Kenan:
Muszę przyznać, że czas spędzony z dziewczynami i nerwowym demonem minął mi bardzo dobrze. W pewnym momencie pożegnałem się z nimi i ruszyłem do kuchni. Czuje małe zrelaksowanie. Było mi to potrzebne. Wchodząc do głównego pomieszczenia zauważyłem Jane i Roxi. Aż tak bardzo nie śpieszy mi się, więc postanowiłem się przywitać.
- Witam śliczne panie. - śmieje się.
- Cześć. - powiedziały obie ze śmiechem.
Usiadłem na wolnym krześle i dopiero teraz zauważyłem, że obie popijają sobie herbatke.
- Jak wam mija dzień? - zaczynam temat.
- Nie wyspałam się. - marudzi Roxi.
- Obie się nie wyspałyśmy. - chichra blondynka.
- A to dlaczego? - pytam.
- Oglądałyśmy śnieg w nocy. - odpowiada mała.
- Śniegu nie widziałaś? - prycham.
- Śnieg, śniegem. Tylko, że tamtej nocy mieliśmy przepiękne gwieździste niebo. - wtrąca Jane.
- Mogłyście mi powiedzieć. Z chęcią bym do was dołączył. - wzdycham z udawanym oburzeniem.
- Następnym razem. - uśmiechnęła się Roxi.
To dobry moment by zrobić sobie coś do picia. Po sekundzie jak o tym pomyślałem przed moim nosem pojawił się kubek z ciepłą herbatą. Do moich nozdrzy dotarł zapach maliny. Spojrzałem na osobe, która trzyma owy trunek.
- Trzymaj. - Annabelle uśmiecha się do mnie promiennie.
- Nie musiałaś. Sam bym sobie zrobił. - zaśmiałem się zabierając herbate.
- Akurat byłam w kuchni, a Irwin cię zobaczył i krzyknął "jedna herbatka dla wujka Kenana!" - przysiadła się do nas.
Zacząłem szukać chłopaca by móc mu podziękować. Zauważyłem go jak wchodzi do pomieszczenia z kubkiem kawy. Idzie powoli by nie wylać zawartości.
- Pomogę ci, Irwin. - wtrąca szybko Roxi.
Zanim się obejrzałem mała znalazła się przy chłopcu i zabrała od niego ciepły trunek.
- Dla kogo to? - pyta.
- Dla pana Ivo. - odpowiada pokazując rączką na stolik niedaleko nas.
Dopiero teraz zauważyłem, że białowłosy znajduje się w tym pokoju. Siedzi sam przy stole i chyba czyta książke. Wróciłem wzrokiem na małolatów. Mina Roxi mówi, że nie chcę tego robić. Podejrzewam, że Irwin sam nie da rady tego donieść. Jeszcze się poparzy.
- Ja to zaniosę. - wstałem z uśmiechem. - Idźcie do swoich mam i je rozbawcie. - dodaje będąc już obok nich.
Irwin od razu pobiegł do mamy by wykonać polecenie. Zabrałem kubek z rączek Roxi.
- Dziękuje. - stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek.
Też mi się nie uśmiecha iść do Ivo, ale lepiej postąpić nie mogłem. Z ciepłym trunkiem w dłoni ruszyłem na drugi koniec sali.
- Kawa od Irwina. - informuje i kłade kubek na stole.
Nawet na mnie nie spojrzał. Jakby w ogóle mnie tutaj nie było. Westchnąłem głośno i wróciłem do dziewczyn.
- I jak poszło? - pyta Jane, kiedy usiadłem.
- Jak zawsze przyjazny. - wzdycham.
- Cały Ivo. - wzrusza ramionami blondynka.
CZYTASZ
Dzierżycielka Diablo Lilith
Viễn tưởngPiąta część z serii Dzierżycielka Diablo. Stan Larissy się nie polepszył. Dziewczyna dalej odczuwa przeokropny ból i nikt nie jest w stanie stwierdzić dlaczego. Jednakże Kenan i reszta nie śpią spokojnie. Coś ich niepokoi i wiedzą, że coś nadchodzi...