12.

6.7K 166 9
                                    

- Już, już spokojnie. Zaraz poszukamy twojej mamy, Tori jest bezpieczna w szkole, a Liam pilnuje..- nie dokończył, bo usłyszeliśmy strzały dobiegające z kuchni.

Nico pomógł mi wstać, po czym udaliśmy się do kuchni, gdzie na podłodze leżał Liam, wraz z Matt'em. Nico podbiegł do niego, żeby zobaczyć czy jest przytomny. Jak spojrzałem na Matt'a zobaczyłem, że został postrzelony w brzuch, nogę i ramie. Rozejrzałem się wokół, żeby zobaczyć gdzie jest mama, ale nigdzie jej nie widziałem. Spojrzałem na Liama, który z pomocą Nico siadał na krzesło.
-W kanciapie. - powiedział i na mnie spojrzał. - No idź - zrobiłem to, co powiedział przyjaciel. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem przerażoną mamę. Gdy tylko mnie zobaczyła, w jej oczach pojawiło się coś w stylu ulgi, ze to ja. Najszybciej jak tylko mogłem kucnąłem przy niej i przytuliłem. W środku byłem rozbity, ale mam nadzieje, że nie było tego po mnie widać.
-Gdzie on jest? - usłyszałem kobiecy głos.
-Idź do niej. - odezwała się mama -Poradzę sobie. - wyszedłem z kanciapy i spojrzałem w stronę gdzie była reszta, była tam też ona.
-Jezu, Dylan. - podbiegła do mnie i mnie przytuliła -Co on ci zrobił..- na początku byłem zaskoczony i nie wiedziałem co zrobić, ale po chwili odwzajemniłem uścisk.
-Nic takiego Księżniczko, już jest dobrze. - powiedziałem po chwili ciszy. -teraz musimy zastanowić się co z nim zrobimy. - odsunęła się ode mnie i spojrzała w stronę, w którą ja patrzyłem.
-No, jak narazie trzeba was wszystkich opatrzyć, bo nie wyglądacie najlepiej, oprócz mnie - powiedział Nico. -przynieście mi apteczkę.
-Pomogę ci. - powiedziała blondynka
-Nie, dam sobie radę. - powiedział stanowczo Nico, a Viktoria stanęła jak wryta w ziemie i spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
-To chociaż opatrzę ciebie, Dylan. - po chwili spojrzała na mnie -Chodź na górę.
-Jasne, Nico dasz sobie radę? - spytałem przyjaciela, który próbował jakoś opatrzyć rany Liama.
-Tak, dam. - powiedział nawet nie patrząc na mnie, był tak skupiony żeby nie sprawić mu bólu.
-Okej. - po tym poszedłem za Tori. Jak już byliśmy u mnie w pokoju to usiadłem na łóżku, a ona wyciągnęła apteczkę z szuflady, gdzie zawsze ją trzymam.
-Bardzo boli? - spojrzała na moje rany. Z czego co czułem to byłem poobijany na brzuchu i twarzy.
-Bywało gorzej - powiedziałem, a gdy przyłożyła mi wacik do rany, zasyczałem.
-Jasne - uśmiechnęła się lekko i spojrzała na mnie, dalej trzymając wacik na ranie.
Po czasie, jakby wypadła z transu, wzięła wacik i nakleiła plaster.
-Musisz..em..podnieść koszulkę, żebym mogła..no. - spojrzała na mnie znów, swoimi niebieskimi oczami.
-Tak, już. - po czym ściągnąłem koszulkę, która z reszta była cała we krwi i rzuciłem ją gdzieś na bok. Dziewczyna spojrzała na mój brzuch, po czym zaczęła czyścić kolejne rany.

**Tori**
Po wyjściu ze szkoły, jak najszybciej chciałam dostać się do domu Dylana. Jednak chyba naprawdę nie było mi to dane. Usłyszałam za sobą głos Oliviera.
-Hej, stój.
-Słuchaj. - odwróciłam się w jego stronę -Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, w szczególności teraz. - po czym chciałam odejść, ale poczułam dłoń na jego nadgarstku -czego nie rozumiesz? - po raz pierwszy na niego spojrzałam. Wyglądał, inaczej. Nie wiem, jakoś nie przyglądałam mu się od zerwania naszej przyjaźni. Znaczy, jeśli można nazwać to zerwaniem przyjaźni. Zostawił mnie, zaczął śmiać tak samo jak inni, z tych głupich zdjęć. Wyrwał mnie z przemyśleń.
-Mogę cię zawieźć. - zaproponował.
-Chyba jednak spasuje. -uśmiechnęłam się sztucznie.
-Vic, proszę, wiem że nie naprawie tego wszystkiego, ale daj mi chociaż się tam zawieść. - powiedział, jakby mu zależało, śmieszne. Ale potrzebowałam transportu.
-Okej, ale prosto do Dylana.
-Nie ma sprawy. - dopiero po tych słowach, poczułam rozluźnienie jego dłoni na nadgarstku, a po jakiś dwóch sekundach, nie czułam już jej w ogóle.

Gdy jechaliśmy, nie rozmawialiśmy w ogóle. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że nie jedziemy do domu Dylana.
-Miałeś jechać do Dylana! - wrzasnęłam.
-Wiem, pojedziemy. Najpierw chce ci coś pokazać.
-Olivier, to nie jest odpowiedni moment. Muszę tam jechać. - powiedziałam, już nie zdenerwowana, a przerażona.
-To zajmie tylko chwile, obiecuje.
-Nie ufam ci..-powiedziałam tylko pod nosem, a on wypuścił głośno powietrze i skręcił w uliczkę, która kojarzyłam z czasów dzieciństwa. - Naprawdę? Na wspomnienia ci się teraz zebrało? - zapytałam patrząc w okno, ale nie uzyskałam odpowiedzi, a auto się zatrzymało. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, ale on patrzał na coś innego. Podążyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam koparki, jakieś piaski i wykopane dziury.
-Pamiętasz to miejsce? - spytał dalej patrząc w tamtą stronę. -To tutaj wszystko się zaczęło.
-Olivier..
-Wiem, że to głupie, ale po tym jak cię straciłem, przez swoją głupotę, siedziałem tutaj codziennie, z nadzieją ze przyjdziesz, a ja będę mógł cię przeprosić i znów będzie jak dawniej. - spojrzałam na niego, a w środku poczułam coś dziwnego. Zawsze uważałam, ze nie żałował tego co zrobił.
-Skoro żałowałeś, to dlaczego nie podszedłeś w szkole?
-Nie wiem, tchórzyłem. Byłaś taka szczęśliwa przy Samancie, ze nie chciałem tego psuć.
-Ale przecież..nie popsuł byś tego. - powiedziałam do niego.
-Gdy któregoś dnia, przyszedłem tutaj jak zawsze, zobaczyłem jak na bramce była wywieszona karteczka ,,teren budowy". Nie wiedziałem o co chodzi, przecież był to plac, na którym bawiło się dużo dzieci, nie był on stary. Potem jednak się dowiedziałem, ze brakuje im miejsc na parkowanie, wiec burzą plac, żeby zrobić więcej parkingu. Coś we mnie pękło. Tylko ten plac mi po tobie pozostał, a oni go chcieli burzyć. - spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłam łzy. - strasznie żałuje, że cię wtedy zostawiłem i się z ciebie śmiałem. Nigdy sobie tego nie wybaczę, wiec nie oczekuje tego od ciebie. - w moich oczach tez zaczęły się pojawiać łzy, gdy przypomniało mi się, jak się wtedy czułam.
-Olivier..ja nie potrafię..- tyle byłam w stanie powiedzieć - nie potrafię ci tego wybaczyć, nie teraz..- spojrzałam na swoje ręce
-Jasne, rozumiem. - po czym ruszył.
Przez cała drogę nie rozmawialiśmy. Gdy stanęliśmy pod jego domem, nawet nie spojrzałam na niego, a powiedziałam tylko ciche ,,dziekuje" i wyszłam. Weszłam do domu, od razu wbiegając do kuchni zobaczyłam Nico i rannego Liama. Za nimi leżał Matt, był chyba nie przytomny
-Gdzie on jest? - spytałam.
Po chwili zza drzwi od kanciapy wyszedł, równie poraniony Dylan.
-Jezu, Dylan. - bez zastanowienia podbiegłam do niego i go przytuliłamz -Co on ci zrobił..- na początku był zaskoczony i nie wiedział co zrobić, ale po chwili odwzajemnił uścisk.
-Nic takiego Księżniczko, już jest dobrze.- powiedział po chwili ciszy. -teraz musimy zastanowić się co z nim zrobimy. - odsunęłam się ode niego i spojrzałam w stronę Matt'a który, jak teraz zauważyłam, był postrzelony.
-No, jak narazie trzeba was wszystkich opatrzyć, bo nie wyglądacie najlepiej, oprócz mnie. - powiedział Nico. -przynieście mi apteczkę.
-Pomogę ci. - zaproponowałam
-Nie. Dam sobie radę - powiedział Nico, a ja stanęłam jak wryta w ziemie i spojrzała na niego pytającym wzrokiem. Wiedziałam, że za mną nie przepada, ale aż tak, ze odmawia proponowanej pomocy?
-To chociaż opatrzę ciebie, Dylan. - spojrzałam wiec na Dylana - Chodź na górę.
-Jasne, Nico dasz sobie radę? - spytał przyjaciela, który próbował jakoś opatrzyć rany Liama.
-Tak, dam. - powiedział nawet nie odciągając wzroku od tego co robił.
-Okej - po tym poszedł za mną do jego pokoju. Jak już byliśmy w pokoju to usiadł na łóżku, a ja wyciągnęłam apteczkę z szuflady.
-Bardzo boli? - spojrzałam na jego rany.
-Bywało gorzej - powiedział, a gdy przyłożyłam wacik z wodą utlenioną, zasyczał.
-Jasne. - uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam mu w oczy, dalej trzymając wacik na ranie. Jakie on ma piękne oczy..jezu..dlaczego ja wcześniej nie wiedziałam jego oczu, które przy świetle nocnym są ciemno brązowe, wręcz wpadające w czarne, a za dnia są jasne, jakby zmieniały się z ciemnego na jasne.
Po czasie, zorientowałam się że za długo patrzę, zabrałam wacik i nakleiłam plaster.
-Musisz..em..podnieść koszulkę, żebym mogła..no. - spojrzałam na niego znów, jezu onieśmielił mnie..
-Tak, już. - po czym ściągnął koszulkę, która z reszta była cała we krwi i rzucił ją gdzieś na bok. Spojrzałam na jego umięśniony brzuch, na którym było kilka siniaków i zadrapań z których sączyła się krew. Wzięłam czysty wacik i zaczęłam obmywać mu te rany.
-Gdzie byłaś? - spytał mnie po jakiś dwóch minutach milczenia, gdy już prawie kończyłam.
-Ym, pobiegłam do szkoły, powiedziałam Liamowi co sie dzieje, a potem zemdlałam na boisku i chłopaki zabrali mnie do szatni, gdzie po jakiejś godzinie się ocknęłam. - spojrzałam na niego, który wydał się zaciekawiony.
- A potem? Nie było cię jakieś 2,5h godziny, chyba ze straciłem poczucie czasu.
-Ym, potem rozmawiałam chwile z Rogerem, a potem zawiózł mnie tu Olivier
-O czym rozmawiałaś z Rogerem? - spytał Dylan, a ja trochę się przeraziłam, bo nie wiem jak zareaguje, gdy dowie się, ze wiem wszystko..

No to jesteście ciekawi co wie Tori? Mam nadzieje się wam się podoba!

Pozdrawiam, Blondyna❤️

Nienawidzę cię, kochanie || ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz