Larissa:
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - ściska zęby w bólach Valentina.
- Wiesz gdzie ona jest. - mówię przyglądając jej się.
Widzę jak na jej czole pojawiają się kropelki potu. Oddech już ma tak ciężki, że słychać go w całym budynku.
- Nie wiem gdzie jest Noelle. Po co w ogóle miałabym to wiedzieć? - pyskuje.
Nachyliłam się do jej twarzy i tym samym poruszyłam Kosą w górę. Przez to powoli jej noga jest rozcinana. Robię to bez jakiegokolwiek problemu.
- Bo jesteście podobne do siebie. Tak samo jak ona lubisz dużo wiedzieć. - odpowiadam ze spokojem.
- I tak nic ci nie powiem. - zaprzecza.
Uśmiechnęłam się, po czym jeszcze bardziej ruszyłam Kosą. Z ust Valentiny ponownie wydobył się głośny krzyk. Czerwona plana jest już tak duża, że brudzi moje podeszwy. Trafiłam dokładnie w tętnice. Wiem co robię. To ją nie zabije. Trzeba pamiętać, że to nie jest człowiek.
- Ty potworze!!! - krzyczy najgłośniej jak potrafi.
- Dziękuje. - spojrzałam na nią zimnym wzrokiem. - Ale dalej nie powiedziałaś to co bym chciała usłyszeć. - zaznaczam poruszając narzędziem.
Znów krzyknęła. Stała się cała blada, a pod jej oczami powstały wory. Wykrwawia się i jak tak dalej potrwa to zniknie. Tak ona i Noelle działają. Nie umierają, tylko jak są blisko śmierci znikają i w spokojnym miejscu się regenerują.
- Nie martw się. Przytrzymam cię przy życiu. Odpuszcze, kiedy mi odpowiesz na pytanie. - informuje.
Syknęła i mocno ścinęła zęby. Powoli moja cierpliwość dobiega końca. By to pokazać ponownie poruszyłam Kosą. Dzięki temu broń znalazła się w górnej części jej uda.
- Dobra! Dobra! Powiem!! Przestań!!! - wydziera się.
Zaprzestałam czynności i spojrzałam na nią z podniesioną brwią. Po jej twarzy widać ból. Valentina uspokoiła swój oddech i dopiero po tym jej wzrok spoczął na mnie.
- Jest na wybrzeżu. Niedawno się tam przeniosła. Nie planuje by szybko się stamtąd wynosić. - sapie.
- Dobra dziewczynka. - chwale ją.
Wyciągnęłam narzędzie. Kropelki krwi kapnęły na ziemie. Bardzo ładnie to wygląda jak czerwona ciecz płynie po ostrzu. Jest to widok na który mogę patrzeć godzinami.
- Wybrzeże nie jest daleko. Podróż zajmie nam kilka dni. - wtrąca Rocko.
- Przenocujmy tutaj. Nie wiadomo, czy znajdziemy inny nocleg przed nocą. Lepiej nie ryzykować. - proponuje Anthony.
Przytaknęłam na jego propozycje. Poza tym trzeba się zająć raną Rocko. Słysząc za sobą sapanie Valentiny podniosłam Kose. Bez zawahania zrobiłam gwałtowny ruch narzędziem i tym samym poderżnęłam gardło białowłosej. Tym razem krew się nie polała. Valentine wydała z siebie cichy jęk, po czym zniknęła. W taki oto sposób się jej pozbyłam. Ponownie wykonałam gwałtowny ruch Kosą. Ściana przede mną została uplamiona krwią. Zmieniłam broń w kluczyk i schowałam w kieszeń. Dumna z siebie odwróciłam się do chłopaków.
* * * * * * * * * * * * * *
Kiedy zaczęło się robić ciemno zakończyliśmy zwiedzanie otoczenia i wybraliśmy odpowiednie miejsce do odpoczynku. Przez rozbite okna czuć lekki chłód. Podejrzewam, że jest zimniej niż mi się wydaje. Anthony zaproponował, że pójdzie po potrzebne składniki na stworzenie ogniska. Natomiast ja i Rocko usiedliśmy w wyznaczonym miejscu. Czekając na powrót popielatowłosego i ciepłe ognisko zabrałam się za opatrywanie rany Rocko.
- Wygląda tak źle jak czuje? - przerywa ciszę między nami.
- Nie. Nie muszę jej nawet zszywać. - odpowiadam. - Masz farta. Wystarczy dobrze owinięty bandaż. - dodaje.
- Po prostu mam szybki refleks. - prycha. - Poza tym, nieźle wykombinowałaś z Valentiną. Nigdy bym nie pomyślał by mogła cokolwiek wiedzieć o Noelle. - komentuje.
- Po prostu połączyłam pewne fakty. - oznajmiam nie przestając patrzeć na swoje dłonie.
- Nie stoimy w miejscu, a to jest najważniejsze. - wyznaje.
- Mieliśmy szczęście, że na nią trafiliśmy. Nie wiem jak inaczej byśmy się dowiedzieli gdzie jest Noelle. - stwierdzam.
- Więc warto było rozciąć sobie ramie. - szepcze.
Zaśmiałam się cicho na jego słowa. Spotkanie Valentiny było nam bardzo na rękę. Mogła nam pomóc i na dodatek dostała za swoje. Należało jej się odczuwać taki ból. Skrzywdziła Kenana i to o wiele gorzej niż ja ją dzisiaj. Z wielką chęcią bym to powtórzyła. Usłyszałam szelest i już po sekundzie Anthony do nas wrócił. Zaczął robić typowe sprawy do rozpalenia ogniska, a ja dalej jestem skupiona nad raną Rocko. Chcę to dobrze opatrzeć by nie było komplikacji.
- Nie ściekaj, aż tak. - sapie.
- O wybacz. Nie chciałam zranić twoją delikatną skórke. - nabijam się.
- Dobrze wiesz, że taka delikatna nie jest. - mówi cicho.
Oboje spojrzeliśmy na siebie ukratkiem. Czy tego chcę, czy nie przypomniała mi się nasza wspólna noc. Bardziej skupiłam się na tej przyjemniejszej części. Widząc te żołte tęczówki spojrzałam w dół. Czuje jak na mnie patrzy, ale zdecydowałam się kontynuować poprzednią czynność. W tym momencie poczułam lekkie ciepło.
- Udało się. - wzdycha z ulgą Anthony.
Właśnie rozpalił ognisko. Ogień powoli zabiera ze sobą drewno i papier.
- Wystarczy coś zjeść i pójść spać. - stwierdzam.
- Mamy jakieś resztki. - informuje popielatowłosy.
Kiedy Anthony zaczął gotować resztki mięsa na kolacje, ja skończyła bandażowanie rany Rocko. Zrobiłam to najlepiej jak potrafie i mam nadzieje, że szybko się zagoi. Pogadaliśmy chwile na temat Valentine, tym samym czekając na jedzenie. Kilka razu zostałam pochwalona przez chłopaków. Nie będę ukrywać, podoba mi się to. Najwidoczniej potrzebowałam kilka komplementów. Każdy człowiek w jakimś stopniu tego potrzebuje. Zjedliśmy w dobrym humorze i z ulgą na sercu, że pomimo kilku pechowych sytuacji spotkało nas szczęście. Wiemy gdzie jest Noelle. Jestem też pewna, że Valentine nie kłamała. Nie potrafiłaby. Położyliśmy się, kiedy przyszła na to pora. Zasnęłam patrząc na gwieździste niebo.
* * * * * * * * * * * * * *
Jezioro krwi jest tuż pod moimi stopami. Czuje chłód i ciche sapanie obok ucha. Rozejrzałam się kilka razy, ale nikogo nie zauważyłam. Z sekundy na sekunde czerwonej cieczy jest coraz więcej. Emocje jakie mi towarzyszą to prawdziwa ruletka. Smutek, strach, gniew, nawet podniecenie. Wszystko to sprawia, że jeszcze bardziej czuje się obserwowania. Kiedy tak szukałam czegokolwiek do moich uszu dotarł dźwięk jakby bąbelki powietrza wypływały z wody. Odwróciłam się i szeroko otworzyłam oczy. Przede mną jest pełno martwych ciał moich bliskich. Wszyscy pływają we krwi. Mają otwarte usta i oczy. Poczułam kilkusekundowy ból w głowie, a przez co zamknęłam oczy. Kiedy podniosłam powieki zobaczyłam najgorszą scene. Ciała jak pływały tak dalej pływają, ale teraz nad nimi wisi do góry nogami Nadia. Rosjanka jest naga i owinięta przez jakąś rośline. Cicho pojękuje, to oznacza, że żyje. Chciałam do niej podejść, ale poczułam jak coś mnie zatrzymuje. Po sekundzie moje ciało zaczęło być mokre i wiem, że jest to spowodowane moją krwią. Ból jaki zaczął mi towarzyszyć sprawił, że od razu straciłam wszystkie siły. Udało mi się zobaczyć na napastnika, który mnie zranił. Jest to Diablo. Ma wbite kły w moje ciało. Kiedy spojrzałam w jego czerowne oko odbiła się w nim Lilith. To wystarczyło... Otworzyłam szeroko oczy i złapałam szybko powietrze. Przeszłam do siadu i uświadomiłam sobie, że to był sen. Słysząc żar ogniska, świerszcze i równy oddech chłopaków wyrównałam swój dech.
- Muszę to wszystko przemyśleć. - szepcze do siebie by ich nie obudzić.
Spojrzałam na zewnątrz. Zaraza wita mnie gwieździstym niebem. Długo namawiać mnie nie musiała. Wstałam i wyszłam z budowli myśląc o tym śnie, który mnie spotkał.
CZYTASZ
Dzierżycielka Diablo Lilith
FantasyPiąta część z serii Dzierżycielka Diablo. Stan Larissy się nie polepszył. Dziewczyna dalej odczuwa przeokropny ból i nikt nie jest w stanie stwierdzić dlaczego. Jednakże Kenan i reszta nie śpią spokojnie. Coś ich niepokoi i wiedzą, że coś nadchodzi...