Trochę Informacji

10.7K 276 83
                                    

Obudził mnie dźwięk łamanej gałęzi. Gwałtownie otworzyłam oczy, rozglądając się dookoła mnie. Byłam wystraszona, na dodatek Luke gdzieś się zapodział. Nawet nie chciałam myśleć o tym że to Jack.

-Luke?-powiedziałam głośno, ale nie na tyle, aby utworzyło się z tego echo.

Odpowiedziała mi tylko cisza. Zastanawiałam się,która była godzina. Było widno i między drzewami mogłam dostrzec wychodzące słońce. Może to był świt.

Nagle usłyszałam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek i odskoczyłam do przodu przed napastnikiem. Spojrzałam na napastnika, ale okazał się nim śmiejący Luke.

-Oszalałeś?-zapytałam zła, że wystraszył mnie w takich okolicznościach.

-Być może tak-odparł ze śmiechem-Szkoda że nie widziałaś swojej miny.

Nie było mi do śmiechu. Żartował sobie ze mnie z jakiej racji? Czy nie liczyło się dla niego to, że walczymy każdego dnia o nasze życie? Przecież samo pójście do tego lasu mówiło o tym, że idziemy na pewną śmierć.

Parsknęłam drwiąco śmiechem i spojrzałam na chłopaka.

-Mi nie jest do śmiechu-warknęłam- W każdym momencie może ktoś nas zabić. Czy nie rozumiesz tego, że nie przeżyjemy tutaj dwóch tygodni a nawet jednego?

Uśmiech zniknął z jego twarzy i jedynie co na niej pozostało to niedowierzenie a może szok? Coś między tymi dwoma. Może wcześniej nad tym nie myślał? Może myślał, że jakimś cudem dojdziemy do jego domu i będziemy żyć
długo i szczęśliwie?

-Mia-podszedł do mnie- Wyluzuj trochę. Szkoda urody żebyś popsuła przez takie nerwy.

Przewróciłam oczami i odwróciłam się na pięcie, z zamiarem poszukać jakiegoś miejsca na zrobienie potrzeby fizjologicznej. Strasznie chciało mi się siku.

-Gdzie idziesz?-krzyknął dobiegając do mnie.

-Chyba nie myślisz, że będę ci się spowiadała z każdej   rzeczy-odpowiedziałam niegrzecznie i jeszcze szybciej ruszyłam przed siebie.

Usłyszałam głośne westchnenie i spojrzałam ukradkiem za ramię. Stał pochylony nad torbą i coś w niej szukał. Szybko pobiegłam przez gąszczy krzew, a gdy znalazłam dobre miejsce załatwiłam potrzebę. Wyciągnęłam chusteczki ze spódniczki, które wcześniej ukradłam z samochodu i powycierałam moje imtymne miejsce. Ujrzałam na chusteczce krew i jęknęłam. Czy zawsze musiała przychodzić ona w najmniej niespodziewanym momencie? Dałam dwie chusteczki na majtki i miałam nadzieję że nie będę miała jej zbyt dużo. Choć mało w to wierzyłam.

Szybko nałożyłam na siebie ubranie i poszłam do Luke. Kiedy go zobaczyłam siedzącego na ziemi opierającego się o drzewo, coś ścisneło mnie w środku. Czemu taki młody chłopak musiał trafić w takie miejsce?

Zobaczył mnie i przywołał mnie gestem ręki. Usiadłam obok niego a on wręczył mi orzeszki w paprykowej skorupce.

-Tylko tym narazie musimy się zadowolić- powiedział wzruszając ramionami i podnosząc z ziemi swoje orzeszki.

Otworzyłam je i zaczęłam jeść. Byłam głodna, ale wiedziałam że teraz będzie tak zawsze więc nie mogłam na to narzekać. Przynajmniej nie byłam sama.

-Kim był dla was Jack?-zapytałam się przerywając ciszę.

Chwilę nic nie mówił, a póżniej odchrząknął i pustym głosem odpowiedział:

-My byliśmy ludźmi, do których trafiały wszystkie dziewczyny. Jedną z nich byłaś ty. Ja zajmowałem się nimi a Rick dzwonieniem po różnych ludziach, którzy znali nas. To nie było tak, że to my was porywaliśmy tylko wyglądało to tak że jakiś męzczyzna wysoko postawiony był zainteresowany
jakąś kobietą. Robił jej zdjęcia i dawał je jednym z nas. On ją porywał, przywoził ją do nas, my ją przygotowywaliśmy i przyjeżdzał po swoją zdobycz. W twoim przypadku było troszeczkę inaczej, ponieważ ten debil, który cię porwał pomylił cię z inną na tej ulicy.Ale Rick zadzwonił do Jacka
czy nie chciałby ciebie. On oczywiście się zgodził. Tym kimś był dla nas Jack. Oni są wysoko postawieni i jeżeli chcieli jakąś trzeba było to zrobić. Przykro mi że oni zrujnowali ci życie.

Porwana dla NiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz