26.

5.5K 137 10
                                    

Stał, jakby to on był tym złym w tym wszystkim.

Nie mogłam stać za tym drzewem i się temu tylko przyglądać. Była tam moja przyjaciółka, która nie jest niczemu winna. Wybiegłam zza drzewa, zwracając uwagę trzech par oczu na mnie. Jedne były przerażone, drugie zdziwione i jednocześnie wkurwione, a trzecich nie mogłam rozwikłać. Nie poznawałam ich, a patrzyłam w nie już nie raz. Zamrugałam kilka razy, nie pozwalając, aby łzy które tam były wypłynęły.
-W końcu jesteśmy wszyscy! - po raz kolejny dziś, przeraziłam się. Tylko, że kilka razy wcześniej wiedziałam dlaczego się przerażam. A teraz? Nie wiedziałam, dlaczego. Przecież znałam ten głos bardzo dobrze, był mi dobrze znany, a jednak całkiem obcy. Brzmiał jak psychopata, jakby coś mu wstrzyknęli na jakieś eksperymenty, brzmiał okropnie. Nie brzmiał jak on. Przeleciałam go wzrokiem od góry do dołu i zobaczyłam w prawej ręce nóż, który jeszcze bardziej wzbudził niepokój.
-Dylan? - zaczęłam powoli, próbując ukryć strach, którzy oblewał mnie wszędzie. Dość mi to wychodziło, aż sama się zdziwiłam - Co się dzieje?
-Co sie dzieje? - jego kpiący głos w tamtym momencie, wywołał jeszcze większe ciarki na moim ciele - Wszystko się dzieje! Wszystko!
-Uspokój się! - krzyknął Matt, który nie wydawał się tym wszystkim wzruszony. Jego głos był nadzwyczaj spokojny i opanowany.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić! Już nie! Nie będę na każde twoje zawołanie! Wszyscy mnie okłamali! Wszyscy!
-O czym ty mówisz? - byłam zdziwiona, bardzo.
-Dobrze wiesz, ty! ty!- okej, zabolało. - Jak mogłaś to zrobić? Pokochałem cię! Pokochałem cię, tak jak ją! A ty mi to zrobiłaś! Jak mogłaś?! Dlaczego zrobiłaś to co ona?! Miałaś mnie kochać!
-Dylan, ale..
-Zamknij się! Mam tego dość! Jeszcze ona. - wskazał na Samante, która płakała. -Przyszła do mnie, pytając czy jesteś ze mną! Dobiła mnie! Rozumiesz?! Dobiła! - Matt, próbował powoli i dyskretnie podjeść chłopaka od tyłu, przez co postanowiłam drążyć rozmowę dalej.
-Ale dlaczego cię dobiła?
-No odeszłaś! Odeszłaś tak jak ona! Poszłaś do innego! Poszłaś do..- nie dokończył bo Matt wstrzyknął mu jakąś substancje w plecy, przez do chłopak upadł na ziemie.
-Co zrobiłeś? - spytałam od razu kierując pytanie do chłopaka, jednocześnie biegnąc do zielonookiej, która nie wiedziała co się dzieje. - Wszystko w porządku? - przeniosła wzrok na mnie, a ja zobaczyłam lekki spokój w jej oczach.
-Tak - powiedziała cicho. Ona jest dziewczyną, która nie powie że zle się czuje, albo ze wszystko jest do dupy.
-Chodź, pomogę ci wstać.
Gdy zaprowadziłam dziewczynę na ławkę, odwróciłam się z nadzieją, że ktoś mi wytłumaczy co się właśnie stało. Ale nie zobaczyłam nikogo. Zniknęli, obydwoje.
Westchnęłam i odwróciłam się w stronę rudowłosej, która dalej wpatrywała się w jeden martwy punkt.
-Chodź, pójdziemy do mnie. - pokiwała jedynie głową na znak, że się zgadza i ruszyłyśmy.
Przez cała drogę nic nie mówiła, w sumie jej się nie dziwiłam. Gdy doszłyśmy już do domu, otworzyłam drzwi i z reszta jak wcześniej zamknęłam je na wszystkie zamki.
-Idź do pokoju, zaraz przyniosę coś do picia. - czułam się, jakbym dopiero ją poznała. Była cicha, a to było jęk przeciwieństwem. Przerażona, blada i zasapana.
Weszła do góry, a gdy usłyszałam zamykanie drzwi od pokoju, odetchnęłam głęboko. Co to miało być w ogóle? To był całkiem inny człowiek. Nie poznałam go, ani trochę. Jedynie wygląd, ale i tak wyglądał jakby nie spał kilka godzin.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Bez zastanowienia podeszłam do nich i otworzyłam, nie zastanawiając się kto o tak później porze może przyjść mi do domu. Podniosłam wzrok i westchnęłam tylko wpuszczając chłopaka do środka. Szczerze mówiąc, nie bałam się nawet czy mnie zabije, czy cokolwiek innego zrobi. Bardzo możliwe, że uratował i mnie i Samante. Byłam mu wdzięczna.
-Wiec..-zaczęłam zaraz po tym jak zamknęłam za nim drzwi- o co tu chodzi?
-Najpierw ty mi powiedz, co on ci o mnie powiedział. - usiadł na kanapie w salonie. Jasne, siadaj sobie.
-Em wiec..-opowiedziałam mu wszystko co wiedziałam. O Melanii, o narkotykach, o babce co go prawie zabiła, o ludziach którzy nas gonili jak i o innych rzeczach związanych z jego osobą -chyba wszystko. - powiedziałam jak tylko skończyłam. Cholera, zajęło mi to chwile. Musze się napić.
-Także wiedz, że połowa rzeczy, które usłyszałaś nie są prawdą. W sumie większość. - zaczął jak tylko wróciłam z dwoma szklankami wody. Podałam mu jedną, czym nie pogardził i kontynuował - Nie jestem święty, ale Melania, była dziewczyną, którą owszem poznał tam, na tej skale. Ta kobieta, tez była prawdą, ale ludzie którzy was potem gonili, nie byli ,,moimi ludźmi". Były to osoby, którym Dylan narobił wiele szkód. Chcieli się odegrać, mogę ci jedynie powiedzieć tyle, że zabił innych ludzi, którzy byli dla tych osób ważni. Nie zabiłem Melanii. Mel odeszła od niego po tym jak przekonała się, że jest chory. Nie chciała żyć z kimś takim. Odeszła do mnie. Byłem z nią, a gdy Dylan się o tym dowiedział wpadł w szał. Nie wiem jak się nazywa ta choroba, ale on nie pamięta rzeczy które robił, a zastępuje je wydarzeniami wymyślonymi.
-Coś jak schizofrenia? - przerwałam mu
-Tak, tylko nasilona. Ale kontynuując, Dylan nie mógł się z tym pogodzić i ją porwał. Chciałem ją uratować, ale na marne. Znaleźliśmy ją już martwą, ja z moim przyjacielem. Uklęknąłem przy niej, a chwile później pojawił się Dylan, który ocknął się z tamtej drugiej osobowości, był z Liamem i Nico. Uznali, że to moja wina. Wtedy co przyjechałem do was, byłem naćpany. Nie kontrolowałem siebie. Mimo wszystko, mam chęć zabicia skurwysyna. Czegoś jeszcze nie powiedziałem? - spojrzał na mnie, a ja byłam jak wryta w fotel, na którym siedziałam. Wzięłam łyka wody i spojrzałam na bruneta.
-Chyba wszystko. - na tyle się zdobyłam. Nie byłam w stanie mówić nic więcej. Chciałam to wszystko sama przeanalizować. Czarnooki chyba to zrozumiał, wypił wodę, która mu dałam po czym skierował się do wyjścia.
-Jakby co, wiesz gdzie mnie szukać.
-Gdzie? - wstałam automatycznie patrząc na niego, bo nie wiedziałam. Teraz nie wiedziałam już nic.
-U Dylana. - puścił oczko, po czym wyszedł.
Usiadłam z powrotem na fotel i wbiłam wzrok w ścianę znajdująca się przede mną.

To ostatni rozdział! Mam nadzieje, że książka wam przypadła do gustu! Dziekuje każdemu, kto wytrwał do tego momentu, to dla mnie dużo znaczy.
Pozdrawiam, Blondyna!❤️

Nienawidzę cię, kochanie || ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz