***
You gotta be strong, boy
You gotta be tough
Don't you know you're a man?***
-Au! – chociaż starał się nie pokazywać, wkłuta igła spowodowała ostre pieczenie. Mimowolnie zmarszczył brwi i dopiero, gdy igła została wyjęta z przedramienia, jego mimika twarzy rozluźniła się.
Wiedział, że to rutynowe badanie przy tego typu sprawach, ale sama świadomość, że ktoś chciał go otruć z premedytacją nie dawała mu spokoju. TaeHyung wciąż przebywał na szpitalnym oddziale i nie pozwalano im na zbyt długie odwiedziny, z powodu ekspozycji na niebezpieczne substancje.
Wciąż zastanawiano się, skąd ten ktoś miałby zdobyć substancję, do której dostęp mieli tylko nieliczni wojskowi. To, że TaeHyung przeżył, było niezwykłym cudem, za który wszyscy dziękowali. Członkowie jego rodziny postanowili jak najprędzej przyjechać do Seulu i wciąż okupowali szpitalne korytarze.
- Czy to wszystko? – menager, który przyszedł wraz z JungKookiem do ambulatorium spojrzał na zegarek. – Czy jeszcze coś zostało do zrobienia?
- Nie, to wszystko. Wyniki prześlę do lekarza prowadzącego, on będzie kontaktował się z Panem Jeonem. – odpowiedziała młoda pielęgniarka, o skupionym wyrazie twarzy. Odłożyła trzecią fiolkę pobranej krwi do specjalnego, zamykanego zbiornika. – Proszę nie przeciążać swojego organizmu.
Wyszli we dwójkę z gabinetu, przed którym czekała na nich MiKyung oraz korpulentny ochroniarz. Ubrana w czarną mini sukienkę z golfem dziewczyna prezentowała się niezwykle seksownie. Makijaż i fryzura również były na najwyższym poziomie.
- Nie uważacie, że się ludzie skumają...? Która dziewczyna ubiera się tak, by towarzyszyć chłopakowi w wizycie u lekarza...? – JungKook otwartą dłonią wskazał na MiKyung, która z zakłopotaniem chowała dłonie wewnątrz rękawów.
- Nie martw się, mam zaplanowane i zdjęcia bardziej...sauté. – manager nonszalancko wskazał na twarz dziewczyny.
- Nie będę się rozbierać, co to to nie! – MiKyung instynktownie cofnęła się o parę kroków, machając dłońmi.
- Panno Lee, nie to miałem na myśli. Bez obaw, wszystko jest zaplanowane ze smakiem... - mężczyzna schwycił ją pod łokieć, prowadząc przed siebie.
***
- Ok, więc wystarczy, że zobaczą Was wychodzących i wsiadających do samochodu. – manager zaczął konspiracyjnie szeptać, zmuszając JungKooka i MiKyung do zbliżenia się. Idol od razu wyczuł znajomy mu zapach szamponu na włosach dziewczyny, który przywołał wspomnienia. Nie wiedział nawet, w którym momencie przestał słuchać słów menagera. Patrzył na rozchylone usta dziewczyny, pomalowane lekko barwionym błyszczykiem. Kosmyki opadające na jej błyszczące policzki miały odcień bardzo jasnego blondu. Dziewczyna nie przestawała ich rozjaśniać, jednak widać było że dba o nie.
- JungKook-ssi... - z rozmyślań wyrwało go nieco głośniejsze zawołanie menagera. – Zachowujcie się naturalnie, w końcu byliście tyle lat ze sobą!
JungKook miał na dziś już dość tego faceta. Zawsze był zbyt energiczny, ale dziś przechodził sam siebie i wokalista nie krył ulgi, gdy wsiadł sam z MiKyung do windy. Znacząco wzdychnął, gdy tylko zasunęły się za nimi drzwi windy.
- Czasami mam go naprawdę dość... - starał się przerwać panującą ciszę, gdy oboje zjeżdżali w dół, na parter. – Bardzo ładnie wyglądasz.
- Kookie, nie mów słów, które mogą dać mi nadzieję... W biurze Twojego szefa wyraźnie dałeś mi do zrozumienia, że sława i zespół są dla Ciebie ważniejsi, niż ja.
CZYTASZ
Overdrive [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction„Zostałeś Ty" brzmiało mu w uszach, jak gdyby słowa hyunga odbijały się o morskie fale i wracały, nakładając się na siebie. Dispatch do tej pory traktował JungKooka jak zostawiony na później deser. Był jednym z najpopularniejszych członków zespołu...