Rozdział 30 - "Nie uwierzę! Nigdy!"

818 66 7
                                    

Kenan:

Czerwone niebo za oknem pokazuje mi, że to nie jest sen. Każdego dnia mam takową nadzieje, ale od razu jak otwieram oczy uświadamiam sobie, że to rzeczywistość. Taka jest prawda. Nic się nie zmieniło przez ten cały czas. Dalej siedzimy w klatce, a jedyne jedzenie jakie mamy to małe porcyjki od samej Lilith. Już nawet nie czuje gniewu. Po prostu się poddałem. Dalej twierdzę, że to niemożliwe by Larissa zmarła, ale... W tym przypadku już powoli tracę nadzieje. To jedyne co mnie i innych jeszcze trzyma przy życiu. Staramy się ze sobą rozmawiać. Głównie dlatego by choć na chwilę oderwać się od miejsca gdzie się znajdujemy. Nie jest to łatwe. Zazwyczaj odpowiadamy szybko i krótko. Przez to temat się skończy zanim do końca się rozpoczął. W tym momencie w całym pomieszczeniu rozniósł się nieprzyjemny dźwięk. Okazało się, że Neil rzucił metalową miską o podłogę. Przez to kasza jaka się w niej znajdowała rozpaćkała się na czerwonym dywanie.

- Neil. - upomina go cicho Jane.

Młody tylko prychnął pod nosem, skrzyżował ręcę i spojrzał w bok.

- Powinniśmy to zjeść, a nie tym rzucać. - stwierdza Monika.

- Nie będę tego jadł. - burczy brunet.

- To osłabimy się, albo co gorsza umrzemy z głodu. - wzdycha Samuel.

- Wole zdechnąć niż robić to co ona chcę. - syczy przez zęby.

- Będąc kapryśnym dla niej robimy sobie pod górkę. Możliwe, że nie da nam obiadu. - wtrąca Logan.

- To nie da. Nie będę z tego powodu płakał. - zaznacza.

- Pomyśl o innych. Może ty dasz radę bez jedzenia, ale na przykład Monika musi jeść więcej dla dziecka. - mówię.

Czuje jak moje gardło jest słabe. Mój ton głosu jest bardzo osłabiony.

- To w takim razie, następne jedzenie dam Monice. - wzdycha patrząc na nią z troską.

- Możemy się podzielić. Też musisz coś jeść. - uśmiechnęła się delikatnie szatynka.

Lilith doskonale wie, że ona jest w ciąży. Mimo to, nie daje jej więcej porcji. Dostaje tyle samo co my, czyli bardzo mało. Nie raz ja, albo Logan odpuszczaliśmy sobie jedzenie, by ona mogą się najeść. Próbowałem o tym porozmawiać z Diablo, ale wilk w ogóle mnie nie słucha. Zazwyczaj wpatruje się w nas jakby chciał coś zobaczyć, po czym odwraca wzrok smutno.

- Już mnie głowa boli od tego myślenia. - wzdycha Dylan masując skroń.

Wszyscy pokiwaliśmy głową zgadzając się z jego słowami. Spojrzałam na jedyną osobę, która w ogóle nie zareagowała. Mowa tutaj o Nadii. Rudowłosa od momentu prośby Diablo zaczęła jeść posiłki, ale dalej rzadko kiedy cokolwiek powie. Zazwyczaj przytakuje, a tak to całymi dniami przysiaduje w kącie klatki i trzyma się metalu.

- Martwie się o ciebie. Nic nie mówisz i nie wyglądasz najlepiej. - zwracam się do rosjanki spokojnie.

Muszę uważać na słowa. Podejrzewam, że dziewczyna szybko może się zdenerwować nawet nie kontrolując tego.

- Czy to źle, że współczuje Diablo? Jest to minimalne współczucie, ale dalej jest. - mówi cichym głosikiem.

- To nic złego. Znasz go dłużej niż my i jesteś bliżej jego sercu. Poza tym taka już jesteś. Zawsze patrzysz na te lepsze strony. - uśmiechnąłem się uspokajając ją.

- Bardziej nienawidze Lilith. Nawet nie mogę na nią spojrzeć bo od razu robi mi się niedobrze. - oznajmia.

- Mam to samo. Rzygać mi się chcę jak widzę tę blond pinde. - syczy przez zęby Neil.

Dzierżycielka Diablo LilithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz