Kenan:
Zatrzymaliśmy się na korytarzu. Roxi puściła nas i szeroko się uśmiechnęła. Z wielką chęcią odwzajemniłbym gest, ale dalej złość Larissy siedzi w mojej głowie. Nie chciałem jej rozłościć. Mamy prawo się martwić, ale chyba faktycznie przesadziliśmy. Przecież jest to dorosła kobieta, która doświadczyła przykrości tego świata.
- Nie przejmujcie się. Nie zrobiliście nic złego. - dodaje nam otuchy uroczo.
Pogłaskałem ją po głowie. Zaśmiała się cicho.
- Miała prawo być zła. - szepcze pod nosem.
Spojrzałem na Samuela. Chłopak wygląda na smutnego.
- Muszę iść pomóc Leonowi. - informuje po chwili, po czym odchodzi szybkim krokiem.
Ja i mała odprowadziliśmy go wzrokiem. On sam musi to wszystko przemyśleć.
- Co tam w ogóle robiłaś? - zmieniam temat.
- Dzisiaj pomagam pewnej starszej pani w kuchni. Usłyszałam krzyki cioci i przyszłam. - tłumaczy.
- Rozumiem. - skrzyżowałem ręcę. - Więc to ty zrobiłaś jej kawe? - pytam.
Pokiwała głową z uśmiechem.
- Nie jesteście jedyni na których nakrzyczała. - wyznaje.
- Mówiła, że już wszyscy ją odwiedzili. - oznajmiam.
- Tak. Za każdym razem kończyło się krzykiem. Ciocia nie lubi jak ktoś zadaje jej tyle pytań. - stwierdza.
- Po prostu nienawidzi być w centrum uwagi. Denerwuje ją to, że każdy chcę jej pomóc. Poza tym musi pobyć teraz sama, by się skupić. - mówię.
- Ma wujek racje. - przytakuje. - Więc dopóki nie będę wypytywać to będzie wszystko dobrze. - dodaje z uśmiechem.
- Zostawiam ci ją pod opieke. - rozczochrałem jej włosy.
Brunetka przytuliła mnie, po czym wróciła do głównego pomieszczenia. Poczułem ulge wiedząc, że ktoś ma Larisse na oku. Co prawda, jest to dziecko, ale Roxi tylko z nazwy taka jest. Ta mała jest mądrzejsza ode mnie i jestem pewien, że rozumie wszystko co się dzieje. Westchnąłem głośno bo uświadomiłem sobie, że właśnie mam kilku godzinną przerwe. Muszę znaleźć sobie zajęcie. Nie pozostaje mi nic innego jak pójść do pokoju i coś poczytać. Od razu ruszyłem do celu. Maszerując przez korytarz napotkałem kilka znajomych twarzy. Niestety zwykłe "cześć" musi nam wystarczać. Może ja mam teraz przerwe, ale inni pracują najlepiej jak to możliwe. Dotarłem do celu. Otworzyłem drzwi i przez nie przeszedłem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i dopiero teraz dostrzegłem jak tu jest brudno. Nie mogę uwierzyć, że w tym spałem.
- Pora na sprzątanie. - mówię podwijając rękawki.
Na początku zebrałem wszystkie walające się rzeczy z podłogi. Od ciuchów po poduszki. Kiedy to miałem już z głowy szybko wyszedłem z pokoju i pomaszerowałem do składzika znajdującego się w tej części budynku. Tam znalazłem miotłe, szmatki i tego typu sprawy. Z całym sprzętem wróciłem do swojego zaciszu. Położyłem wszystko ładnie na łóżku, po czym otworzyłem okno.
- Chociaż na chwile. - szepcze.
Świeże powietrze dobrze mi zrobi. Jednak nie mogę zbyt długo wietrzyć pomieszczenia, ponieważ na zewnątrz jest zimno, a troszkę to zajmie zanim ponownie będzie tutaj cieplej. Czując chłodną bryze złapałem za miotłe i zabrałem się do pracy. Nie jestem osobą, która przepada za sprzątaniem, ale jeśli mam dobre nastawienie to nie sprawia mi to najmniejszego problemu. Wraz z wykonywanym obowiązkiem nie mogło zabraknąć moich myśli. Na chwilę obecną mam tylko jedną osobę w głowie, Larisse. Dziewczyna naprawdę jest zirytowana tym, że nie może znaleźć odpowiedzi. Ja sam czuje lekką złość. Przecież musiała być jakaś przyczyna jej stanu. Trzeba tylko chwycić się dobrego tropu. Mam nadzieje, że blondynka szybko tego dokona. Chciałbym jej pomóc, ale nawet nie wiem czy jestem w stanie. Możliwe, że tylko bym jej przeszkadzał. Skończyłem z podłogą i zająłem się pajęczynami na suficie. W tym czasie do moich uszu dotarło pukanie. Dochodzi zza drzwi. Odłożyłem sprzęt z lekkim westchnięciem, po czym podszedłem i je otworzyłem.
CZYTASZ
Dzierżycielka Diablo Lilith
FantasiPiąta część z serii Dzierżycielka Diablo. Stan Larissy się nie polepszył. Dziewczyna dalej odczuwa przeokropny ból i nikt nie jest w stanie stwierdzić dlaczego. Jednakże Kenan i reszta nie śpią spokojnie. Coś ich niepokoi i wiedzą, że coś nadchodzi...