Nigdy wcześniej nie wyszłam z uczelni tak zestresowana. Dochodzi powoli godzina dziewiętnasta, a jutro na ósmą mam się zjawić na egzamin, gdzie będę świetnie przygotowana. Z powodu mojej nieobecności na zajęciach mam duże braki, ale przecież to nie moja wina, że nie mogłam pojawiać się na zajęciach. Nie planowałam się rozchorować tak bardzo, że w końcu wylądowałam w szpitalu, tak? Kiedy wyszłam z budynku, poszłam do swojego auta, a następnie pojechałam do mojej przyjaciółki -Weroniki. Wera mieszka w domu „ekipy" wraz z moim bratem i ich przyjaciółmi. Pomimo, że z Karolem i Werą mam bardzo dobry kontakt nie spędzamy zbytnio dużo czasu w ich domu. W ogóle ze sobą nie spędzamy czasu, ale no cóż, będąc popularnymi osobami często jest tak, że nie ma się czasu dla bliskich. Karol nagrywa odcinki na swój kanał, Weronika na swój, a ja piszę piosenki i czasami mi się zdarzy nagrać jakąś i opublikować. W ten sposób dorobiłam się płyty, a w wakacje odbędzie się moja pierwsza trasa koncertowa w 6 miastach, plus możliwe, że wystąpię na Young Stars On Tour.
Pół godziny później byłam już pod domem niejakiej ekipy. Zadzwoniłam do Karola, by mi otworzył bramę. Chwilę później mogłam na spokojnie wjechać autem na podwórko. Wyszłam z samochodu, zamknęłam go i zaczęłam iść w kierunku wejścia do domu. Kiedy już byłam pod drzwiami, otworzyły się, a za nimi stał uśmiechnięty od ucha do ucha mój brat – Karol Wiśniewski.
- Co się tak szczerzysz? - zatrzymałam się, zachowując bezpieczną odległość w razie kiedy miałabym np., zostać oblana jakąś wodą, bądź sokiem.
- A może byś się tak przywitała jakoś, co? - chłopak odpowiedział z delikatnym sarkazmem.
- Dzień dobry, mój kochany braciszku.- weszłam głębiej do pomieszczenia.
- O matko, co ci się stało, że ty taka miła?
- A może byś się tak jakoś przywitał, co? - szybko zdjęłam buty, poprawiłam torebkę i uśmiechnęłam się do brata, szybko wymijając go i kierując się do salonu. O dziwo nikogo tam nie było. - No okey, Weronika już wróciła? Miała mi dać swoje zeszyty z pierwszego roku prawa.
- Tak, Werka jest w montażowni.
- Ok, dziena brat! - przybiliśmy sobie piątkę, a ja poszłam do montażowni. W pewnym momencie, gdy otworzyłam drzwi ktoś skoczył na mnie, co skończyło się tym, że oboje wylądowaliśmy na ziemi. Popatrzyłam na osobę,która mnie wystraszyła. Był to Krzychu. Spojrzeliśmy sobie w oczy i zaczęliśmy się śmiać.
- Ja nie mogę, ile wy hałasu robicie,jak jesteście we dwójkę w jednym pomieszczeniu. - powiedział Wujek Łukasz odwracając się na krzesełku.
- Ale to nie moja wina, że Krzychu jest taki agresywny! - obroniłam się.
- Ej! Ale jednak to ty zaczęłaś się drzeć, jak jakaś popaprana! - powiedział Kamil.
- Ale to ty na mnie skoczyłeś, jak jakiś niedorobiony! - krzyknęłam.
- Ziom, to zabolało. - zrobił smutną minę.
- Sorki. - zaczęliśmy się śmiać. W końcu się uspokoiliśmy i wstaliśmy z brudnej podłogi. Podeszłam do Weroniki, która siedziała przy jednym z komputerów i cicho się śmiała. - Co jest takiego śmiesznego, moja droga przyjaciółko?
- Nic, po prostu doszłam do wniosku,że ty i Krzysiek byście byli idealną parą. - szepnęła do mnie.
- Weź, nie. Ja go tylko lubię, ale nie przesadzajmy. - czułam, że robię się delikatnie czerwona.
- Haha! Oj Polcia, Polcia! Nie mogę z ciebie! - zaczęła się śmiać. - Jeszcze zobaczysz, że będziecie razem.
- Chciałabyś! - popatrzyłam na zegarek, który widniał nad drzwiami. Była prawe dziewiętnasta trzydzieści. - Dobra, masz te zeszyty?
- Tak, w sypialni. Chodź. - zaczęłyśmy iść do pokoju Karola i Weroniki. Minęłyśmy salon, który już się zapełnił się ludźmi od momentu mojego przyjścia. - Okey...To są chyba wszystkie zeszyty. - podała mi wielki plik brulionów. -Laska, nie chce cię martwić, ale nie wiem czy dasz radę tego nauczyć się na jutro.
- Ja też nie wiem. Dziękuję ci bardzo. Lecę, trzymaj się.
Wyszłam z pokoju dziewczyny i zaczęłam iść do wyjścia. Chciałam jak najszybciej wyjść stamtąd, bo materiału do nauczenia się mam bardzo dużo, a czasu mam mało. Schodząc ze schodów przeglądałam co dostałam od Wery i jak łatwo się domyślić - wywaliłam się i spadłam ze schodów z wielkim hukiem. Natychmiastowo wszyscy się odwrócili, ale na pomoc rzucili mi się Majkel i Mateusz. Pomogli mi wstać i pozbierać rzeczy,które rozrzuciły się dosłownie wszędzie. Podziękowałam im i wręcz biegiem wyszłam z mieszkania. Kiedy już weszłam do auta i zaczęłam jechać w kierunku mojego domu popatrzyłam się w lusterko. Byłam cała czerwona, ale nie dziwię się. Kto by się nie zawstydził wtedy, gdy spadł z schodów i nagle kilka osób zaczęło się patrzeć jak na jakąś bardzo interesującą wystawę w muzeum. W końcu pojawiłam się w swoim małym mieszkanku. Jestem z niego niezmiernie dumna. Przez kilka ostatnich lat w wakacje zbierałam pieniądze, no i kiedy wyjechałam na studia to wynajęłam sobie mieszkanie. Teraz dorabiam sobie pracując jako trenerka tańca i prowadzę zajęcia taneczne w szkole tańca w weekendy. Czasami trudno pogodzić to z studiami, ale da się przeżyć.
Weszłam do mojego mieszkania,trzaskając drzwiami za sobą. Zamknęłam je na klucz, po czym sprawdziłam je z trzy razy czy na pewno je zamknęłam. Następnie poszłam do toalety zmyłam makijaż i wzięłam szybki prysznic.Ubrałam swoją ulubioną piżamę i pokierowałam się do salonu, po drodze biorąc stertę zeszytów, które rzuciłam na podłogę,kiedy wróciłam do domu.
- Czeka mnie długa noc... -pomyślałam.