5. Nerwy na wodzy.

458 35 0
                                    


Powoli zaczyna świtać, gdy Thor udaje się do pokoju medyków z jedną drugą sprowadzonych przez siebie gość, Jane Foster.

Kawał czasu jej nie widziałam. Nie zmieniła się tak bardzo nawet jak na człowieka.

„Druga połowa gości" pod postacią Asnira czeka ze mną, Lokim oraz Sif pod komnatą.

- Nie podoba mi się to.- mówi brunetka.

- Fakt. Jeśli to ona wchłonęła Æther...- wtrąca się Asnir, ale nie dane jest mu skończyć.

- Nie o to mi chodzi!- wybuch brunetki dla większości jest niezrozumiały, ja natomiast domyślam się o co chodzi.

Proszę zatem szwagierkę o pójście na stronę aby ją nieco uspokoić.

- Chodzi o to, że to jego była, prawda?- pytam wprost.

- Tak.- wzdycha kobieta- Wyjaśnij mi po co on się pytał Heimdalla gdzie ona jest? Co go tak naprawdę ona obchodzi? I nie dam sobie wmówić tego, że chodziło tylko i wyłącznie o Æther. Jeśli go wchłonęła to po tym jak poszedł się o nią pytać. Tamora, czy ty... czy ty myślisz, że on może coś jeszcze do niej czuć?-

Toś mnie spytała... Co ci mam odpowiedzieć? Że nie? Że tak? Że nie wiem? W sumie to faktycznie nie wiem.

- Sif... ja tylko chciałam cię uspokoić. Mimo wszystko to są wasze sprawy. A poza tym nie tylko Thor, ale i Loki będzie mi miał za złe, że się wtrącam.-

- Tamora, posłuchaj, ja wiem, że Thor to brat twojego męża, ale... ale jeśli zauważysz coś podejrzanego, to proszę przysięgnij, że mi powiesz.-

Skoro tak stawiasz sprawę...

- Dobrze, przysięgam. A teraz już się nie denerwuj. Potrzebuję cię w pełni sił fizycznych i umysłowych.- mówię uśmiechając się, mam nadzieje, pocieszająco i kładę kobiecie rękę na ramieniu.

- Masz racje.- Sif bierze głęboki oddech- Nerwy na wodzy.-

- Co to ma znaczyć?!- nagle aż podskakuję w miejscu, słysząc podniesiony głos Odyna.

- Tyle by było z nerwów na wodzy.- szepczę do szwagierki.

- Czy to prawda, że Thor sprowadził tu śmiertelniczkę?- pyta Wszechojciec, a ja machinalnie kiwam głową po czym ją spuszczam.

Szykuję się awantura.

Odyn wchodzi do pokoju medyków, zostawiajac za sobą otwarte drzwi. Słyszę jego rozmowę z gromowładnym.

- Czy me słowa to hałas, który puszczasz mimo uszu?-

- Jest chora.- odpowiada Thor.

- Jest śmiertelna. Choroba to u nich normalny stan. A jeśli jest tak, jak podejrzewamy... stanowi dla nas zagrożenie. I trzeba się jej pozbyć.-

Aleś ty miły, Odynie. Jakbym była na miejscu Jane to... eh szkoda gadać. On się nigdy nie nauczy.

- Pozbyć?- szepcze do mnie Asnir- Jeśli wchłonęła Æther i się jej „pozbędziemy" to energia długo nie pozostanie bez nosiciela. Przejdzie do kolejnej osoby.-

- A jeśli nie pozbędziemy się Ætheru, z kolei, to ona umrze, bo jej ciało nie wytrzyma takiej ilości energii.- stwierdza Loki- Tak czy siak umrze.-

- Dzięki za twój optymizm, skarbie. Naprawdę jest bezcenny.- mówię, z ironią, po czym pytam- A nie da się tej energii gdzie indziej przechować? A najlepiej zamknąć tak gdzie była. Znając życie zniszczenie tego jest niemożliwe.-

- Już i tak jesteśmy na celowniku Mrocznych Elfów. Tylko patrzeć jak się tu zjawią. Ale Thor jak to Thor, wybierze życie jednostki nad dobro królestwa.- mówi Loki i odwraca głowę w kierunku rozmawiających, króla i księcia regenta.

- Sprowadzić śmiertelnika do Asgardu to jak zaprosić kozę na uroczysty bankiet.- rzecze Wszechojciec i tym razem Jane się oburza.

- Czy on właśnie..?- kobieta zwraca się do Thora, który kręci głową, niemo prosząc ją żeby milczała, ale Jane nie zamierza tak postąpić.

- Za kogo się pan uważa?- pyta Odyna, a ja z jednej strony chcę parsknąć śmiechem, a z drugiej uciekać aby nie patrzeć na aferę jaka się lada moment rozegra.

Nie zliczę ile razy ja chciałam tak powiedzieć Odynowi.

- Jestem Odyn.- mówi stanowczo, Wszechojciec- Król Asgardu. Pan dziewięciu królestw.-

- Oh...- szatynka nie wydaje się nawet odrobinę pod wpływem „aury wielkości" jaką roztacza, a raczej usiłuje roztaczać Odyn- Ja jestem...-

- Wiem dobrze ktoś ty. Jane Foster.-
Kobieta uśmiecha się lekko i odwraca do Thora.

- Powiedziałeś o mnie tacie?- pyta, a ja uderzam się otwartą dłonią w czoło.

Loki parska śmiechem, Asnir wzdycha, a Sif gwałtownie się prostuje.

No ja ją chyba zaraz...-

- Sif, nerwy na wodzy.- mówię i szturcham mojego męża w bok aby przestał się śmiać.

- Okrutna jesteś, skarbie. Żeby tak mi się śmiać nie dawać.-

- Odstawić ją na Midgard.- wszyscy zamieramy, gdy Odyn zwraca się do swoich wojowników.

Ci podchodzą bliżej.

Chwila, a jeśli..?

- Nie dotykajcie jej!- krzyczę, ale zbyt późno.

Po tym jak strażnicy łapią Jane za ramiona odpycha ich czerwone pole siłowe. Cała, moja grupa odskakuje od drzwi jak oparzona.

- Co z nią?- pytam, wchodząc do środka.

- Tamora, wracaj tu.- Loki idzie za mną- Dopiero co mówiłaś żeby jej nie doty...-

W tamtym momencie Thor obejmuje twarz Jane dłońmi, a na zewnątrz rozlega się dźwięk uderzenia metalu o ziemie. Sif upuściła swój miecz. Brunetka podnosi go z ziemi i odchodzi w zawrotnym tempie.

Thor... ty idioto. Ty przeklęty idioto... No po prostu nie wierzę...

Loki odchrząkuje.

- Lepiej jej nie dotykaj.- zwraca się do brata.

- Jeśli do tej pory to coś na mnie nie przeszło...-

- Tego nie możesz być pewien.-

- Tamora?- słyszę słaby głos szatynki i spoglądam na nią- To naprawdę ty?-

- Cześć, pani doktor.- mówię, uśmiechając się lekko.

Domyślam się, że Jane czuje się podobnie źle jak ja kiedy pierwszy raz przybyłam do Asgardu, a dodatkowo jest mocno osłabiona fizycznie. Wolę jej nie denerwować.

- Pani profesor.- poprawia mnie kobieta, a Odyn podchodzi do niej i przesuwa dłonią po jej przedramieniu.

Wszystkie obecne tam żyły znaczą się na czerwono i wygląda jakby coś się w nich przemieszczało. Nie jest to jednak krew, a maleńkie, czerwone, przypominające błyskawice iskierki.

Tak jak wtedy na niebie.
Czyli jednak Æther...

- Idziecie ze mną.- rozkazuje Odyn, wskazując na Jane, Thora i na nas- Wy też. I zabierzcie ze sobą także Sif.-

Ad meliora|marvel ff|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz