Krew to życie. Krew to energia. Krew to nośnik życiodajnej maany, od której bierze się początek wszelkiego sztukmistrzostwa, czarnoksięstwa, istnienia ludzi i nieludzi.
Magia to niezwykle kosztowna sztuka, każde jej użycie, każde tchnienie maany w nią wlane, posuwa jej użytkownika trochę bliżej ku śmierci. Maana jest cenna, nawet długowieczne elfy wymagają dla siebie sowitych zapłat za jeden czy dwa czary.
Jednak pewna czarnowłosa, o niezwykle ponurej twarzy dziewczyna, postanowiła oddać ją powietrzu za bezcen. Był to środek wiosny, lecz wokół niej padał śnieg, jej skórę pokrył szron. Za kilka chwil przestałaby oddychać, zemdlałaby i odeszła. Ułożyła się na grubej pokrywie śniegu. Łapała spadające płatki w trzęsące się dłonie, które z czasem uspokoiły się, zmęczyły, poddały. Zastanawiała się ile czasu jeszcze jej zostało.
Wtedy znalazł ją jej brat. Przed kilkoma dniami zdążyła już się z nim pożegnać, co go słusznie zdziwiło i zaniepokoiło. Potem odeszła, nie chciała go widzieć przed... wtedy nie zdobyłaby się na to co zrobiła. Zanim zdążył dobrze zrozumieć, co się działo, padł na kolana. Nie poczuł jeszcze w pełni momentalnie wyrytej w jego piersi dziury, a już zaczął dławić się własnymi łzami. Naprawdę, bardzo nie chciała, by ją znalazł. Wiedziała, że będzie płakać. Nie chciała widzieć tego jak płacze. Resztkami sił dosięgnęła jego policzka, próbując otrzeć go z lodowatych łez. Wkrótce potem jej ręka opadła bezwładnie na śnieżnobiały puch. Brat zawył widząc, że jego siostra przestała się ruszać. Złapał ją w ramiona i tak trzymał ją, kołysząc się, póki i przed jego oczami też zapanowała ciemność. Zasnęli w mrozie. Można by pomyśleć, że z tej ciemności pewnie nigdy się nie przebudzili i nie mieli przebudzić.
Ciepła miękka pościel, słońce wpadające do pokoju, bijącego do zamkniętych powiek ciemnowłosej, poćwierkiwanie ptaków.
Czy tak wyglądały zaświaty? Przytulnie. Bo umarła, prawda?
Leniwie otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Był mały, bogato umeblowany. Zastanawiała się czy słupy, podtrzymujące purpurowy baldachim nad nią zrobione były z kości słoniowej. Podniosła głowę z poduszek o jedwabnej poszewce. Poczuła w dłoniach wyszywaną złotem kołdrę, która zsunęła się z niej do bioder, kiedy usiadła. Była w srebrzystej koszuli nocnej. W tamtej chwili, jej umysł zaczął powracać na tory logiki i strachu. Kto ją w to przebrał? Gdzie była? Jak długo była nieprzytomna? Jakim cudem nadal żyje?
Cóż, to tylko część tego rozdziału. Ucięłam go, bo jeszcze muszę pomyśleć nad tym co napisałam dalej i pewnie dużo pozmieniać.

CZYTASZ
Łów
FantasySamotnie żyjący malarz spędza swój czas w spokoju, w swoim domu na skraju morza. Jego codziennością jest monotonia, ale nie szczególnie mu to przeszkadza. Nagle, pewnego dnia, odwiedza go stara znajoma i kompletnie przewraca jego życie do góry nogam...