20

2.6K 154 7
                                    

ALISTER

Wpatrywałem się w sufit niezdolny, by spojrzeć na drzemiącą na mnie Ronnę. Wiem, że mój stosunek do niej jest niespotykany w naszej rzeczywistości, a przez to niebezpieczny. Przez ten cały czas jestem ciekaw jak potoczyłoby się nasze życie, gdybym nie pracował dla jej ojca pod przykrywką. Jedno było jednak pewne, z pewnością nie czułbym tych drżeń, które pojawiają się za każdym razem, jak odbieram nieznany telefon, a pierwsze co słyszę to imię swojej żony wymawiane przez mojego człowieka w terenie. Powinienem zająć się teraz realizowaniem kontraktów zawartych zarówno z wrogami, sprzymierzeńcami, jak i ludźmi, którzy nie mają bladego pojęcia, kim jestem naprawdę. Jednak, zamiast tego nie potrafię się uspokoić i wrócić do swoich obowiązków, a to wszystko przez to, że nie potrafię odpuścić. Jeśli dalej będę podążać w tym kierunku, to finał  tej historii będzie bolesny i powolny kończący się niczym innym jak śmierć.

* * *

Poluzowałem krawat, nie odrywając wzroku od mężczyzny siedzącego przede mną. Mimo że  jest najdłużej pracującym dla mnie "człowiekiem z zewnątrz" to nadal nie miałem zamiaru pokazać, że choć trochę obdarzam go zaufaniem. 

- Dzieje się coś ważnego? - spytałem,  po przeglądaniu wszystkich zdjęć,  które dla mnie przyniósł.

- Ludzie Valeccia robią dziwnie niespokojni, jakby siedzieli na tykającej bombie. Wieści o twoim ślubie rozeszły się zastraszającym tempie do wszystkich ważnych ludzi w okolicy. Twoja żona pojawiła się na językach ludzi, z którymi warto się liczyć, a którzy nie są przychylni twojej osobie.  Stała się ich celem.

- To było do przewidzenia. - odparłem z udawaną obojętnością.- Jednak chcę byś podczas swoich dotychczasowych obowiązków przyjrzał się Volkowi, konkretnie chodzi mi o jego przeszłość. - schowałem przyniesione mi zdjęcia. - Chcę wiedzieć, z kim się spotykał , rozmawiał i zawierał umowy przez ostatnie dwadzieścia trzy lata. Oczywiście na koniec dostaniesz z tego tytułu odpowiednią premię. Jeśli nie chcesz nic dodać, możesz wyjść. - mężczyzna wstał, schylił głowę i wyszedł. Odczekałem chwilę, nim zająłem się następną sprawą wymagającą realizacji dzisiaj. 

Rozległo się pukanie. Spojrzałem na drzwi mówiąc "Wejść". Do środka wszedł jeden z moich zaufanych strażników, trzymając telefon w prawej ręce. Kiwnąłem głową, dając mu znak, by zaczął mówić.

- Mamy problem, w pobliżu pańskiej rezydencji zauważono grupę kilkuosobową ludzi należących do Valeccia. Zapewne nie przez przypadek się tam znaleźli i mimo że nic nie robią poza obserwacją okolicy, wszyscy w pańskim budynku są gotowi w razie ataku. - zacisnąłem pięści pod biurkiem. -  Pańscy ludzie czekają na dalsze polecenia.

- Moja żona jest w teraz najważniejsza i zapewne ich obecność jest właśnie sprowokowana jej osobą. Ukryjcie ją  i uważnie się przyglądajcie ruchom intruzów. To może być odwrócenie naszej  uwagi od prawdziwego ataku. Przygotujcie samochód, zaraz wyjeżdżamy. - ostatnie warknąłem, uderzając pięścią w blat biurka, a szklanka leżąca przy jej skraju spadła roztrzaskując się na milion kawałeczków.

Ostatni w najbliższym czasie


Związek krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz