24

2K 156 11
                                    

Drzwi nie zostały otwarte, choć z drugiej strony czułam obawę przed tym co mogłabym tam zobaczyć, a raczej nie zobaczyć. Alister czekał na mój kolejny wybuch , na kolejną obelgę , którą później rzuci mi w twarz.

Spuściłam głowę, czując na szyi palce, które oplotły moja skórę  jak stalowa obręcz. Odwróciłam się do niego zaskoczona tym posunięciem, jego oczy wyrażały tylko determinację. Przyparł mnie do drzwi, krzyżując nasze spojrzenia.

- Mam dość prób udowadniania ci, że nie życzę ci źle. - westchnął - dlatego wszystko wróci do takiego porządku jaki powinien być na samym początku naszego małżeństwa. Tym razem nie zapomnę o tej obietnicy. - ostatnie słowo powiedział twardo i z siłą. - Teraz wrócisz do samochodu i zaczekasz tam na mnie.

- A jeśli tego nie zrobię?-  powiedziałam, z trudem przełykając ślinę przez zaciśnięte gardło.

Prawa dłoń puściła moją szyję i zacisnęła się na moim prawym nadgarstku. Mocno i z pewnością zostawiając po sobie siniak. Nachylił się, a jego ciepły oddech owiewał mi twarz.

- Zrobisz to, inaczej nie radziłbym ci pokazywać się publicznie przez pewien długi czas.

- To groźba?

- Obietnica, która się spełnia. - spuścił wzrok na trzymany nadgarstek. - Więc jaka będzie twoja odpowiedz? Ruszysz tyłek do samochodu? Nie chcę więcej problemów, Ronno.

Zerknął w bok i wyprostował się nagle puszczając zarówno moją szyję jak i nadgarstek. Szybko zakryłam świeżo powstały siniak.

- On cię odprowadzi i spróbuj nie dodawać mi więcej wstydu, już i tak muszę posprzątać ten bałagan. - rzucił od niechcenia i odszedł w przeciwnym kierunku.

Popchnął mnie w kierunku jednego ze swoich ludzi. Ten złapał mnie w zacisnął palce na moim ramieniu, zapewne tak jak zalecił mu sam szef. Szliśmy w kierunku drzwi wyjściowych, a każdy dotychczas otwarty pokój był zamknięty z kluczami w zamkach.  Przy schodach już czekał zaparkowany samochód z włączonym silnikiem. Przyśpieszyłam w jego kierunku, ale nagle uścisk na moim ramieniu wzmocnił się każąc mi się zatrzymać. Spojrzałam na człowieka Alistera, który badał czujnie teren wokół schodów. Jedną ręką mnie trzymał jak nieposłuszne dziecko, a drugą trzymał pod marynarką, w kaburze. 

- Proszę się nie ruszać. - powiedział cicho i zasłonił mnie swoim ciałem w momencie, gdy samochód, który był zaledwie kilka metrów przed nami eksplodował odrzucając w tył zarówno mnie, jak i mojego ochroniarza. Ostatnie co pamiętam do odgłosy miliona kroków wokół siebie i ból z tyłu głowy, gdy upadałam na kamienne schody.



Związek krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz