Larissa:
Znowu ten las. Nie lubię się cofać. Całą drogę towarzyszyła nam cisza. Marina dalej mocno tuli się do Anthonego. Słyszę jej szybkie bicie serca. Boi się. Po kilku minutach dotarliśmy do miejsca docelowego. Od razu mocno wciągnęłam powietrze.
- Czujesz coś? - pyta Anthony.
- Słabo, ale coś jest. - odpowiadam z największym skupieniem mojego życia.
Zapach jest mniej intensywny niż wcześniej. To może być dobra oznaka.
- Dotrzesz? - dopytuje.
Sama zadałam sobie owe pytanie. Ledwo co to czuje. Zrobiłam kilka kroków w przód, ale szybko się zatrzymałam i dowróciłam głowe. Nie jestem do końca pewna w którą stronę mamy iść. Syknęłam po nosem z irytacji.
- Zaryzykujmy. - szepcze idąc w danym kierunku.
Mimo wszystko się waham. Może druga strona to właściwa droga? Jebać to! Idą tą i nie mam zamiaru się ponownie cofać. Przyśpieszyłam krok. Chcę mieć to wszystko za sobą. Słyszę jak chłopakom ciężko jest nade mną nadążyć. Pomimo tego nie zwalniam. Dopiero po kilku następnych minutach się zatrzymałam.
- Co jest? - pyta Rocko z łagodną zadyszką.
- Dobry kierunek. - oznajmiam z uśmiechem.
Zapach krwi przeszył moje nozdrza. Dalej nie jest nie wiadomo jak intensywny, ale już go czuje. Nie tak jak wcześniej, że tylko od czasu do czasu woń czerwonej cieczy przywiał podmuch. Kontynuowałam marsz tylko tym razem wolniej. Jeśli chodzi o teren to nic się nie zminiło. Drzewa i krzewy wkoło. Zapach nie przybierał na intensywniości, ani nie malał. Po czasie marszu zauważyliśmy wgłębienie w ziemi. Jest to wejście do jaskini.
- I mamy. - skrzyżował ręcę Rocko.
Na pewno tam znajdują się Wendigo. Tylko one żyją w jaskiniach. Jednakże zapach mnie niepokoi.
- Czuje lekką woń krwi. - informuje.
- Może nie są zbytnio ranni. - stwierdza Anthony tym samym troszkę pocieszając małą.
Albo nie żyją i Wendigo wyssało ich krew. Ugryzłam się w język by tego nie powiedzieć. Marina ponownie by się rozpłakała, a przez to zrobiłaby hałas. Tego nam najmniej potrzeba. Głucha cisza wydobywa się z jaskini. Normalna osoby poczułaby strach. My jesteśmy inni.
- No to wchodzimy. - mówię robiąc pierwszy krok w głąb ciemności.
Z lekkim trudem udało nam się zejść na dół. Czuć wilgoć w powietrzu, a kapanie wody z góry odbija się echem po uszach.
- Nie lubię takich miejsc. - komentuje Rocko.
- Fryzura ci się zepsuje. - prycham, a on ze mną.
W sumie to mało kto lubi takie miejsca. Chodzi mi tutaj o ludzi. Stworzyłam ogień w dłoni i dzięki temu wokół nas nastała jasność. Bez ognia widzę wszystko idealnie, ale wiem, że nie jest sama. Chłopaki mogą mieć problem w ciamnościach.
- Spokojnie. Nie puszczę cię. - odzywa się Anthony.
Mówi do Mariny. Mała na widok miejsca w którym się znajdujemy bardziej się przestraszyła. Popielatowłosy próbuje ją uspokoić głaszcząc po głowie i bardziej tuląc do siebie. Uroczo to wygląda. Zwłaszcza jak się wie jak Anthony lubi dzieci.
- Nic nie słychać. - stwierdza Rocko w moją stronę. - Zupełnie jakbyśmy byli tutaj sami. - dodaje patrząc w otchłań przed nami.
- Wendigo potrafi być cicho. - oznajmiam.
![](https://img.wattpad.com/cover/213489333-288-k959743.jpg)
CZYTASZ
Dzierżycielka Diablo Lilith
FantasiPiąta część z serii Dzierżycielka Diablo. Stan Larissy się nie polepszył. Dziewczyna dalej odczuwa przeokropny ból i nikt nie jest w stanie stwierdzić dlaczego. Jednakże Kenan i reszta nie śpią spokojnie. Coś ich niepokoi i wiedzą, że coś nadchodzi...