23. Nie bądź śmieszny

6.7K 600 289
                                    

Louis

*****

Przez kilka dni zatrzymałem się u Liama i Zayna. Skorzystałem z oferty Luny stada i zastanowiłem się nad swoim życiem. Ostatnio sporo się pokomplikowało, a ja nie wiedziałem już, co robić. Naprawdę potrzebowałem odpoczynku. Nie dopuszczałem do siebie nawet Harry'ego, który nękał mnie telefonami przynajmniej trzy razy dziennie. Po trzech dniach przestał i podejrzewam, że to zasługa Liama, który z nim porozmawiał. Po bliższym poznaniu Alfy stada mogłem stwierdzić, że nie był straszną osobą. Był niezwykle miły i pomocny, jak jego mąż. Niepotrzebnie tak bardzo bałem się zwrócić do niego o pomoc. Gdy potrzebowałem z kimś porozmawiać, często on dotrzymywał mi towarzystwa.

Teraz, stojąc przed drzwiami swojego mieszkania, nie wahałem się. Musiałem w końcu wrócić, nie mogłem ukrywać się do końca życia. Musiałem stawić czoła problemom, odbyć szczerą rozmowę ze swoim partnerem. To nie mogło czekać. Przełknąłem z trudem ślinę i przekręciłem w zamku klucz. Mieszkanie, jak się spodziewałem było zamknięte. Aiden powinien być w pracy, chociaż nie miałem tej pewności. Może zmienił mu się grafik? A może po kłótni, o jakiej słyszałem od Liama, nie miał już pracy? Czy Harry był w stanie go wyrzucić? Po tylu latach współpracy?

Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Panowała tutaj cisza, przerwana jedynie odgłosem moich kroków. Zamknąłem za sobą drzwi i ściągnąłem buty. Starłem się zbytnio nie hałasować.

- Louis? To ty? - usłyszałem głos dochodzący z kuchni.

Oblizałem wysuszone usta końcówką języka i odetchnąłem cicho. Teraz nie miałem czasu na lepsze przygotowanie się. Aiden tu był i musiał dowiedzieć się o pewnej, bardzo ważnej rzeczy. To było najlepsze rozwiązanie, jakie wymyśliłem.

- Um... tak, jestem - odparłem, czując jak niewidzialny węzeł zaciska mi się w gardle.

Po chwili mężczyzna wyłonił się zza ściany. Podszedł bliżej mnie, posyłając lekki uśmiech. Nieśmiało go odwzajemniłem. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że Aiden ma ruję. W całym mieszkaniu unosił się charakterystyczni zapach, który dopiero teraz poczułem. Przez ułamek sekundy pomyślałem, że powinienem mu pomóc, jednak w porę się opanowałem. Nie mogłem.

- Witaj, kochanie - powiedział, przytulając mnie i całując w czubek głowy. - Bardzo za tobą tęskniłem.

- Ja bardziej - wyszeptałem, ciesząc się z bliskości ukochanego. - Aiden? Moglibyśmy porozmawiać?

- Oczywiście, co tylko zechcesz, kochanie - odparł, prowadząc mnie do salonu.

Opadłem na kanapę, a mężczyzna zajął miejsce obok. Przez chwilę zbierałem myśli. Bałem się tej rozmowy, choć przygotowywałem się do niej od kilku dni. Nie mogłem stchórzyć. Pragnąłem wszystko sobie wyjaśnić z Aidenem. W zależności od tego, jak potoczy się rozmowa mogłem zostać w mieszkaniu z nim lub zostawić Alfę. Tego drugiego bym nie chciał.

- To ma związek z twoją ucieczką z mieszkania? - zapytał po chwili, zbyt zniecierpliwiony.

- To nie była ucieczka, po prostu... potrzebowałem zebrać myśli. - Przeczesałem nerwowym ruchem swoje włosy.

- Gdzie byłeś? U Stylesa? - zadał następne pytanie

- Nie, nie byłem u niego - odparłem zgodnie z prawdą. - Zostawmy go na chwilę i porozmawiajmy o nas. Nie jesteś w stosunku do mnie uczciwy, podejrzewam, że mnie okłamujesz, a ja chciałbym poznać prawdę...

Od tych słów wszystko się zaczęło. Powiedziałem Aidenowi o tym, że zadzwoniłem do Nicka i dowiedziałem się, że jego brat nie jest tak chory, jak go opisywał. Na początku brnął w to kłamstwo nadal, ale w końcu przyznał się do kłamstw. To było okropne. Podejrzenia o kłamstwo to jedno, a dowiedzenie się o tym, to zupełnie co innego. Bolało. I to bardzo. Czułem się taki oszukany. Gdy chciałem poznać prawdziwy powód, dla którego musiałem zawierać umowę ze Stylesem, zaczął się plątać we własnych słowach. W końcu powiedział, że pieniądze potrzebne były na moją  niespodziankę, która jest już w przygotowaniu. Nie wierzyłem mu ani trochę. Na resztę moich pytań miał już przygotowane odpowiedzi. Chyba moja nieobecność go wystraszyła i przygotował się do takiej rozmowy.

Byłem zły na Aidena. Zawsze uważałem go za wspaniałego partnera, z którym mógłbym stworzyć szczęśliwą rodzinę. W tak krótkim czasie boleśnie przekonałem się, jak bardzo byłem zaślepiony. Przypomniały mi się słowa Zayna. On miał rację. Byłem z Aidenem z przywiązania, nie było tu miłości, a przynajmniej z jego strony. Ja nadal go kochałem, ale to nie działało w dwie strony. Miałem żal sam do siebie, jak głupi i ślepo zapatrzony w niego byłem. Sam nie dostrzegałem, że nasz związek z góry stracony był na niepowodzenie. Dopiero ktoś z zewnątrz otworzył mi oczy, a ja niechętnie musiałem przyznać, że miał rację.

Gdy zakończyłem naszą burzliwą wymianę zdań, wstałem z kanapy. Aiden zmarszczył czoło i spojrzał na mnie w oczekiwaniu. Zwilżyłem usta koniuszkiem języka i zerknąłem na mężczyznę.

- Louis? Powiedz coś, proszę, skarbie...

- Najlepiej by było, gdybyśmy się rozstali, Aiden - powiedziałem sucho, starając się brzmieć pewnie, choć w środku trząsłem się jak galareta. - Nie możemy obecnie trwać w związku, który nie ma przyszłości, ty mnie nie kochasz, prawda?

- Nie gadaj bzdur, jesteśmy ze sobą od liceum.

- To przywiązanie, nie miłość - odparłem z cichym westchnieniem. - Powinieneś zastanowić się, co zrobisz dalej ze swoim życiem.

- Co z mieszkaniem? Jak sobie to wyobrażasz? Nie pracujesz, nie masz pieniędzy, jesteś w ciąży... Co z dzieckiem?

- Zamierzam je urodzić, dziecko niczemu nie zawiniło - powiedziałem cicho, odruchowo kładąc dłoń na brzuszku. - Myślę, że skoro nie jesteśmy ze sobą, powinieneś zwrócić mi pieniądze, które przelał ci Styles. Za coś muszę się utrzymać, siebie i dziecko.

Po tych słowach zapadła głucha cisza. Zastanawiałem się, o czym myśli Aiden. Zgodzi się ze mną, czy odpuści? Wiedziałem, że bardzo mu zależało na ofercie Stylesa. Nie wiedziałem jednak do czego mu tak duża suma pieniędzy. Obawiałem się, że już tego się nie dowiem.

- Możesz zatrzymać mieszkanie, pieniądze wystarczą na czynsz i rachunki - odparł tylko, kierując kroki do sypialni.

- Za co mam żyć? - zapytałem cicho, ruszając za nim. - Nic mi nie zostawisz?

Te pieniądze, które dostaliśmy od Stylesa wystarczyłyby, aby pokryć wszelkie koszty mieszkania. Było ich jednak całkiem sporo, więc coś musiało zostać po opłaceniu czynszu i rachunków.

- Nie będę utrzymywać nie swojego bachora - warknął, pakując swoje ubrania do niewielkiej torby sportowej. - Gdy się w końcu otrząśniesz i zauważysz jak wielki błąd popełniłeś, zadzwoń. Może jeszcze nie będzie za późno.

- Masz kogoś - stwierdziłem, nie chcąc, aby zabrzmiało to jak pytanie. Tego byłem pewien. Czekałem na jego rekcję.

- Nie bądź śmieszny  - prychnął, wychodząc z pokoju i lekko trącając mój bark.

Przeszedłem dwa kroki w tył. Nie poszedłem za nim. Po prostu stałem i nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą się wydarzyło. Głośne trzaśnięcie drzwi sprawiło, że się wzdrygnąłem.

Nie liczyłem,  że ta rozmowa tak się skończy. Skrycie miałem nadzieję, że Aiden zacznie się śmiać i przytuli mnie do siebie mówiąc, że bardzo mnie kocha i nigdy by mnie nie okłamał. Sensownie by to wszystko wytłumaczył i teraz siedzielibyśmy na kanapie i oglądali film, wtuleni w siebie. Tak się jednak nie stało. Aiden okazał się nie tylko kłamcą, ale i bezdusznym draniem.

Jak miałem sobie poradzić, kiedy nie miałem nawet funta w kieszeni? Cała moja wypłata za pracę w restauracji znajdowała się na koncie Aidena, a z tego co usłyszałem, nie zamierzał oddać moich pieniędzy. Zostałem z niczym. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem drżeć a z ust uchodził cichy szloch. Nie chciałem płakać, on nie był tego wart. Ale...

Może powinienem przeprosić i mu to wybaczyć?

*****

Witajcie, kadeci!

Miłego dnia ^.^

U mnie pada deszczyk, więc pewnie spędzę ten leniwy dzień w domku :D

Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥

Sweet but not mine ~Larry A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz