14. Gorjahi.

361 36 8
                                        


- Jesteś gotowa?- słysząc słowa jakie Thor kieruje do Jane czuję złość, jednak szybko ją od siebie odganiam.

Ona nie będzie musiała walczyć z tymi na dole. Na co ma być gotowa?!

Bracia podchodzą do krawędzi i zaczynają ze sobą rozmawiać.

- Przez ciebie wszyscy zginiemy.- stwierdza Loki, posępnie.

- Możliwe.- ze strony gromowładnego pada równie smętna odpowiedź.

Trzy... dwa... jeden!

Brunet wyciąga swój sztylet i dźga brata po czym spycha go w dół zbocza. Przerażona Jane od razu zaczyna krzyczeć podczas, gdy Loki zsuwa się na dół. Chcę iść za nimi tak jak było w planie, ale Asnir mnie przytrzymuje.

- Co ty wyrabiasz?!- patrzę na niego zdezorientowana i przerażona.

- Loki mi kazał.-

- Co?!-

- Miałem cię tu zatrzymać, żeby ci się nic nie stało.-

- Od kiedy ty robisz to, co każe ci Loki?!-

W trakcie naszej wymiany zdań gromowładny kończy swoją „podróż" w dół zbocza, a Jane zbiega w dół. Loki natomiast odgrywa całą swoją rolę i, gdy tylko szatynka dopada do Thora, łapie ją w pasie.

- Malekith!- krzyczy- Przyniosłem ci prezent!- dodaje rzucając szatynkę pod same nogi wroga.

- Asnir, puść mnie...- patrzę błagalnie na kuzyna.

- Przysiągłem cię chronić. I tak będzie.- odpowiada, mocniej mnie przytrzymując- Nigdzie nie pójdziesz.-

- Ale...- milknę, gdy Malekith zamiast do Jane podchodzi do leżącego Thora.

Staje nad nim i patrzy, a potem kiwa głową na swojego pomocnika.

Ten wyciąga dziwną broń zza pleców i strzela z niej prosto w zbocze. Ziemia pode mną i Asnirem osuwa się i zanim zdążymy zareagować spadamy na sam dół, wprost pod nogi Elfa.

Ta, bardzo nigdzie nie poszłam.

- Spójrz na mnie...- zamieram, słysząc głos Malekitha oraz w momencie, gdy ten łapie mnie za podbródek i w ten sposób unosi mi głowę do góry.

- Widzisz co mi zrobiłaś?!-

Patrzę na jego okropnie zdeformowaną, spaloną twarz, ale nie czuję wstydu za to co mu zrobiłam. Czuję dumę.

Asnir stara się odsunąć mnie od wroga, ale powstrzymuje go Loki.

- Ani drgnij, Egirson.- mówi brunet w taki sposób, że nazwisko mojego kuzyna brzmi jak obelga.

Zapewne tak miało wyglądać...

- Pytałem cię o coś.- powtarza Malekith.

- Widzę.- odpowiadam, mimowolnie unosząc kąciki ust- Widzę.-

Mroczny Elf wciąż mierzy mnie wzrokiem, a jednocześnie unosi dłoń. Jane zaczyna się unosić, a po chwili wydostaje się z niej czerwona esencja Ætheru. Robi to przez oczy, nos i usta co wygląda naprawdę przerażająco.

Kobieta upada nieprzytomna na ziemie, a wtedy Asnir podnosi mnie  i odpycha w bok. Tymczasem Elfy orientują się o naszym podstępie i między nimi, a Lokim i Thorem wywiązuje się walka. Gromowładny łapie esencje Ætheru w ciasną zbitkę swoich błyskawic po czym owa esencja wybucha na czerwono, tworząc charakterystycznego „grzyba". Wznosi tym samym w górę masę pyłu, który opada dopiero po chwili. Wtedy orientuję się, że Asnir znowu mnie przytrzymuje.

Na ziemi zaczynają się pojawiać czerwone kryształy, a po chwili jakaś nieznana siła je unosi. To Malekith nimi steruje. Chce samemu wchłonąć Æther co niestety mu się udaje. Jego spalona do połowy twarz jest teraz czarna, do kontrastu z białymi włosami. Ale najgorsze są oczy. Czarne z czerwonymi tęczówkami.

Elf oddała się do statku, podczas gdy na nas rusza reszta jego towarzyszy. Thor i Loki zaczynają z nimi walczyć podczas, gdy Asnir próbuje odciągnąć mnie i Jane z miejsca zagrożenia. Z szatynką nawet mu idzie, ze mną ma gorzej, co cały czas się wyrywam.

- Przestań się szarpać!- krzyczy Jane- Uciekajmy stąd! Poradzą sobie!

- Nie zostawię ich samych!

- Tamora, chodź!- ponagla mnie Asnir po czym puszcza szatynkę żeby złapać mnie obiema rękoma.

- Zabierz ją stąd! Już!- nagle do naszych uszu dociera głos bruneta, a chwile potem prawa ręka Malekitha rzuca czymś przypominającym granat w naszą stronę.

To coś wybucha tworząc wir ssący. Gdyby nie szybka interwencja Thora, Loki skończyłby w środku.

Na wszystkich bogów...

Gromowładny korzysta ze swojego młota żeby wlecieć w Elfy wchodzące do statku-matki. Niestety odbija się od nich i ląduję kilkanaście stóp dalej. Młot wylatuje mu z rąk, a „ prawa ręka Malekitha" rusza w jego kierunku.

Posyłam solidną porcje płomieni pod jego nogi przez co nieosłonięte przez zbroje podeszwy butów zaczynają się palić. Tamten kilka razy karykaturalnie podskakuje po czym upada i wlepia we mnie wrogie spojrzenie. Wstaje z ziemi i wygląda jakby lada moment miał rozpocząć szarże w moim kierunku. Mówi coś ale jestem w stanie wyłapać jedynie gorjahi*.

- Skarbie, uciekaj! Uciekaj!- krzyczy Loki i Mroczny Elf spogląda na niego z zaciekawieniem.

- Skarbie?- nagle wszyscy zamieramy z przerażenia, gdy „prawa ręka" odzywa się po naszemu- No, proszę. Twoja żona?- wróg sięga do kieszeni i wyjmuje z niej grot strzały.

Od kiedy on mówi po naszemu?!

Zabije mnie.

Brunet próbuje jakoś powstrzymać tamtego, ale Elf przewraca go z impetem na ziemie, tak, że Loki uderza głową w podłoże, po czym rozpoczyna szarżę.

Nie!

Wtedy Asnir odpycha Jane najdalej jak może, łapie mnie za rękę i zaczynamy uciekać.

- Na zbocze! Szybko!- woła mój kuzyn i zaczyna wciągać mnie za rękę pod górę.

Elf do nas dobiega, a ja orientuję się, że zarówno Loki jak i Thor są nieprzytomni albo na wpół przytomni.

- Uważaj na głowę!- wrzeszczy Asnir, ale jest już za późno.

Przeciwnik chwyta mnie za całą ręką za włosy, które mam spięte w ciasnego koka. Przez to, ten się rozwala, a napastnik z tego korzysta. Łapie mnie za luźne kosmyki i zaczyna ciągnąć w dół zbocza. Wierzgam nogami na tyle mocno, że nawet kilka razy kopię oprawcę w twarz.

Asnir zjeżdża po zboczu za nami, wyjmuje miecz i z jego pomocą odcina mi część włosów, które trzyma w garści Mroczny Elf. Mój kuzyn odciąga mnie na bok i zaczyna walczyć z przeciwnikiem. W końcu skacze na niego i obaj staczają się na sam dół. Zbiegam za nimi, przy okazji dostrzegając, że Loki z Thorem powoli podnoszą się z podłoża.

W wirze walki, Asnirowi wypada miecz. Mężczyzna rzuca się pędem w jego stronę żeby złapać broń, a ja usiłuję trafić Mrocznego Elfa z płomieni. Mój kuzyn dobiega do miecza, łapie go i wbija w klatkę piersiową potwora.

Nauczona tym co stało się wcześniej jestem przekonana, że nie zrobiło to Mrocznemu dużej krzywdy.

Asnir wyjmuje miecz i jeszcze kilkakrotnie uderza w przeciwnika, ale wciąż nie pojawia się ani jedna kropla krwi.  Mimo to Elf pada na kolana.

- Asnir, odsuń się od niego!- krzyczę, ale jest już za późno.

Wróg wyciąga zza cholewy buta grot strzały, który najwyraźniej wcześniej tam wrzucił i wbija go mojemu kuzynowi w serce.

———————————————————————
gorjahi: umierać

Ad meliora|marvel ff|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz