Kenan:
Kilka tygodni minęło zanim zdążyłem mrugnąć. Nastała zima, a śnieg sypie praktycznie codziennie. Chłód zamroził dosłownie wszystko, a my, ludzie musimy jakoś z tym żyć. Bardzo szybko wróciliśmy do swoich obowiązków po wyprawie. Do dziś opowiadamy ludziom co wydarzyło się na wyspie. Niestety jest jedna wielka rzecz, którą nie możemy wytłumaczyć. Chodzi mi tutaj o stan Larissy. Blondynka dalej zwija się w bólach i dość często mdleje. Nie ruszyła się z łóżka, a kroplówka stała się dla niej czymś w rodzaju talizmana. Louisa wzrusza ramionami na jej stan zdrowia. Natomiast po Diablo czuć frustracje. Wilk wnet warczy w odpowiedziach. Każdy sobie mówi, że musi działać w tej sprawie, ale nie jest to takie łatwe. Zwłaszcza, że z dziewczyną jest wszystko w porządku.
- Kenan. - słysze, po czym czuje jak liście bazyli dotykają mnie w nos.
Szybko wyprostowałem plecy i spojrzałem pytająco na właścicielke ręki. Malia wyrwała mnie z rozmyśleń. Znajdujemy się w ogrodzie, a naszym celem jest sadzenie roślin. Ja mam kopać, a brunetka zajmuje się zielenią.
- Kopiesz? - parsknęła śmiechem.
- Tak, tak. Kopie. - odpowiadam zabierając się do roboty.
- Zamyśliłeś się. - zauważyła.
Nic nie odpowiedziałem. Słychać tylko jak łopata wbija się w ziemie. Oczywiście, że się zamyśliłem. Ciężko mi nie myśleć o Larissie. Jej stan zdrowia mnie bardzo martwi.
- Twoje myśli krążą wokół Larissy. - stwierdza związując gumką swoje długie, proste, czarne włosy.
- To coś dziwnego? - pytam uważnie przyglądając się swoim dłonią.
- Absolutnie nie. - usłyszałem jak nałożyła rękawiczki.
- Wiem, że muszę się skupić na obowiązkach, ale nie potrafie. Nikt nie jest w stanie jej pomóc, a ja... - zatrzymałem się by pomyśleć. - Mogę tylko o tym myśleć. - dodaje powracając do kopania.
Nam wszystkim jest ciężko. Swoją drogą, Malia poświęca więcej czasu na rozwój osobisty. Dużo trenuje sama ze sobą, ale nie zaniedbuje swojej pracy. Dalej uczy dzieci, jest prawą ręką Aarona i opiekuje się Julią. Jej relacje z Paolą się polepszyły, a z Dylanem są już oficialnie parą. Zrobili większy krok w tę strone, kiedy byliśmy na wyprawie.
- Jedynie co nam teraz pozostało to czekanie i... nadzieja. - szepcze brunetka.
Nic nie powiedziałem. Kontynuowaliśmy prace w ciszy. Zanim się obejrzałem skończyliśmy i rozeszliśmy się. Muszę umyć ręcę z tej ziemi. Z tego co pamiętam to niedaleko stąd jest ogólna łazienka. Tam też ruszyłem. Zatrzymałem się dopiero przed drzwi do owego pomieszczenia. Chciałem je otworzyć, ale pewien głos mnie zatrzymał.
- Cześć Kenan. - wita się Paola podchodząc do mnie.
Spojrzałem na nią i machnąłem głową na znak przywitania. Kilka dni temu zauważyłem, że dziewczyna jest bardziej śmiała i otwarta do ludzi.
- Co taki brudny jesteś? - rozbawienie widnieje na jej twarzy.
Instynktownie mój wzrok powędrował na moje ręcę. Faktycznie są bardzo brudne.
- Bawiłem się w piaskownicy. Razem z Malią robiliśmy babki z piasku. - uśmiechnąłem się.
Po chwili oboje się zaśmialiśmy, po czym dziewczyna się oddaliła. Już bez przeszkody znalazłem się w łazience i umyłem dłonie. Po wytarciu rąk w ręcznik spojrzałem na zegarek na nadgarstku. Już nic dzisiaj nie robie, a nawet połowa dnia nie minęła. Muszę sobie znaleźć jakieś zajęcie. Od razu wiedziałem gdzie pójdę. Bez czekania ruszyłem do celu. Od momentu kiedy Larissa zaczęła cierpieć, codziennie ją odwiedzam. Nie zawsze uda mi się trafić kiedy jest przytomna. Szybko znalazłem się przy drzwiach do pokoju gdzie leży blondynka. Ma ona osobne pomieszczenie by miała spokój i żeby nie straszyła innych pacjentów. Łapiąc za klamke wziąłem kilka głębokich oddechów. Z każdym razem stresuje się jak tutaj przychodze. Otworzyłem drzwi i od razu ujrzałem znajome twarze. Nadia siedzi na krzesełku obok łóżka i trzyma dłoń na policzku śpiącej dzierżycielki. Natomiast Louisa zmienia jej kroplówke.
CZYTASZ
Dzierżycielka Diablo Lilith
FantasiaPiąta część z serii Dzierżycielka Diablo. Stan Larissy się nie polepszył. Dziewczyna dalej odczuwa przeokropny ból i nikt nie jest w stanie stwierdzić dlaczego. Jednakże Kenan i reszta nie śpią spokojnie. Coś ich niepokoi i wiedzą, że coś nadchodzi...