Rozdział 25 - "Nie mam czasu na miłość"

916 58 5
                                        

Larissa:

Maszerujemy spokojnym krokiem przed siebie. Nie do końca wiem gdzie idziemy, ale ufam Anthonemu. Wiem, że nie wprowadzi nas w jakieś szemrane ulice. Pogoda się zmieniła. W powietrzu jest wyczuwalna wilgoć. Nie wiadomo jednak, czy będzie padać. Chmury na to nie wskazują. Między nami panuje cisza i nie śpieszy się nam by ją przerwać. Nie musimy dużo gadać. W moim i chłopaków przypadku znamy się bardzo dobrze. Mogę wyczytać z ich mimiki twarzy i sposobie chodzenia, czy się martwią, czy są smutni i tym podobne. W ich przypadku jest tak samo. Od razu jak na mnie spojrzą wiedzą jak się czuje.

- Zauważyłem, że czujesz się lepiej. - podszedł do mnie Anthony. - Zaprzyjaźniłaś się z Tamarą. Dlaczego tak szybko się otworzyłaś przed nią? - pyta zerkając na szatynke idącą przed nami obok Rocko.

- Sama nie wiem. Poczułam, że może mnie wysłuchać. - odpowiadam. - Albo po prostu chciałam by się odczepiła. - dodaje.

Możliwe, że musiałam się komuś wygadać. Tamara znalazła się w odpowiednim miejscu o dobrej porze.

- Powiedziałaś jej, że idąc nadal z nami jest w coraz większym niebezpieczeństwie? - dopytuje.

- Myślisz, że jestem głupia? Oczywiście, że powiedziałam. - zaznaczam.

- I nie wystraszyła się? - spojrzał na mnie pytająco.

Pokiwałam głową na nie.

- Można jej zaufać chociaż w małej części? - szepcze by szatynka nie usłyszała.

- Dobrze wiesz, że jestem ostatnią osobą, której możesz zadać to pytanie. - oznajmiam.

- Wiem. - śmieje się.

Jestem nieufna do wielu osób. Muszą minąć lata bym poczuła zaufanie do danej osoby. Jak już zaznaczyłam wcześniej, ufam Anthonemu i Rocko. Wszystko dlatego, że znam ich bardzo długo, a oni znają mnie. Czy mi ufają? Raczej tak. Trzeba uważać w tych czasach z zaufaniem. Zaraza pokazuje prawdziwą ludzką nature. To my jesteśmy największymi pasożytami na Ziemi. Ludzie potrafią być okropni i nawet wbić nóż bliskiej osobie. Kenan coś o tym wie. Zaufał wielu i nie raz się na tym przejechał. Mimo wszystko, nie potrafi się tego oduczyć. Jest ostrożniejszy, ale, moim zdaniem, za szybko zyskuje zaufanie względem danej osoby. Na szczęście każdy incydent kończył się dobrze. W tym to akurat ma szczęście. Uśmiechnęłam się pod nosem wspominając chłopaka. Jestem ciekawa co teraz robi? Pewnie stara się chronić wszystkich... i się martwi. Czy też o mnie? Może...

- Larissa! - usłyszałam.

Ten głos sprawił, że wróciłam do rzeczywistości. Poczułam chudą rączke na swoim karku. Tamara zawisła na mnie.

- Co? Co się dzieje? - pytam w lekkim szoku.

- Ale się zamyśliłaś. - prycha Anthony.

- Jeszcze nigdy cię taką nie widziałem. - stwierdza Rocko.

Westchnęłam głośno i poprawiłam włosy ręką. To prawda, że nie mam w zwyczaju bujać, aż tak w obłokać.

- Dajcie jej spokój. Każdy ma prawo odlecieć myślami gdzieś indziej. - broni mnie Tamara.

- O kim rozmyślałaś? - uśmiechnął się i spojrzał na mnie wymownie Anthony.

To spojrzenie kiedyś sprawiało, że nogi mi się uginały.

- O tobie. O czasach kiedy byliśmy jeszcze parą. - nabijam się.

- Co? Byliście parą? - patrzy na nas pytająco szatynka.

- Możemy iść dalej? - wtrąca Rocko.

Dopiero teraz zrozumiałam, że się zatrzymaliśmy. Od razy po słowach blondyna ruszyliśmy dalej w drogę. Schowałam ręcę w kieszeń i skupiłam się na swoich stopach. Po pewnym czasie poczułam wzrok na sobie. Spojrzałam w bok i dorwałam Tamare na gorącym uczynku. Porządnie mi się przyglądała i kiedy zauważyła, że na nią patrze odwróciła wzrok. Zrobiła to za wolno i dlatego ją przyłapałam.

Dzierżycielka Diablo LilithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz