25.

5K 133 13
                                    

To nie było do mnie, prawda?

Weszłam do domu, zamykając za sobą drzwi na każdy możliwy zamek. Weszłam głębiej i po prostu pobiegłam na górę, gdzie był mój ukochany i bardzo upragniony pokój. Weszłam i zapaliłam światło. Czuje się jakby nie było mnie tu przynajmniej pół roku. A minęło tylko kilka tygodni. Pokój może i nie był dużych rozmiarów, ale taki mi starczył w zupełności. Przy ścianie miałam łóżko, które było dosyć duże. Obok była szafka, gdzie stało zdjęcie z mamą, tatą i mną. Wiadomo, ze były tam inne drobnostki, które były z różnych wyjazdów. Dalej po prawej stronie była komoda, toaletka i fotel, na którym zazwyczaj siedziałam czytając książki. W pokoju miałam również okno, a pod nim tak zwany parapet, na którym mogłam siedzieć. Ściany były koloru beżowego. Nic specjalnego, ale kocham ten pokój. Rzuciłam torbę, która dalej miałam na ramieniu i położyłam się na łożku. Z tego wszystkiego, od kilku dni nie pytałam Elle o tatę. Ostatni raz spytałam ją przed wyjazdem do szkoły, czyli przed ,,zamieszkaniem" w domku nad jeziorem. Zawsze jak ją pytałam mówiła, że dobrze i kończyła temat. Może i to dziwne, ale wystarczyło mi to. Mój tata, od śmierci mamy stał mi się obcy. Na początku, było mi cholernie ciężko, bo jedyne wsparcie jakie miałam po jej odejściu to była Samanta, która teraz okłamuje już od kilku tygodni. Zamknęłam oczy i przetarłam dłońmi twarz.
Boże, jestem okropna.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 22:22. Oh, co za miła ironia losu. Przewróciłam oczami i uśmiałam się do siadu. Znów w głowie miałam pytanie, które dręczyło mnie cała drogę do domu. Ale, chyba nie wiedział, że jestem zdolna włożyć mu rękę do kieszeni i wyciągnąć coś z niej, bez jego spostrzeżenia.
Jakby co, wiesz gdzie mnie znaleźć.
Cholera, czyli jednak wiedział. Czyli to było do mnie. Czyli mam tam iść. Moje serce gwałtownie przyspieszyło, a ja poczułam gule w gardle, która zwiększała się coraz bardziej. Wstałam, bo nogi inaczej nie wytrzymały by w jednej pozycji.
Ale po co miałabym tam iść? Co do jasnej cholery, miałabym tam zrobić? Przeszły mnie dreszcze, gdy z myśli wyrwał mnie dzwoniący telefon. Spojrzałam na torbę, w której się znajdował.
Podeszłam powoli do niej i rozsunęłam pierwszą kieszonkę, do której włożyłam go gdy szłam. Pewnie wtedy, przez przypadek włączyłam dźwięk. Wyciągnęłam wibrujące urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz, próbując przełknąć tą pieprzoną gule w gardle.
Sam❤️🙊
Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że to ona.
-T-tori? - jej drżący głos, przeraził mnie jeszcze bardziej, niż wszystko inne o czym przed chwilą myślałam - J-ja nie wiem, co się dzieje. Musisz przyjść.
-Gdzie? Wszystko dobrze? - tylko na to się zdobyłam, w oczach miałam szklanki, a mój oddech był nie równy. Przecież ona miała być w to nie wplątana..
-Park Alstreet..
-Niedługo będę. - rozłączyłam sie, nie musiała kończyć, bo wiedziałam gdzie dokładnie mam iść. Schowałam jedynie telefon do tylnej kieszeni i wyszłam z pokoju, jak i domu trzaskając drzwiami.
Co on sobie do kurwy wyobraża? Po jaką cholerę ciągnie tam Sam? Przecież rudowłosa nie miała z tym nic wspólnego. Skąd on o niej w ogóle wie? Po co mu jestem ja?
Coraz więcej pytań rosło w mojej głowie, która już pulsowała od nadmiaru wydarzeń. Skręciłam w uliczkę, która prowadziła do tego przejętego parku. Na moje nieszczęście park znajdował się kilka kilometrów od mojego domu, a autobusy nie jeździły w tym zadupiu. Zaczęłam biec, ale gdy po chwili uświadomiłam sobie, że to mi nic nie da, a jedynie się zmęczę, zwolniłam. Było zimno dosyć jak na tą porę roku, a ja byłam w samej ramonesce. Włosy były poplątane i totalnie nie ogarnięte, a moja twarz rozmazana i spuchnięta. Jednak nie to mnie w tej chwili obchodziło. Skręciłam w kolejną uliczkę. Było już ciemno, co tez niezbyt ułatwiało mi to wszystko. Trzęsłam się cała, z przerażenia, jak i z zimna. Serce miło mi tysiąc razy na minutę i miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Byłam coraz bliżej. Co chwile miałam w głowie drżący głos Samanty. Gdzieś było słychać jak ludzie bawią się przy grillach, albo siedzą po prostu patrząc w gwiazdy, które tej nocy były bardzo widoczne. Zazdrościłam tym ludziom w tym momencie. Przyspieszając kroku, znów skręciłam, ale już na szczęście droga prowadziła prosto to tego cholernego parku. A tak go lubiłam..
Weszłam w pierwszą mniejszą uliczkę parku i rozejrzałam się na chwile się zatrzymując.
Główna alejka, na lewo
Przypominając sobie co pisało na tej karteczce, ruszyłam znów kierując się w dane miejsce.
Gdy już byłam na głównej alejce i miałam skręcić w lewo, poczułam jak ktoś mnie ciągnie w stronę drzewa, zamykając mi usta żebym nie krzyczała. Zamknęłam oczy, bo wiedziałam że już po mnie.
-Co ty tu robisz do cholery? - szepnął głos, którego się kurwa nie spodziewałam w tym miejscu.
-Ja..- nie skończyłam bo naprawdę teraz zaniemówiłam. Myślałam, że to on porwał Samante.
-Skąd wiedziałaś o tym pierdolonym spotkaniu? -jego czarne tęczówki przeszywały moją twarz, aż w pewnym momencie błysły i czarnooki włożył rękę do kieszeni bluzy, w której wcześniej była karteczka i mój łańcuszek.
-No ładnie, ładnie. - na jego usta wkradł się sarkastyczny uśmieszek - tego się po tobie nie spodziewałem Cross.
Oddychałam głośno, chcąc krzyczeć. Wiem, że nie mogłam. Ale w takim razie, skoro nie Matt porwał Samante, to kto?
-Masz coś wspólnego z porwaniem Samanty? - jego wzrok zwrócił się znów ku mojej twarzy, ale już bez uśmieszku.
-Kogo? - podniósł jedną brew do góry. - Nie znam nikogo takiego jak jakaś Samanata.
-Dzwoniła do mnie, kiedy byłam już w domu,p-podała mi ten adres, co miałeś na kartce. - mój głos drżał, cała drżałam. Miał na sobie kaptur, przez co jego postać była bardziej przerażająca. Spoważniał, a jego kości policzkowe się zacisnęły.
-Zostań tu. - powiedział twardo po czym odszedł. Mam tu zostać? Czy on sobie żartuje? Chwile po tym jak odszedł wyłoniłam głowę zza drzewa, mając nadzieje ze coś zobaczę. Jednak nie tego się spodziewałam. Oczy ledwo co nie wyleciały mi orbit, a szczęka nie dotknęła ziemi. Stał tam, za Samantą. Stał, sam z moją przyjaciółką, która siedziała na jakiejś ławce związana i z chłopakiem, który przed chwilą stał przy mnie. Stał tam, patrząc się twardo na Matt'a, który patrzył się tez twardo na niego. Stał, jakby to on był tym złym w tym wszystkim.

Nie ciężko się domyślić kto to, prawda? Jak myślicie, co tu się dzieje?
Pozdrawiam, Blondyna!❤️

Nienawidzę cię, kochanie || ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz