Rozdział 41 - "Walcz dalej"

840 63 0
                                    

Larissa:

Kolejny dzień skupiony na marszy. Od samego rana idziemy, a już zapada noc. Chodzimy po asfaltowej drodzę, a po naszej prawej mieści się plaża, a ciut dalej jest ocean. Spojrzałam na wodę i ujrzałam zachodzące słońce. Powoli się z nami żegna. Rocko zaznacza, że jeszcze dzisiaj dotrzemy do celu. Nie wiemy jednak, czy upragniona osoba tam będzie.

- Larissa? - usłyszałam głos Anthonego.

Dopiero teraz dotarło do mnie, że się zatrzymałam. Od razu ruszyłam z miejsca jak dostrzegłam zmartwione spojrzenie chłopaka. Dałam mu znać uśmiechem, że wszystko gra. Nie skomentował. Po prostu kontynuowaliśmy spacer. Kiedy na niebie zawitała pierwsza gwiazda znaleźliśmy się obok wejścia do jaskini. Mieści się ona na urwisku. Dość ładna i staranna droga przyprowadziła nas, aż tutaj. Fale bijące w skały rozbrzmiewają w całym otoczeniu.

- To tutaj? - pyta Anthony rozglądając się.

- To jedyna jaskinia w tym mieście. - odpowiada.

Popielatowłosy wszedł do środka by zbadać teren. Zostałam sama z Rocko. Jego mina troszkę mnie niepokoi.

- Skąd wiedziałeś, że jaskinia się tutaj znajduje? - odzywam się.

Nastała głucha cisza. Nie naciakam i grzecznie czekam na odpowiedź. Dokładnie zauważyłam jak blondyn wypuszcza powietrze ze swoich spiętych płuc.

- Ta jaskinia przed Zarazą była największą atrakcją tego miasta. Raz na wakacjach przyjechałem tutaj z Mariną i Beatrice. - opowiada z trudem. - Wszystkie wspomnienia z tego miejsca do mnie wróciły. - dodaje.

Dla ktoś może to być coś fajnego, że może wrócić do miejsca gdzie wcześniej spędził czas z bliskimi, ale nie dla Rocko. Go to boli. Stracił żone i córkę już pierwszego dnia rozpoczęcia Zarazy. Od tamtego momentu próbuje wymazać ich istnienie. Taki jest jego sposób. Niestety nie jest łatwo się tego wszystkiego pozbyć. Na znak współczucia i zrozumienia położyła rękę na jego ramieniu.

- To już przeszłość. Skup się na tym co jest teraz. - dodaje mu otuchy.

Tak ja funkcjonuje. To mi pomaga nie rozdrapywać starych ran. Zrobiłam kilka kroków chcąc zostawić go samego, jak i wejść do jaskini.

- Czekaj. - zatrzymał mnie łapiąc na mój nadgarstek.

Spojrzałam w te jego żółte tęczówki. Rocko zmienił ułożenie swojej dłoni łapiąc mnie za rękę.

- Bez względu na co się wydarzy, walcz dalej. Skoro Diablo uwielbia jak kobiety za nim się uganiają to walcz o niego. Czy dasz mu drugą szanse to już twój wybór, ale obiecaj mi, że się nie poddasz. Pokonaj Lilith, a potem sporządź temu demonowi karę na jaką zasłużył. - mówi nie przestając na mnie patrzeć.

- Obiecuje. - odpowiadam.

Zawalcze o niego. Jak się to potoczy to tylko wie Bóg, ale jedno jest pewne, małe skaleczenie to nie rana. Wstane, nie ważne jak bardzo upadne.

- Zabicie Lilith należy do ciebie, ale wiedz, że możesz na nas liczyć. - wtrąca Anthony. - Niech Diablo wie co stracił. Niech zrozumie jaki wielki błąd zrobił. Jeszcze będzie cię błagać o litość. - dodaje z uśmiechem.

Widząc ich twarze poczułam ciepło w ciele. Przyciągnęłam ich do siebie i zamknęłam w uścisku. Są wyżsi ode mnie, ale nie przeszkodziło to mi. Już po sekundzie ich ciepłe dłonie znalazły się na moich plecach.

- Pomimo tego, że na siebie krzyczeliśmy, przedrzeźnialiśmy i biliśmy się... Teraz mam tylko was. Docenam to. Zwykłe "dziękuje" nie wystarczy by przekazać moje uczucia. Naprawdę się cieszę, że was mam. - wyznaje z wielką szczerością.

Dzierżycielka Diablo LilithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz