22.

5.3K 144 8
                                    

Kocham ją i teraz mogę dla niej zrobić dosłownie wszystko.

**Tori**

Leżałam patrząc w sufit i zastanawiając się, co będę robić przez następne kilka godzin.
Minęły już 5 dni, odkąd Dylan pojechał na pomoc chłopakom. Ostatni raz go widziałam, kiedy jechał samochodem. To były ostatnie chwile kiedy na niego spojrzałam, a teraz nie wiem kiedy zobaczę go znowu.
Przez dwie noce nie mogłam spać. Dopiero na trzeci dzień, leżąc na kolanach Elle, kiedy ta próbowała mi wpoić to, że wszystko będzie dobrze gładząc przy tym po plecach, zasnęłam. Obudziłam się następnego dnia, koło godziny 12.
A teraz leżałam. Oglądałam każdy szczegół rogu na suficie. W pewnym momencie chwyciłam iphone'a w obudowę w pączki, który leżał na szafce i odblokowałam go, sprawdzając godzinę.
16:34
Dokładnie taką godzinę wskazywał wyświetlacz.
Prócz godziny, kilkunastu powiadomień z różnych aplikacji, miałam ten nieodebrane połączenia i wiadomości od Samanty. Było ich gdzieś ponad 100, a ja dalej nie miałam ochoty oddzwaniać, czy nawet odpisać głupie ,,żyje, nie martw się. Niedługo się odezwę"
Ale czy ja żyje?
Fizycznie, tak.
Psychicznie, nie.
Może i brzmi to jak typowa 11-sto latka z depresją, ale tak było.
Wyglądałam jak wrak człowieka. Podkrążone i zakrwawione oczy od płaczu w nocy, opuchnięte i spierzchnięte usta i rozczochrane i tłuste jak masło włosy, spięte w rozpalonego i tak koka.
W sumie, szczerze mówiąc nie dziwie się sobie.
Mężczyzna, który chce zabić chłopaka z którym mieszkam i myśli, że jestem w związku, rozpierdala mnie od środka.
A właściwie, jestem w związku z Dylanem O'Brienem?
Tak naprawdę żadna ze stron tego nie potwierdziła. Ani ja, ani Dylan.
Czyli w sumie, nie jesteśmy.
Poczułam nagłe wbiracje na brzuchu, na którym jakimś cudem leżał telefon. Nawet nie wiem kiedy, położyłam tam urządzenie. Podniosłam je z nadzieją, że dzwoni brunet. Jednak nadzieje się nie sprawdziły, bo dzwoniła Sam. Muszę w końcu odebrać, bo inaczej nie wiem co zrobi. Odczekałam chwile, zastanawiając się przy okazji co jej powiedzieć. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i nawet nie przykładałam telefonu do ucha.
-Viktoria! Czy ty jesteś dziewczyno, normalna?! Nie dajesz mi znaku życia od kilku dni, kiedy się do ciebie dobijam! Kurwa dzwoniłam, pisałam a ty nawet łaskawie nie odczytałaś! - nawet na odległość 15 centymetrów słyszałam dokładnie każde wypowiadane przez nią słowo. -Człowieku! Byłam nawet kurwa pod domem Dylana, ale nikogo kurwa nie zastałam! Myślisz, że..
-Czekaj, gdzie byłaś? Kiedy? - przerwałam jej, czego pewnie zielonooka się nie spodziewała, bo przez chwile milczała, a we mnie strach rósł coraz bardziej.
-No przed domem Dylana, w którym aktualnie powinnaś mieszkać - kpina w jej głosie była wyczuwalna nawet przez telefon -Wczoraj po południu, jakoś o 16:00
-Widziałaś tam kogoś? Ktoś się tam kręcił?
-Um..chyba nie, ale co się dzieje? - była i zdezorientowana i wściekła.
-Nie mogę tego wytłumaczyć, nie teraz, nie przez telefon.
-W takim razie się spotkajmy.
-Nie, nie mogę.
-Ale dlaczego? - westchnęła przeciągłe -ciagle ostatnio nie możesz. Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim.
-Tak, ale to nie jest ten moment..nie ten czas..- nie wiem jak wybrnąć z takiej sytuacji. Od zawsze mówiłyśmy sobie wszystko. Byłyśmy wręcz nie rozłączne. Nie było rzeczy, o której nie wiedziałam o niej, a ona o mnie. Teraz już nie mogła wiedzieć wszystkiego..
-W takim razie kiedy?
-Odezwę się.
-Jasne, cześć -po tych słowach rozłączyła się. Słychać było po jej głosie, że się zawiodła. W sumie nic dziwnego, jakby to było w odwrotną stronę, tez byłabym zawiedziona. Jednak naprawdę nie mogłam jej powiedzieć tego, a już napewno nie w środku tego całego zamieszania.
Po kolejnej godzinie siedzenia w tym domu i tym razem, liczenia kafelków na ścianie w łazience, siedząc przy ścianie, uznałam że muszę stąd wyjść. Nie mogę siedzieć ciagle w czterech ścianach i nic nie robić. Z tego co widziałam, Adrien robi dziś ognisko, z racji tego, że jest piątek i w miarę ładna pogoda. Pójdę, co mi tam. Miejmy nadzieje, że nie spotkam tam Sam.
Gdy wstałam i spojrzałam na siebie w lustrze, powstało mi w głowie pytanie.
Czy ja dam radę ogarniać się do normalnego wyglądu?
No cóż..spróbujmy.
Ściągnęłam wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic, myjąc od razu przy tym głowę. Nałożyłam na nie  ręcznik i ciało wytarłam drugim. Z racji takiej, że i tak byłam sama w domu przeszłam nago przez kawałek korytarza i weszłam do pokoju.
Całe szczęście Elle kilka dni temu przyniosła mi kilka ciuchów i innych potrzebnych rzeczy z domu. Wchodziła chyba tyłem, tak ze jakby nawet był ktoś w domu to nie zauważyłby, że weszła.
Wybrałam jakiś zwykły, biały top w lekkim wycięciem w dekolcie i do tego czarne spodnie z dziurami na kolanach. Na dole mam czarne vansy, a na to zarzucę jeszcze ramoneskę. Potem zaczęłam kierować się z powrotem do łazienki, alby pomalować się nieco mocniej niż codziennie. Dałam podkład, którego rzadko używałam, na to dużą warstwę korektora, zrobiłam kreski i wytuszowałam rzęsy. Na usta nałożyłam czekoladową pomadkę i na wszystko nałożyłam puder. Potem rozczesałam i wysuszyłam włosy. Po skończeniu wszystkich czynności spojrzałam kolejny raz na siebie i byłam z siebie naprawdę dumna. Nie było widać po mnie zmęczenia ani opuchniętych od płaczu oczu, co pocieszało mnie najbardziej.
Schodząc napisałam sma'a Elle, że wychodzę i wrócę trochę później.
Nie będzie zła ani nic, bo sama proponowała mi żebym wyszła i na chwile zapomniała o tym wszystkim co się teraz dzieje.
Wyszłam przed dom, zamykając go i wkładając klucz tam, skąd Dylan go ma początku wyciągnął.
Spojrzałam przed siebie biorąc głęboki oddech świeżego powietrza i przymykając oczy. Przez to ze siedziałam kilka dni w domu, nie byłam na dworze ani na chwile. Przyznam, że świeże powietrze w lesie to jest najlepsze co może być.
Po chwilowym staniu i wąchaniu świerków i sosen ruszyłam w stronę wyjścia z lasu i działki.
Szłam grzebiąc w telefonie już jakieś 20 minut, ciesząc się, że już słyszałam muzykę dobiegająca z plaży na której było ognisko. Adrien był bogatym dupkiem, a to wszystko była jego.
Weszłam na piasek, klnąc siebie za to, że wzięłam vansy na plaże. Już stąd widziałam ludzi, którzy całowali i obmacywali się na maskach samochodów. Obleśne, jak ludzie moją to robić w miejscu publicznym? Mogę się założyć, że w którymś z tych samochodów ktoś się pieprzy. Spojrzałam jeszcze w telefon, ma którym widniała godzina 19:58, po czym schowałam go w tylnią kieszeń spodni. Podeszłam do stolika z kubeczkami i piwem, nalewając sobie trochę tego i oczywiście dodając do tego sok. Boże, piwo bez soku jest okropne, nie wiem jak można tak pić.
-Oho, kogo moje oczy widzą? Vik, co ty tu robisz? -przewróciłam oczami na sam głos i odwróciłam się w stronę wysokiego blondyna.
-To chyba nie twoja sprawa, Roger. - buknęłam. Nie miałam ochoty na niego patrzeć, po tym jak wcisnął mi kit, o tym co Dylan wielce zrobił.
-Co ty taka nerwowa, zabaw się trochę. - zbliżył się do mnie, ale odsunęłam go, kładąc palca na jego klatce piersiowej. Jezu, to jest chyba jedna z ostatnich osób, z którą chciałabym cokolwiek robić.
-Nie zbliżaj się do mnie.
-Jezu, dobra idę. - mruknął pod nosem i podszedł do jakiejś laski, która od razu wepchnęła mu język do gardła. Ohyda.
Stałam przy stoliku, popijając już chyba 5 piwo i obserwowałam ludzi, którzy bawili się świetnie, w przeciwieństwie do mnie. Jedni robili coś przy ognisku, śmiejąc się przy tym w niebogłosy, drudzy grali w butelkę siedząc w kołku przy okrągłym stoliku, a inni chodzili i rozmawiali między sobą. Tylko ja stałam taka sama, ale nie przeszkadzało mi to.
W pewnym momencie mój wzrok stanął na pewniej postaci, która szła razem z jakaś grupą w stronę ogniska. Miał założony kaptur, ale byłam niemal pewna, że to on.
Ale jak?
Podszedł do kogoś i coś powiedział, przez co ta osoba skinęła głową i odeszła.
Niee, to pewnie ktoś inny.
Napewno.
Chłopak dołączył do reszty swojej grupy z którą był. Przyglądałam się każdemu tam, aż w końcu zobaczyłam Liam'a z jakimiś innymi chłopakami..śmiali się i w końcu ściągnęli kaptur z głowy chłopaka, a ja mrugnęłam kilka razy żeby upewnić się, czy dobrze widzę.
Spojrzałam na Liam'a, który akurat spotkał się z moim spojrzeniem. Szybko powiedział coś ciemnookiemu, a ja odwróciłam się i poszłam w stronę molo.
On tam jest. Stoi, śmiejąc się z innymi. Nie dał znaku życia, a teraz stoi tam śmiejąc się z żartu jakiegoś idioty. Dylan tam jest.

Ciekawi co będzie dalej?
Pozdrawiam, Blondyna!❤️

Nienawidzę cię, kochanie || ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz