Minęło trzy dni. Trzy dni z płaczem. Trzy dni, które spowodowały, że przestałam wierzyć, że na końcu każdej historii jest jakieś szczęśliwe zakończenie.
Przez te trzy dni nic się nie działo, tylko tyle, że miałam coś do jedzenia. Mówiąc coś mam na myśli wodę w rozbitym kubku i chleb posmarowany masłem. Dostawałam to dwa razy dziennie. Musiałam się tym zadowalać. Ale i tak nie chciało mi się jeść, ale mój organizm aż błagał, abym coś tam wrzuciła. Nie miałam na nic siły, ochoty i dziękowałam temu skurwysynowi, że przez te trzy dni nie przyszedł do mnie. Na wspomnienie o nim, chciało mi się płakać. Bałam się jego i nie miałam pojęcia jak to zmienić. Po ostatnim co mnie bił, myślałam, że mój koniec już nadszedł. Ale nie, dalej los ze mnie zakpił.
Właśnie leżałam i byłam po pierwszym mini śniadaniu. Siniaki zostały mi na rękach i byłam pewna, że też na plecach. Kilka miałam na brzuchu. Tutaj chyba powinna być to norma, prawda?
Nagle znienacka poczułam, że śniadanie podchodzi mi do gardła i jak z procy poleciałam gwałtownie do ubikacji. Zdążyłam dolecieć do klozetu i zwymiotować mój pokarm. O matko. Fuj. Po zrzyganiu się, wytarłam dłonią usta i spuściłam wodę. Patrzyłam przez chwilę jak moje wymioty odpływały w dół do kanalizacji.
Wiem o tym, że przez tego chuja mogłam zajść w ciążę. Że to dziecko, które mogłoby być pod moim sercem, będzie dzieckiem tego skurwysyna. Nic na to nie mogłam poradzić, ale wiedziałam o tym, że po prostu nie mogę być w ciąży. Nie teraz i nie kiedyś w przyszłości. Po prostu nie.
Wyparłam od siebie myśl, że mój brzuch to mój brzuch, a nie kogoś, kto by go ze mną dzielił. Dziecko nie wchodziło w rachubę. Ale jeśli będę w ciąży, to co wtedy? Nie wiedziałam. Byłabym w dużej kropce. Wtedy Rick wyraźnie mi powiedział, że zabije mnie i dziecko, jeśli ono będzie. A ja nie mogłam pozwolić na to, aby dziecko, które ja sama nie chciałam, miałoby zostać zabite, przez skurwysyństwo tego popaprańca.
Postanowiłam wsiąść prysznic, i po wcześniejszym sprawdzeniu, czy drzwi są na pewno zamknięte, rozebrałam się i weszłam do zimnej kabiny. Nie chciałam brać jakoś długo prysznic, ale samo tak jakoś się zrobiło, że zostałam w nim jakieś pół godziny. Zrelaksowałam się i myślałam tylko o przyjemnych rzeczach z przeszłości. Kiedyś było jakoś tak lepiej. Teraz są czasy, gdzie jeden drugiego by zabił.
Wyszłam spod prysznica i powycierałam się ręcznikiem. Wcześniej przez moje rany, nie byłam się kąpać i teraz woda była dla mnie świętością. Ubrałam się szybko, bo w łazience było zimno i wyszłam z niej. Położyłam się dalej do łóżka i przykryłam cuchnąco brzydkim kocem. Wpatrywałam się pusto w sufit. Jednak nie odpoczywałam zbyt długo, ponieważ brzuch tak zaczął mnie boleć, że nie dałam rady leżeć. Usiadłam i zaczęłam naciskać na brzuch, aby chodź trochę przestał boleć, ale nic takiego się nie stało. Nie miałam żadnych leków, a tylko lek sprawiłby, że przestałby mnie boleć.
Podeszłam pomalutku do drzwi i zaczęłam w nie walić. Wiedziałam, że po drugiej stronie ktoś stoi i pilnuje, czy czasem nie uciekłam, więc kiedy po minucie ktoś mi te drzwi otworzył, od razu dałam kilka kroków do tyłu.
Był to ten sam mężczyzna, który mnie zanosił do Ricka. Stanął w drzwiach i pustym wzrokiem przez chwilę mnie obserwował.
-Co chciałaś szmato?-zapytał się bez żadnej grzeczności.
Złapałam się gwałtownie za brzuch, ponieważ podwoił się dwukrotnie. Jęknęłam i ze łzami w oczach, położyłam się na łóżko i zwinęłam się w kulkę, aby choć trochę zminimalizować ból.
Mężczyzna widząc mnie w takim stanie, wyszedł z pokoju, trzaskając za sobą drzwi. Po chwili w pokoju pojawił się Rick, który podszedł do mnie i nie wiem czemu, ale na start uderzył mnie w policzek.
![](https://img.wattpad.com/cover/208688104-288-k392729.jpg)
CZYTASZ
Porwana dla Niego
AcciónMia ma 17 lat i smutną przeszłość. Kiedy raz poszła biegać, złapał i porwał ją nieznajomy męzczyzna. Mia wiedziała że stałoby się to prędzej czy później, ale nie wiedziała że została porwana przez kogoś innego. ~książka zawiera liczne przekleństwa...