Nie teraz, kiedy potrzebuję pomocy....

6.5K 136 38
                                    

Spoglądam do szpitalnej szafki, upewniając się, że niczego nie pozostawiłam. Dzisiaj w końcu wychodziłam ze szpitala. Wszystko w porządku w moim synkiem i także ze mną. Jeszcze raz patrzę na moją niewielką walizkę, która leży na moim niedawnym łóżku. Wszystko gotowe. Teraz tylko muszę poczekać na Luk'a. Mój synek miał już pięć dni i normalnie jak się na niego patrzyłam, to ciepło rozlewało mi się po całym ciele. Spał spokojnie w nosidełku. 

Spojrzałam na siebie w lustro, aby zobaczyć czy wszystko jest porządku. Poprawiłam niektóre kosmyki włosów, które wymknęły mi spod kucyka. Obróciłam się w chwili, kiedy do sali wszedł Luke. 

-Cześć-powitał mnie z uśmiechem. 

-Cześć-odpowiedziałam, spoglądając na niego. 

Jego strój jak on nie wygląda jakoś nagannie. Ciemno niebieska bez żadnych napisów koszulka i do tego krótkie do kolan czarne spodenki. 

-To co, idziemy?-pyta się mnie, a ja kiwam potwierdzająco głową. 

Podchodzi do łóżka i podnosi torbę, ja natomiast biorę nosidełko i wychodzimy z sali. Idziemy do windy.  Luke wciska guzik, by przywołać pojazd i odwraca się do mnie. 

-Jak się czujesz?-pyta się łagodnie. 

Uśmiecham się do niego. Przyzwyczaiłam się do zadawania tego pytania. Zawsze od kiedy jestem w szpitalu, pyta się mnie czy dobrze się czuję i jak u mnie. Liczyło się to dla mnie, bo chciałam, aby mieć kogoś z kim będę mogła dzielić się swoją codziennością. Jak na razie Luke, sprawiał wrażenie lepszego człowieka i było widać po nim że mu zależy.

-Dziękuję, dzisiaj o niebo lepiej, bo w końcu wychodzę stąd- mówię rozciągając ręce wzdłuż siebie. 

Nie wiedzieć czemu, śmieje się. Patrzy na bobasa, który grzecznie śpi w nosidełku. 

-Wszędzie dobrze, ale w domu jest najlepiej- mówi uśmiechając się do mnie. 

Zastanawiałam się chwilę nad tymi słowami. Przecież on nie miał wcześniej własnego domu. Jego domem był budynek w którym musiał mieszkać i zajmować się dziewczynami. Robi mi się zimno, na wspomnienia, które z szybkością błyskawicy wdarły mi się do umysłu. Jednak stanowczo je wyrzuciłam ze swojej głowy. 

Poczułam czyjąś rękę na ramieniu i podskoczyłam przestraszona. Spojrzałam na chłopaka, który w oczach miał wypełniony smutek. Pamiętam ten wzrok. Pamiętam ten dotyk. 

-Nie myśl o tym- wyszeptał.

Dziwię się, skąd może wiedzieć o czym ja myślę. Robię zdziwioną minę i nie czekając długo na odpowiedź słyszę: 

-Zawsze tak robiłaś, jak nad czymś intensywnie myślałaś- kciukiem głaska moją nagą skórę na ramieniu -Pamiętam moment, kiedy przez te myślenie omal byś nie upadła. Dobrze, że byłem obok i na szczęście nic ci się nie stało. 

Pamiętam to. Wtedy rozmyślałam nad naszą relacją. Gdyby nie on, to na pewno wylądowałabym na ziemi. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Pamiętam go wtedy. Taki, który wiedział co robić. Który zawsze miał jakiś pomysł, gdy byliśmy w potrzebie. Teraz już na takiego nie wyglądał. Teraz był...spokojniejszy.

Przełykam ślinę i ostrożnie biorę jego rękę, która samotna leży mi na ramieniu. Mój dotyk jest delikatny, aczkolwiek zimny. Chwyta ją, gdyby to ona była jego podporą i ją ostrożnie ściska. Spoglądam na nasze dłonią i uświadamiam sobie, że pasują do siebie idealnie. Jego mocna ręka, która teraz głaska mój palec wskazujący i moja malutka dłoń. Przez chwilę, chciałabym aby tak jak teraz zostało na zawsze, ale wszystko znika, tak szybko jak się pojawiło, bo winda dotarła na swoje miejsce, a my mieliśmy z niej wysiąść. Po ostatnim spojrzeniu na siebie, wychodzę i spoglądam krótko na małego bobasa, czy spokojnie śpi. Jego maluteńkie wargi, drżały. Spał spokojnie. 

Porwana dla NiegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz