13

3.1K 218 28
                                    

Ronna

- Jestem ciekawy, kiedy zrozumiesz, że takie dziecinne zabawy są co najmniej irytujące. — usłyszałam Alistera idącego w moją stronę. Podniosłam powieki, patrząc na niego nieprzytomnie, gdy usiadł przy mnie na kanapie. — Przestań, niszczyć. Zacznij budować. — dodał, zaciskając palce na moim nadgarstku.

— Gdy tylko wstanę, pójdę sobie to wytatuować— Nie kryłam nutki sarkazmu —albo mam lepszy pomysł, stwórzmy nową umowę, w której każdy z nas spisze swoje obowiązki.

Zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie z politowaniem.

— Moja słodka Ronna nadal nie potrafi zrozumieć, kto rządzi w tym związku. — wzmocnił uchwyt sprawiając, że powoli traciłam czucie w prawej dłoni. — Ale niech to się szybko zmieni, bo będziesz tylko traciła na wartości. — Zbliżył twarz. — A wiesz, co się robi z bezwartościowymi i używanymi rzeczami, prawda?

Niemal czułam ostrze tej groźby, która muskała moją skórę. Niewinna i niepozorna, ale bardzo niebezpieczna i stanowcza. Zaczynałam wierzyć, że nie zostaje mi nic innego, jak poddać się jego woli i udawać szczęśliwą żonę, która za zamkniętymi drzwiami jest więźniem własnej rodziny.

— Czego więc ode mnie oczekujesz? — odezwałam się, z trudem łapiąc oddech.

— Cieszę się, że wreszcie zadajesz właściwe pytania. — uwolnił moją rękę z uścisku i poklepał ją tak, jak nagradza się psa, który w końcu pojął trudną sztuczkę.

— Zacznijmy od twojej dyscypliny. — poluzował krawat u szyi i odpiął dwa górne guziki. — Chcę byś zrozumiała, że mogłaś trafić o wiele gorzej. Znam ludzi, nie tylko niższych w hierarchii od siebie, którzy gwałcą i biją swoje żony i kochanki. Jedno złe słowo czy gest, a prawdopodobnie nie wstaną z ziemi przez kilka dni, o głodzie nie wspomnę.

Mówił cicho, ale w moich uszach jego głos przypominał wrzask, krzyk, którego pragnęłam nigdy nie usłyszeć. Czułam jak jego oddech staje się coraz gorętszy, a jego wargi muskały moje usta. Potrafiłam jedynie patrzeć mu w oczy. Ramieniem objął moje plecy i przyciągnął mnie do siebie, od razu przechodząc do władczego pocałunku. Jeśli chciał bym zaczęła się go bać, to cel został szybko osiągnięty. Przerażał mnie, a ja nie wiedziałam co robić.

Przez wcześniejsze omdlenie nie miałam aż tyle sił, by dorównać mu w namiętności, ale jemu to nie przeszkadzało, brał tyle, ile mógł, ale wiedziałam, że później upomni się o jeszcze.

Położył dłoń na moim udzie, a jego palce wspinały się w górę. Moje usta zadrżały na znak protestu, a gdy już miałam mu powiedzieć, by przestał, Alister zabrał dłoń, jakby słysząc głos moje ciała.

— Widzisz? Potrafimy się dogadać.

Nasze czoła się zetknęły, ale jego wzrok nadal był skupiony na moich ustach, a jego palce bawiły się guzikiem od moich spodni.

— Chcę, byś była matką naszego dziecka. — powiedział, a ja się cieszyłam, że patrzył mi w oczy. Jego palce wślizgnęły się pod koszulkę i zaczęły rysować kółka na moim brzuchu. — Chcę by tam kiedyś żyło nasze dziecko.

— To prośba, czy rozkaz? — spytałam, czując, że jeszcze chwilę, a rozszarpię mu twarz.

— Na razie prośba, ale później rozkaz. — pocałował mnie w  czoło. — A teraz idź z powrotem spać. Cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie najważniejsze sprawy.

Ktoś czekał?

Związek krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz