Dwa dni później, kiedy wstałam, od razu skupiłam się na pustą połowę tego dużego łóżka. Luke nie przyszedł na noc do domu. Nie spał ze mną i nie mogłam poczuć jego zapachu. Ciekawiło mnie, co się mogło wczoraj stać, że nie przyjechał do domu. Do głowy wleciały mi już czarne scenariusze, ale szybko je wyparłam z głowy. Nie chcę panikować zawczasu. Poszukałam wzrokiem telefonu, a gdy go odnalazłam, szybko wzięłam do ręki i sprawdziłam wszystkie wiadomości. Jednak nic nie przyszło mi od Luk'a, co nie powiem, trochę mnie to zmartwiło. W końcu odkąd pamiętam, nigdy mu się nie zdarzyło, aby nie przyjść do domu na noc.
Postanowiłam spróbować się do niego zadzwonić. Ale nie pojawił się ani jednak sygnał, kiedy połączenie zostało odrzucone. Możliwe, że nie miałam nic na koncie, ale i tak się martwiłam.
Musiałam wstać i się ubrać. Cały czas myślałam o tym całym zajściu. Możliwe, że pojechał do Cartera, który poprosił o zostanie u niego na noc. Tak, to możliwe by było.
Poszłam wziąć poranny prysznic, gdzie zrelaksowałam się na choćby odrobinę. Piętnaście minut na zrelaksowanie mięśni i siebie samej. Kiedy już byłam ubrana i jadłam późne śniadanie, postanowiłam iść na zakupy, bo lodówka i tak była już pusta. Jednak kiedy schyliłam się po buty, nagle ktoś złapał mnie od tyłu w szczelnym uścisku. Przestraszona, chciałam się wyrwać, lecz nie było mi to dane, zważając ile sił ma napastnik stojący za mną.
-Puszczaj mnie!-krzyknęłam i zaczęłam się szarpać, a kiedy to nie pomogło, to przypomniałam sobie co Luke mnie kiedyś nauczył. Z całej siły uderzyłam go w jądra i naprawdę nie wiem jak to zrobiłam, bo stałam tak blisko niego. Ale udało mi się i oprawca w końcu rozluźnił swój uścisk, co pozwoliło mi na ucieczkę z tego mieszkania. Jednak gdy złapałam klamki, drzwi były zamknięte, a nie miałam czasu, aby je otworzyć. Musiałam poszukać inne wyjście i pobiegłam do łazienki. Strasznie się trzęsłam i wszystko robiłam spontanicznie. Nawet nie spojrzałam za siebie, tylko zamknęłam drzwi od łazienki i wyciągnęłam telefon z dresów. Szybko wybrałam numer Luk'a i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Jednak nadal cisza.
Drgnęłam kiedy usłyszałam walenie w szklane drzwi. Byłam zbyt roztrzęsiona, aby wykonać jakiś ruch, jedynie tylko siedziałam na podłodze za pralką, mając nadzieję, że nie wejdzie tutaj. Grając na minutach, sięgnęłam jeszcze raz po telefon, ale tym razem wybrałam numer policji. Ale zanim wystąpił jakikolwiek sygnał, oprawca wtargnął do pomieszczenia i wyrwał mi telefon zupełnie go wyłączając. I tak oto moja jedyna forma pomocy, została mi zabrana, a ja niestety zmuszona spojrzeć mu w oczy.
I kiedy zobaczyłam go... Wspomnienia z dwóch lat wstecz, powróciły. To był Rick, którego tak bardzo się bałam. Który wyrządził mi wiele krzywdy i którego nienawidziłam całym sercem.Który był moim gwałcicielem oraz ojcem mojego dziecka. Stał nade mną, perfidnie się uśmiechając, patrząc się tymi niebezpiecznymi dla mnie oczami.
Kucnął koło mnie i dotknął mojego kolana. Och, jak bardzo nie lubiłam jego dotyku.
-Długo się nie widzieliśmy, Mia- parsknął przy ostatnim słowie- Mam nadzieję, że wakacje się udały.
Jego postawa ani trochę się nie zmieniła. Może jedynie bardziej przypakował, choć to było mało widoczne. Nadal miał ten sam gust co do ubrań. Lekko zapuścił sobie włosy, ale nie wyglądało to niechlujnie. On sam za dużo się nie zmienił. Nadal był tym samym skurwysynem, co od samego początku wiedziałam.
Patrzyłam się na niego ze strachem w oczach, co dodało pewności Rickowi. Złapał mnie za rękę i podciągnął ku górze. Wstałam, ale nie potrafiłam ustać na własnych nogach. Zauważył to i zanim mogłabym w jakikolwiek sposób to skomentować, wziął mnie na ręce. Nie miałam pojęcia gdzie mnie niósł, ale po chwili opuścił mnie na kanapę. Usiadłam.
CZYTASZ
Porwana dla Niego
AksiMia ma 17 lat i smutną przeszłość. Kiedy raz poszła biegać, złapał i porwał ją nieznajomy męzczyzna. Mia wiedziała że stałoby się to prędzej czy później, ale nie wiedziała że została porwana przez kogoś innego. ~książka zawiera liczne przekleństwa...