XXIII

134 5 44
                                    

***

So then I took my turn
Oh what a thing to have done
And it was all yellow

(...)

Your skin
Oh yeah your skin and bones
Turn into something beautiful
And you know
For you I'd bleed myself dry

***

Czuł jak pościel ugina się pod naporem napiętych rąk JiMina, który górował teraz nad nim.

Ciepła, żółta poświata zachodzącego słońca, która wypełniała pokój, przebijała się przez jego przymknięte powieki. Znany mu zapach perfum JiMina, pełen słodkich akordów klementynek, był już ledwo wyczuwalny po całym dniu, jednak wspaniale współgrał z barwą światła.

Usta JiMina nie próżnowały. Niby leniwie, lecz zachłannie całował swoimi pełnymi wargami, od czasu do czasu ssąc delikatnie dolną wargę JungKooka. Brunet nie pozostawał mu dłużny, przyłączając się do pocałunku, czując na policzku ciężki i drżący oddech mężczyzny.

Nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Jego serce biło jak oszalałe, a on sam zapominał gdzie tak naprawdę jest. Parę razy niechcący z jego ust wydobył się stłumiony wargami JiMina jęk, który prowokował starszego do przyciśnięcia swojego krocza do ciała JungKooka.

Alkohol, który zdawał się wciąż wirować w jego żyłach, pozwalał mu na śmielsze ruchy, na które by się nigdy nie zdobył. Wsunął swoje dłonie pod miękki materiał koszulki w paski, gładząc gładkie plecy JiMina.

Chłodnawy wiatr delikatnie wpadał przez okno, zwiastując nadchodzącą noc, a ciało blondyna zdawało się być od niego chłodne pod rozgrzanymi palcami JungKooka. W pokoju było słychać mokre cmoknięcia i lekki łopot delikatnej zasłonki. Gdzieś w oddali słychać było szum miasta.

JiMin nagle zaprzestał pieszczot, wpatrując się w twarz młodszego mężczyzny. To sprawiło, że brunet otworzył oczy, a ich spojrzenia spotkały się.

- Nie wierzę, że to się dzieje... - JiMIn nie mógł przestać się uśmiechać. Kciukiem lewej dłoni pogładził policzek JungKooka, który nagle poczuł się niepewnie.

- Jeśli nie chcesz... - na słowa JungKooka, blondyn gwałtownie przyłożył swoje usta do ust Maknae, by ten przestał mówić. Po czym położył się na lewym boku, zmuszając JungKooka do zmiany pozycji.

- Przestań się tak rumienić, to jest zbyt urocze. – JiMin wciąż wpatrywał się w zakłopotaną twarz przyjaciela. Oczy zakrywała mu przydługa grzywka, ale rozchylone usta zdawały się czekać na kolejny ruch starszego.

JungKook miał mieszane uczucia. Bardzo chciał kontynuować, ale nie wiedział na ile może sobie pozwolić. Z MiKyung wiedział, że to on panuje nad sytuacją, a ona się mu poddawała. To go kręciło. Natomiast OhSeong za pierwszym razem kontrolował wszystko, co było dla JungKooka naturalnym zachowaniem. Kolejny raz, w barze, to JungKook kontrolował co się dzieje między nimi.

Z JiMinem było to na tyle skomplikowane, że nie wiedział na co może sobie pozwolić. Poza tym, może JiMin sam chciał kontrolować co się dzieje. W końcu był doświadczony...

„Może to przerwać... Dać sobie czas", pomyślał, patrząc w uśmiechnięte oczy JiMina, który subtelnie oblizał usta i przysunął się do nagiego torsu bruneta, subtelnie dotykając go dłonią. Delikatny dotyk opuszków palców sprawił, że serce zabiło mu szybciej. Jak to możliwe by tak reagować na zwykłe muśnięcie?

- Hyung... - sam nie wiedział co chciał powiedzieć. Bał się, ze coś spieprzy, ale JiMin tylko się szerzej uśmiechnął i ściągnął koszulkę w paski, odsłaniając swoje umięśnione ciało. Tatuaż na żebrach, który widział tyle razy, dziś działał na niego w inny sposób. Nie do końca świadomie wyciągnął dłoń i pogładził czarny napis na ciele JiMina.

Overdrive [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz