9

2.9K 207 13
                                    

Ronna

Zacisnęłam zęby, gdy kobieta, która przygotowywała mnie do ślubu, zaczęła sznurować wiązanie z tyłu sukni. Nie musiałam nawet się jej pytać, by wiedzieć, że nawet dla niej ta godzina jest absurdem, by wziąć ślub.

— Będę potrafiła oddychać? — wydusiłam z siebie, gdy zaczynało mi być duszno i to nie z powodu nadchodzącego wydarzenia.

— Przepraszam. — wymamrotała, ukrywając ziewanie, poluzowała nieznacznie wiązanie.

Rozległo się pukanie i bez zaproszenia wkroczył Alister w garniturze, w którym, niestety i to bardzo, wyglądał obłędnie. Wystarczyło krótkie spojrzenie na moją pomoc, by ta nagle znalazła w sobie energię i uciekła z pokoju, jakby gonił ją sam diabeł. Wyprostowałam się i spojrzałam na dawnego przyjaciela ze złością, która nie opuszczała, odkąd tylko powrócił.

— Mogłam być naga. — powiedziałam hardo.

— Ale nie jesteś. — wzruszył ramionami.

Wkroczył głębiej do pokoju, minął mnie i usiadł na łóżku. Ręce splótł, opierając je na kolanach i spojrzał na mnie, nie mówiąc ani słowa.

— Masz może jeszcze dla mnie jakieś wiadomości? — nawet nie ukrywałam sarkazmu.

— Ronni, chcę być szczery nim zejdziesz na dół, gdzie już czeka ksiądz.

— Czyli kościoła też nie będzie. — Przewróciłam oczami, pamiętając, jak zawsze irytował go ten gest. Najwidoczniej nic się nie zmieniło, bo zacisnął zęby i pięści.

— Posłuchaj tam — wskazał ręką na okno i na mrok panujący za nim — Jest teraz niebezpiecznie, a poza tym...

— Poza tym, co?! — przerwałam mu, zbliżając się do niego, wstał i również zrobił krok w moim kierunku. — Co chcesz mi jeszcze powiedzieć? Czekam, Alister, o ile to prawdziwe imię.

Zbliżałam się do niego czując na sobie ciężar sukni i upływający czas, który nigdy się nie zatrzyma, ani nie zwolni. Stanęłam, dopiero gdy dzieliły nas zaledwie centymetry.

— Chcę ci tylko  powiedzieć — wysyczał, biorąc głęboki wdech powietrza — że to mnie poślubisz za kilka chwil. — cofnęłam się zszokowana jego słowami. — To ja jestem tym tchórzem i zdrajcą. — kolejny krok, mężczyzna zrobiły krok naprzód. — To mnie oddał cię twój ojciec. Od początku wiedział, ale nie wszystko. Nasze pierwsze spotkanie , nasza przyjaźń, każde słowo i w końcu upozorowana śmierć to wszystko było starannie zaplanowane.

Poczułam za sobą chłodną ścianę, która była jedyną oznaką, że nie to się dzieje naprawdę. Przylgnęłam do niej, cicho wierząc, że mnie pochłonie.

— Nie masz dokąd uciec. — prawy kącik jego ust drgnął. — W przenośni i naprawdę.

Moja ręka wystrzeliła, jakby wiedziona własną wolą i natrafiła na jego policzek z głośnym plasknięciem, zostawiając duży i czerwony odcisk mojej dłoni. Nie wiem, co bardziej mnie zszokowało to, że go uderzyłam czy to, że sekundę później rzucił się na mnie jak bestia, która zawładnęła moimi ustami.

Związek krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz