Rozdział 40 - "Jesteś tutaj najważniejszy"

850 59 1
                                    

Larissa:

Przespałam noc bez większego problemu. Kiedy przyszła na to pora zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy dalej w drogę. Rocko zaznaczył, że nasz cel jest niedaleko. Maszerujemy przez miasto. Widok zawalonych budynków sprawia, że czuje się jakbym dopiero teraz dopuściła do świadomości fakt, że mamy apokalipse. Tak naprawdę to już dawno z tym się pogodziłam i niezbyt mnie interesuje dlaczego świat stał się taki jaki teraz jest. Tak najwidoczniej musiało być. Mimo wszystko, wybrzeże jest dość zielone. Mam na myśli, że znajduje się tutaj dużo roślinności. Mała ilość samochodów na drodze pokazuje mi, że niezbyt dużo ludzi tutaj mieszkało. Oderwałam wzrok od otoczenia i przyjrzałam się chłopakom. Wyglądają na wyspanych. Nie wydaje mi się by w obecnej chwili coś ich bardzo martwiło. Nie są smutni, ani szczęśliwi. Po prostu dają skupieniu działać. W takich czasach cały czas trzeba słyszeć i widzieć wszystko dookoła.

- Co zrobimy jak nikogo nie spotkamy w jaskini? - przerywa ciszę między nami Anthony.

Zatrzymał się, a to samo zrobiliśmy my. Muszę przyznać, że jego pytanie lekko mnie zaskoczyło. Wyskoczył z nim tak nagle.

- To tak zaprząta ci głowe? - skrzyżowałam ramiona.

- Po prostu myślę przyszłościowo. Musimy mieć jakiś plan B. - mówi.

- Dobrze wiesz, że zawsze działam bez planu. - podniosłam brew przyglądając mu się uważnie.

Troszkę się martwie o niego. Za bardzo się tym przejmuje. Jeszcze się rozchoruje.

- Wiem Kopciuszku, ale tym razem wolałbym nie iść z kijem na tsunami. - zaznaczył.

Zastanowiłam się przez chwilę. W miedzy czasie spojrzałam na Rocko. Nie miesza się w rozmowe. On po prostu zrobi to co ja postanowie. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.

- Wtedy będziemy się o to martwić. Jak narazie dowiedzmy się, czy Noelle tam jest. - stwierdzam.

- W najgorszym wypadku będziemy zmuszeni odpuścić. - wtrąca Rocko bez uczucia.

Nic nie powiedziałam. Chciałabym na niego nakrzyczeć, że nie powinien takich rzeczy mówić, ale nie mogę. Najzwyczajniej w świecie się z nim zgadzam. Jeśli będzie trzeba to się wycofam. To będzie ostatni plan jaki będę miała. Zrealizuje go kiedy będę musiała.

- Możemy... - chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi dość charakterystyczny dźwięk.

Odwróciłam się za źródłem hałasu. Mutant Sowy leci w naszą stronę. Nie muszę długo myśleć by wiedzieć, że ma nas na celowniku. Za sobą usłyszałam jak Anthony wyciąga katane, a Rocko przeładowywuje pistolet. By nie pozostać w tyle wyciągnęłam kluczyk i stworzyłam Kosę. Tym oto sposobem jesteśmy gotowi do walki.

Kenan:

Nie wiem ile czasu minęło. Każdy dzień jest taki sam. Cichy, przerażający, jak i słaby. Każdego dnia mam coraz mniej siły. To samo tyczy się moich towarzyszy. Bardzo spadliśmy na wadzę. Mimo wszystko są tacy co trzymają się wszystkiego. Nasze samopoczucie kruszy się powoli z dnia na dzień. Annabelle złapała stan depresyjny. Działa to też na nas, a w szczególności na Aarona. Chłopak ma pełno wątpliwości i zmartwień. Po takiej długiej obecności zaczął wątpić, że odzyskamy wolność. Jak narazie jest jedyny. Reszta z nas kurczowo trzyma się nadziei. Wszyscy zastanawiamy się co się dzieje w schronie. Czy nadal funkcjonuje? Jest cały? Ludzie są zdrowi? Te pytania codziennie do nas powracają. Nie widzieliśmy Diablo od momentu jego zasłabniecia. Nie wiemy co się z nim dzieje. Na owe pytanie Lilith odpowiada tylko, że nie mamy czym się martwić. Że zadba o Diablo najlepiej niż ktokolwiek inny. Ponownie głośno westchnąłem i ułożyłem się wygodniej opierając się o zimny metal. Znajduje się w kącie klatki, a obok mnie siedzi Dylan. Dość często ze sobą rozmawiamy. Dzięki temu bardziej się zaprzyjaźniliśmy.

Dzierżycielka Diablo LilithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz