1. Głupi pomysł

14.7K 617 325
                                    


Harry

*****

- To najgłupszy pomysł na jaki wpadłeś, Harry - powiedział sceptycznie mój przyjaciel. Pochylił się do przodu, by znaleźć się bliżej mnie mimo dzielącego nas biurka. Miał surowy wyraz twarzy. - To żart, prawda?

- Nie - odparłem z niezadowoloną miną. Jeśli Liam uznawał coś za głupie, to zwykle miał rację, ale... nie w tym przypadku. Na pewno zmieni swoje zdanie, gdy tylko zobaczy małą kopię mnie. Pięknego, malutkiego wilczka, moją córkę lub syna. - Ty nie wiesz jak to jest, kiedy dostaje się kosza dwa razy z rzędu. Masz Zayna, tworzycie szczęśliwy związek, a ja? Nie potrafię znaleźć sobie nawet Omegi i to od pięciu lat!

- A Amanda? Nicole? Myślę, że chętnie wybrałyby się z tobą na randkę, gdybyś tylko je zapytał...

- Amanda jest Betą, a ja potrzebuję Omegi, męskiej Omegi - mruknąłem niepocieszony.

Oparłem się wygodnie w fotelu i głośno westchnąłem. Kiedyś poznałem bardzo miłego chłopaka z którym byłem przez pół roku, lecz on odszedł ode mnie i wybrał inną Alfę. Prawda była taka, że poleciał na władzę, gdyż tym Alfą był Jack, przywódca sąsiedniej watahy. Ja byłem tylko zastępcą Payne'a. Max, bo tak miała na imię Omega, nawet się nie zastanawiał. Podczas naszego wypadu do klubu tak po prostu mnie porzucił i podszedł do Jacka. Tamtej nocy  myślałem, że widziałem go ostatni raz, lecz myliłem się. Nad ranem przyszedł do mojego domu po rzeczy i nie był sam. Podczas pakowania był obecny jego Alfa. Na szyi miał znak przynależności. Nie miałem o co walczyć. Poddałem się.

Powoli zacząłem oswajać się z myślą, że odstraszałem Omegi, że czegoś mi brakowało jako Alfie. Może to przez spokojne usposobienie? Nie byłem jak te wszystkie napuszone Alfy, łamacze serc. Nie szukałem jedno nocnych przygód. Chciałem stabilności w życiu. Określiłbym się jako spokojny i niezwykle opiekuńczy Alfa. Kochałbym swoją drugą połówkę wiem, że tak. Niczego by jej nie brakowało. Dobrze zarabiałem, miałem dobrze prosperującą  firmę, własny dom z ogrodem, gdzie Omega mogłaby spędzać przyjemnie czas podczas mojej nieobecności. I nie miałem na myśli sprzątania. Nigdy nie uważałem, że Omegi są od garów, by ciągle gotować czy wykonywać inne prace domowe. Nie. Byłby moim oczkiem w głowie. Czy to wszystko było takie złe? A może mój wygląd im przeszkadzał? Miałem za duży nos? Brzydkie oczy?

Byłem wysoki, dość szczupły... przynajmniej sam siebie  tak postrzegałem. Miałem zielone oczy, szerokie usta i zwyczajny nos. Oprócz tego czasem można było zauważyć dwa dołeczki w policzkach, które pojawiały się, gdy szeroko się uśmiechałem. Ostatnio wcale tego nie robiłem. Nie zapominajmy o włosach, one też były zwyczajne. Ciemnobrązowe i lekko kręcące się. Ostatnio nie miałem czasu udać się do fryzjera, więc moje włosy powoli rosły coraz dłuższe. Jako nastolatek miałem je aż za ramiona, dłużej niż teraz. Wtedy może nie wyglądałem idealnie, więc nie dziwiłem się, że nikogo bliżej nie poznałem. Widocznie tak musiało być. Były jeszcze te głupie krosty, które miały w zwyczaju pojawiać się przez nadmierny stres, który kiedyś miałem w szkole, a teraz w pracy. Nikt w końcu nie był idealny.

- Harry? - usłyszałem zaniepokojone wołanie przyjaciela.

- Przepraszam, zamyśliłem się - odparłem zgodnie z prawdą. - Coś mówiłeś?

- Styles, ugh... Od dwóch minut podaję ci argumenty przemawiające za tym, jak bardzo twój pomysł jest nieprzemyślany i głupi. Bardzo głupi.

- To ciebie nie dotyczy, nie musisz się martwić - zapewniłem z wymuszonym uśmiechem. - Zaraz mam spotkanie.

Co prawda miałem je za godzinę, ale chciałem pozbyć się jak najszybciej Liama. Jeszcze na dobre się nie nakręcił, więc musiałem szybko go zbyć. Jeśli zacznie te swoje pouczające gadki, to i godzina będzie za mało, by wszystkiego wysłuchać.

- Jestem przywódcą stada, Harry. Nie pozwolę ci skrzywdzić Omegi - powiedział twardo, wpatrując się we mnie uważnie. Coś w jego spojrzeniu mówiło mi, że nie żartuje. Był śmiertelnie poważny. Rozumiałem go. Był wspaniałym przywódcą.

- Nie chcę nikogo skrzywdzić - odparłem z wyrzutem na jego oskarżycielskie słowa. - Sami się zgłoszą. To oni przyjdą do mnie. Nie chcę nikomu zrobić krzywdy.

- Skąd taka pewność, H? - Uniósł wysoko brew w zdziwieniu. - Co wymyśliłeś?

- Zapłacę sto tysięcy funtów tej Omedze, która urodzi mi dziecko - powiedziałem, wzruszając przy tym ramionami. - Nie potrafię znaleźć sobie partnera, to znajdę kogoś, kto da mi dziecko. Już od lat o nim myślę. Jestem na nie gotowy. Pragnę być rodzicem. Nie chcę do końca życia być sam.

- Dziecko? Mówisz o dziecku? Skoro nie chcesz być sam to kup lub zaadoptuj sobie kota bądź psa. Dzieci to ogromny obowiązek, nie zostawisz go samego w domu i nie pójdziesz pracować. To wiele lat ciągłej troski, chyba nie jesteś na to gotowy.

- Jestem! - warknąłem, denerwując się słowami przyjaciela. Mój wilk wewnątrz mnie zawarczał, ukazując kły. Szybko się jednak opamiętałem. Może i Liam był moim przyjacielem, ale przede wszystkim przywódcą. Nie mogłem się tak zachowywać, należał mu się szacunek. - Nie podjąłem tej decyzji spontanicznie, myślałem nad tym już od ponad roku, jestem dobrze przygotowany. Czytałem masę poradników, przeglądałem strony Internetowe dla Omeg, odwiedzałem Beatrice, moją sąsiadkę, która ma malutką córeczkę. Pomagałem jej w opiece nad małym wilczkiem i dobrze mi to wychodziło. Potrafię zmieniać pieluchy, potrafię przygotować mleko i zatroszczyć się o maleństwo, kiedy dostanie kolki lub kiedy będzie ząbkować. Ja to wszystko wiem, Liam...

- Harry... - powiedział łagodnie. - Przepraszam, że zbyt pochopnie cię oceniłem. Ale jesteś pewien, że sam sobie poradzisz? Ja po prostu martwię się o ciebie. Życzę ci, abyś znalazł dla siebie drugą połówkę, Omegę, którą szczerze pokochasz z wzajemnością.

Po tych słowach wstał z fotela, a ja zrobiłem to chwilę po nim. Liam podszedł i przyciągnął mnie do niedźwiedziego uścisku, który odwzajemniłem.  Po kilku sekundach wypuścił mnie ze swoich ramion i ruszył do drzwi.

- To nadal głupi pomysł, Hazz, ale... powodzenia - powiedział, uśmiechając się delikatnie. - Ufam ci, Harry. Proszę, nie pakuj się w żadne kłopoty.

Doskonale wiedział, że nie odwiedzie mnie od tego pomysłu. Już postanowiłem. Pozostało tylko znaleźć Omegę, która zgodzi się urodzić mi dziecko. Dostanie za to pieniądze pod warunkiem, że spełni kilka moich drobnych warunków.

*****

Witajcie, kadeci!

Czemu by nie dodać pierwszego rozdziału właśnie dziś, w Dzień Dziecka? Wszystkiego najlepszego kadeci, pamiętajcie, że każdy ma w sobie coś z dziecka (nawet stary porucznik) ^.^

Mam nadzieję, że ta książka choć trochę wam się spodoba.

Za okładkę dziękuję Darrrow

Miłego dnia! ♥

Sweet but not mine ~Larry A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz