Louis - odparłem z zadowoleniem, rejestrując każdą zmianę w jego mimice twarzy. - Przepiękna Omega o niezwykle niebieskich oczach i...

- Jest zajęta - dokończył za mnie. - Myślałem, że w końcu kogoś poznałeś i do tej osoby tak wzdychasz. Ale jeśli o tej Omedze mowa, to jak minęła tamta noc? Mogę liczyć, że zostałem już wujkiem?

- Z tym musisz jeszcze poczekać - powiedziałem, uśmiechając się niezręcznie, drapiąc się równocześnie po szyi. - Nie udało się, choć nie powinienem być rozczarowany. Szanuję Louisa i nie chcę go do niczego zmuszać siłą. Spędzę z nim jego gorączkę.

- To dlatego tak się ekscytujesz?

- W swoim życiu ani razu nie pomagałem Omedze w gorączce, to będzie pierwszy. Ale nie martw się, mam odpowiednią wiedzę.

- W to akurat nie wątpię - odrzekł. - W swoim domu masz dziesiątki książek o macierzyństwie i wychowaniu dziecka. Zwariowałeś na punkcie rodziny.

- Nie chcę do końca życia być sam. Pragnę dziecka i Omegi, lecz te dotychczas poznane uciekały na myśl o małym wilczku. Nie były gotowe na to i chyba bardziej interesowało ich moje konto bankowe, niż ja sam...

- Nie łam się, bracie - powiedział, uśmiechając się do mnie w pokrzepiający sposób. - Nie masz nawet trzydziestki, a już lamentujesz. Zmieniając temat, jakie masz plany na dzisiejszy dzień?

- Podpisywanie papierków - odparłem, ciężko wzdychając. - Na dziś nie mam żadnych spotkań, więc możemy wybrać się na lunch, o ile masz czas.

- Wpadnę więc około dwunastej - powiedział, wstając z fotela.

Poprawił swoją koszulkę i podał mi dłoń na pożegnanie. Po chwili zniknął za drzwiami. Zostałem sam. Spojrzałem na stos dokumentów do przejrzenia i się skrzywiłem. Nie lubiłem tej części roboty. Niestety nikt za mnie tego nie zrobi. Niechętnie sięgnąłem po pierwszą teczkę, otwierając ją. Szybko prześledziłem wzrokiem tekst, by rozeznać się o co chodziło. Sięgnąłem po długopis, na końcu tekstu zostawiając swój podpis. Już po tym pierwszym dokumencie byłem znużony. A nie było jeszcze południa. Dodatkowa dawka kofeiny dodałaby mi energii.

Sweet but not mine ~Larry A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz