- Mógłbyś wyjaśnić dlaczego on tu jest? – syknęła Amelie.
Alain ubrał najbardziej niewinny uśmiech jaki był w stanie.
- Chciałbym spytać o to samo, dlaczego ona tu jest? – zawtórował Leonard.
Alain poszerzył swój uśmiech, co nie uspokoiło pozostałej dwójki, atakującej go wściekłymi spojrzeniami. Rozłożył ręce na boki, w geście poddania się.
- Nie wiem, prawdopodobnie, dlatego bo wy, moi najlepsi przyjaciele, ciągle chcecie poderżnąć sobie nawzajem gardła? Nie sądzicie, że powinniśmy w końcu coś z tym zrobić? – odpowiedział – No masz, mogłem jednak pomyśleć nad tą przemową, to nie brzmiało dobrze – przeczesał dłonią złote włosy.
- Terapeuta się znalazł – palnęła Amelie, na co Leonard prychnął pod nosem.
- Wiesz co, dobrze, śmiejcie się ze mnie! Przynajmniej w myśli, że mój plan jest idiotyczny jesteście zgodni.
- Nie jestem pewien, czy to coś z czego miałbyś się cieszyć.
- Leonardzie, na pewno już ci kiedyś to mówiłem, ale... cieszmy się z małych rzeczy – wyrecytował strasznie teatralnym głosem.
W pokoju zapanowała cisza. Nie ważne kto by co powiedział, jak zaintonował i jak bardzo by próbował, ta dwójka była nie do pogodzenia, a Alain mógł sobie ciągnąć swoją bezsensowną farsę jak długo by chciał i nic by to nie wniosło. Zwiesił ręce i usiadł na kanapie naprzeciw ich obu. Wiedział, że tak to się skończy, ale zawsze można próbować, prawda?
- Chciałbym chociaż raz spędzić z wami razem Święta – powiedział, uciekając od wzroku Amelie i Leonarda.
Ci od razu wyprostowali się, próbując jakoś przetrawić szok. Leonard szybciej wrócił do swojego poprzedniego ułożenia na fotelu i pełnej pogardy, poczucia wyższości i nienawiści aury. Amelie pozostała w szoku jeszcze ładne parę sekund dłużej, zanim na jej twarz wrócił grymas obojętności.
- Nie obchodziłem Świąt od jakichś dobrych dziesięciu zim – oznajmił surowo Leonard.
- Doceniam twoje chęci, Alain, ale w naszą trójkę nie sądzę by się to udało – ujęła łagodniej Amelie – A to przykryte płachtą, zapewne mogę się domyślić co to jest?
Alain wstał i pociągnął za ową płachtę, sprawiając, że pofrunęła ku podłodze. Leonard nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Amelie cmoknęła na niego z pogardą.
- Sądzę, że dobrze się domyśliłaś – zaśmiał się gorzko Alain, po czym podszedł do okna i tak patrzył przez nie na nic szczególnego, jak zagubione jagnię.
Wtedy Amelie dostrzegła coś pod owym obiektem, potrząsnęła Leonardem, jednocześnie wbijając mu w skórę swoje pazury. Ten w chwilę przestał się śmiać.
- Zamknij się na chwilę i patrz – syknęła mu szeptem do ucha.
Leonard zmarszczył brwi i nagle poczuł się jak kompletny idiota. Pod zielonym drzewkiem leżały dwa pięknie opakowane pudełeczka, zapewne dla nich obu. Głęboko odetchnął, przygotowując się do operacji przeprosin. Wiedział, że Alainowi na tym zależało, ale nie wiedział, że aż tak. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Amelie, co na marginesie, zdarzało się niezwykle rzadko. Nagle magia wezbrała się w pokoju, by potem ustąpić pola pięknej róży z lodu, która mimo faktu, że stworzona była z takowego chłodnego materiału, sprawiała wrażenie żywej. Podnieśli się z miejsc razem trzymając kwiat. Leonard znów poczuł się jak idiota, tylko tym razem ze zdwojoną siłą. Położył wolną dłoń na ramieniu przyjaciela, by ten się obrócił.
- Wiemy, że to nie dużo, ale... - zaczęła Amelie.
Kącik ust Alaina podniósł się do góry.
- Kocham was – przerwał im.
Róża upadła na ziemię. W czas krótszy niż jedno uderzenie serca Alain oplótł dwójkę swoich przyjaciół ramionami. Po chwili puścił obu, jego włosy stanęły w strasznym nieładzie. Podniósł różę, uśmiechając się do niej. Odłożył ją na półkę i od razu pognał wręczać prezenty spod choinki. Siedząc pod nią w klęczkach zwrócił się jeszcze do Amelie i Leonarda.
- Więc zostajecie?
Popatrzyli się po sobie, po czym przytaknęli. Alain rozpromienił się jeszcze bardziej, po czym nagle podskoczył do góry.
- Zapomniałem o najważniejszym – niemal wrzasnął – Wesołych Świąt!

CZYTASZ
Łów
FantasySamotnie żyjący malarz spędza swój czas w spokoju, w swoim domu na skraju morza. Jego codziennością jest monotonia, ale nie szczególnie mu to przeszkadza. Nagle, pewnego dnia, odwiedza go stara znajoma i kompletnie przewraca jego życie do góry nogam...