Szukałem Cię Wszędzie...

7.4K 155 32
                                    

Zastanawiam się jak w krótkim czasie, moje życie mogło się zmienić. Wystarczył miesiąc, może dwa, aby moje życie było obrócone o sto osiemdziesiąt stopni. Niekiedy mało trzeba, aby zniszczyć komuś życie. Niekiedy samemu sobie jest ciężko ułożyć sobie życie po tych wszystkich przeżyciach.  Ale niekiedy w twoim życiu występuje jedna długa linia, która zostawia cię w czasie przeszłym między czasem przyszłym. Która rozciąga cie w dwie różne strony i nie pozwoli ci, abyś od jednej strony uciekła. Ta linia niestety, występuje w najmniej niespodziewanym momencie. 

Weszłam do sali, w której była moja doktorka. Sala była cała biała. Na ścianie wisiało kilka zdjęć, odnośnie kobiet w ciąży, jak i pamiętania o robieniu co rok cytologii. Dalej było łóżko, biurko z laptopem, gdzie siedziała doktorka. Był także tutaj sprzęt do KTG.

-Dzień dobry- powitała mnie lekarka- Proszę sobie usiąść, zaraz przyjdę. 

Usiadłam z dużym wysiłkiem na krzesło. Potrzebowałam chwili, aż się w końcu uspokoiłam. Przez cały czas, patrzyłam się na zdjęcie dziecka w brzuchu, które leżało na biurku. Mojego dziecka. 

Na początku się go wypierałam. Nie byłam do niego przekonana. Brałam leki, aby je zabić, ale za każdym razem przed ich dawkowaniem, mówiłam że nie jestem zabójczyni. Ciężko było mi żyć, z dzieckiem niechcianym tak naprawdę. Ale ono niczym nie zawiniło. To była tylko dorosłych wina, że spłodzili na świat kogoś, kogo nikt nie chciał. Nie zabiłam je. I nie żałuję tego, bo kiedy pierwszy raz poczułam kopnięcie tego małego łobuza, wiedziałam, że za niedługo skradnie moje złamane serce. Poczułam też na jednym z badań bicie serca dziecka. To było coś nie do opisania. Wiedziałam, że tata podarował mi kogoś, dla kogo oddam moje serce. I tym kimś był niegdyś kochane dziecko. A za miesiąc będzie już u mnie na rękach. Mój maleńki synuś. 

O tamtych wydarzeniach, które wydarzyły się prawie osiem miesięcy temu, nie chciałam pamiętać. Kiedy jechałam pociągiem, przypomniałam sobie, że kiedyś tata odłożył mi na konto pieniądze, które miałam przeznaczyć na studia. Studiów nie zrobiłam, ale postanowiłam kupić sobie małe mieszkanie, w nowym miejscu i w centrum miasta oczywiście. Mieszkanie miało tylko dwa pokoje, kuchnie i łazienkę. Było małe, ale i też tanie. Zamieszkałam tam i poszukałam w miarę dobrą pracę. Wykładanie towarów na półki. Może nic takiego, ale dla mnie każda praca się liczyła. Musiałam zarobić na mieszkanie, plus na wszystkie rzeczy niezbędne dla małego dziecka.

Nie miałam kiedy myśleć o przeszłości, ale kiedy już to nastąpiło, to zaczynałam się zastanawiać czemu postanowił się zachować, tak jak się zachował. Chodzi mi tu oczywiście o Luk'a, który wtedy w pewny dzień mnie uratował, a następnie postanowił mnie zdradzić. Wydaje mi się że, to była tylko przykrywka, do tego abym mu zaufała. Strasznie się na niego zawiodłam wtedy i żałowałam, że byłam taką naiwną idiotką. 

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i serce podeszło mi do gardła. Strach jeszcze mi nie do końca przeszedł i miałam go jeszcze gdzieś tam w głowie. To było zrozumiałe, po moich przejściach i to że się bałam o życie moje i mojego dziecka. W końcu zaczęłam życie na nowo i chciałam, aby mi się w końcu ułożyło. Życzyłam tego sobie z całego serca. 

Doktorka weszła do środka i usiadła za biurkiem. Położyła teczkę z moim nazwiskiem i otworzyła ją. Wyjęła z niej jakieś papiery i przejrzała strony. 

-Czy w ostatnim czasie, zauważyła pani jakieś objawy, które by mogły szkodzić pani dziecku?-zapytała się mnie. 

Pokręciłam przecząco głową. Zalecałam się do rzeczy, o których przy każdej wizycie mówiła mi lekarka i uważałam na każdym kroku. Robiłam rzeczy, które mogłam robić i jadłam w miarę zdrowe jedzenie. Odpoczywałam dużo. Nic nie mogłoby uszkodzić mojemu dziecku. Nic i nikt. 

Porwana dla NiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz