Widziała go pani?

6.7K 163 47
                                    

Budzi mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Wstaję leniwie z łóżka i na wpół zamkniętymi oczami, wyciągam rękę na szafkę nocną, gdzie aktualnie leży mój telefon. Nie patrząc na numer i imię tej osoby, odbieram nie mówiąc nic. Powoli jestem już zmęczona, nawet kiedy wstanę. 

-Mia? To ja, Luke- odzywa się jako pierwszy. 

Jego głos sprawił, że na moment moje serce zaczęło szybciej bić, a moje oczy zrobiły się szerokie. Skąd miał mój numer? Po co do mnie dzwoni? 

Totalnie nie spodziewałam się tego, że zadzwoni do mnie. Że w ogóle do mnie zadzwoni. Jasne, miałam wrażenie, że odpuści tak łatwo, ale po co znów zaczyna? Nie chciałam wracać do tamtych wspomnień, tamtych chwil. Za niedługo miałam urodzić i dziecko miało pochłonąć całą moją miłość i uwagę. W moich planach nie było imienia Luke.

Wystarczyła tylko chwila, żebym się rozbudziła. Wystarczył tylko telefon od niego, abym dalej przypominała sobie tamte momenty. 

-Czego chcesz?- wycharczałam do telefonu. 

Długo nie odzywał się. Już myślałam, że padł mu zasięg, kiedy nagle usłyszałam jakiś szmer a potem jego głos:

-Pogadać-odpowiedział- Wiem, mówiłem ci, że już nie będę cię nachodził, ale czuję, że mam do spłacenia u ciebie dług. Chcę to naprawić. Cholernie. 

Jego słowa, ani na trochę mnie nie poruszyły. Miałam gdzieś, co on czuję i co chce zrobić. Chciałam tylko świętego spokoju. Czy to za dużo? 

-Przepraszam, ale myślę, że nie będzie to możliwe- odpowiadam w miarę normalnie. 

-Proszę, tylko jeden raz- prosi. 

Wkurza mnie to jaki on jest nachalny. Nie chcę się spotkać to nie. Dużo przecież nie straci. Niech idzie sobie tam skąd przyszedł. 

Poczułam gwałtowny skurcz i jęknęłam. Telefon upadł na podłogę, kiedy dwoma rękami trzymałam brzuch. O mój boże. Czy to się zaczyna? 

Skurcz się podwoił i wstałam pomału z łóżka. Musiałam dostrzec do mojego stacjonarnego telefonu, skąd zadzwoniłabym do szpitala. Musiałam trochę się wysilić, aby to zrobić. Kiedy dotarłam do telefonu, wklepałam prawidłowy numer alarmowy i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po kilku minutach pojawił się dźwięk i głos jakiejś kobiety:

-Dzień dobry. Tutaj pogotowie ratunkowe. Czym mogę...

-Proszę wezwać karetkę pod adres Morrison Avenue 6- przerwałam jej. 

-Czy mogę się dowiedzieć, co się dzieje?- kobieta nie poddawała się. 

-Proszę pani, zaczynają odchodzić mi wody. Będę zaraz rodziła. Długo nie wytrzymam. 

Kobieta przez chwilę się nie odzywała, pewnie już wezwała karetkę. Nadal dostawałam silnych skurczy.

---------------------------

Następny dzień.

Mam najpiękniejszego synka na świecie. Naprawdę. Trzymam malutkie ciałko w swoich dłoniach i jedynie co czuję, to miłość do tego dziecka. Nie żaden ból, czy psychiczne wycierpienie. Po prostu miłość, która z każdym spojrzeniem na tego małego brzdąca się powiększała. To było niesamowite uczucie. 

Pielęgniarka zabiera mi synka i zostawia mnie samą. Ja sama zostaję przenoszona do sali i tam kładę się do łóżka. Jestem zmęczona, ale i też szczęśliwa. Cieszę się, że w końcu jest ze mną. Teraz nikt nie ma prawa oddać mi te szczęście. 

Ktoś puka do drzwi w białej sali, w której leżę. Nie odzywam się, ponieważ nie jestem tutaj sama i też dlatego bo nie wiem czy to do mnie. Ale tak, gdy drzwi się otwierają widzę Jego. Luk'a. Szeroko otworzyłam oczy i podparłam się do góry łokciami. 

Porwana dla NiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz