Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Szybko odebrałam. Usłyszałam głos Oli, która poinformowała mnie, że jest z Adą, Zuzką i Miłoszem pod moim domem i żebym wzięła koc oraz portfel z pieniędzmi. Szybko poszłam do siebie i wrzuciłam to wszystko do plecaka. Zawołałam Kubę i po chwili już staliśmy przed furtką. Patecki poznał moich przyjaciół i jak mam być szczera to było najbardziej krępujący moment w moim życiu. Staliśmy przez dłuższą chwilę przed moim domem w ciszy, której tak bardzo nienawidzę. Jednak ciszę przerwał Miłosz, który zaproponował, żebyśmy poszli do sklepu po jedzenie oraz jakieś chłodne napoje, a następnie poszli na łąkę, która jest kawałek od nas, ale warto na nią pójść. Nikt nie miał żadnego ale.
Początkowo było naprawdę niekomfortowo. Kiedy rozmawiałam z przyjaciółmi z mojego rodzinnego miasta to Kuba się nie odzywał, a kiedy rozmawiałam z Kubą to moi przyjaciele tak jakby nas wykluczali i rozmawiali o czymś między sobą. Kiedy jednak dotarliśmy na łąkę, rozłożyliśmy koc i usiedliśmy w kółku atmosfera zrobiła się łagodniejsza. Wszyscy rozmawiali ze sobą i wygłupiali się. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Wstałam z koca i odeszłam trochę od towarzystwa, żeby nie przeszkadzać im w rozmowie. Odebrałam i usłyszałam głos, którego w sumie nie powinnam słyszeć. Głos osoby, która nie powinna pojawić się z powrotem w moim życiu.
- Cześć Pola. - usłyszałam męski głos.
- Mateusz? Dlaczego dzwonisz do mnie z innego numeru? Czemu ty w ogóle do mnie dzwonisz? - zaczęłam się nie pokoić.
- Przemyślałem sobie tą całą naszą relacje i doszłem do wniosku, że jest naprawdę chora. Chyba należy coś z tym zrobić?
- No raczej nie. Nasza relacja się dawno skończyła. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- Co ty na to, żeby się spotkać? Wytłumaczymy sobie kilka spraw.
- Nie mamy co sobie tłumaczyć.
- Pola, mam nadzieję, że wiesz, że dażę cię miłością?
- A ty wiesz, że dażę cię nienawiścią? Pamiętaj o tym, że mam chłopaka.
- Chłopaka, który cię zdradza i oszukuje?
- Słucham?
- Wyślę ci zaraz zdjęcia na dowód. Pola... Proszę cię, chce cię zobaczyć, przytulić, pocałować...
- Jesteś chory. - rozłączyłam się. Zaczynam bać się o swoją osobę.
- Pola! - usłyszałam wołanie Miłosza. - Wszystko jest ok?
- Tak, jak najbardziej. - odparłam. Nie chciałam jednak ich martwić tą rozmową, ale także chciałam o niej zapomnieć.
- Napewno?
- Tak. - uśmiechnęłam się i z powrotem usiadłam na kocu. Oparłam głowę o ramię Kuby.
- Byłam z Marysią i z Julką na twoim koncercie w Krakowie. - powiedziała Ada. - Mega ci wyszło. Jednak czegoś mi tam brakowało.
- Czego?
- W sumie nie wiem. Po tym występie poczułam jednak delikatny niedosyt. Postaraj się następnym razem. - zaśmialiśmy się.
Siedzieliśmy dłuższą chwilę w ciszy. Robił się powoli wieczór. Sierpniowe zachody słońca są urokliwe, a zarazem coraz chłodniejsze. Delikatny powiew wiatru opatułał nasze ciała.
- Co wy na to, żeby pójść do kogoś i zrobić pizze? - zaproponowała Ada.
- Zrobić? - popatrzałam na nią z zdziwieniem. - Wiesz jak nasze gotowanie się kończy.
- Zrobić mam na myśli pójść do sklepu, kupić mrożoną i odgrzać w piekarniku. - sprostowała.
- No chyba, że tak.
- Ale u kogo? - zapytała Zuzia.
- U Poli! - krzyknął Miłosz.
- O nie, tylko nie u niej. - powiedziała Ola. Patecki popatrzył na nią zmieszany. - Nie lubię jej brata. Wyzywa mnie i przy okazji mnie przeraża.
- Karol? - zaśmiał się Kuba. - On jest milszy od Poli.
- Słucham? - uderzyłam go w ramię. - Ktoś tu chyba nie chce jeść.
- Dzieci nie kłóćcie się. - wtrącił się Miłosz. - Nie wiem jak wy, ale mam ochotę na McDonald'a i z chęcią bym tam pojechał.
- To chyba mamy już ustalone. Jedziemy do Maka. - krzyknęła wesoło Ola.
Zebraliśmy śmieci do reklamówki, a koc schowaliśmy do plecaka. Zarzuciłam go na plecy i zmierzyliśmy w stronę przystanku autobusowego. Dlaczego idziemy autobusem? Bo tak naprawdę to tylko dwie osoby z naszej grupy mają prawo jazdy, a mamy tylko jedno auto, a wszyscy tam się nie zmieścimy.
Uciekł nam autobus, a następny mieliśmy mieć dopiero za trzydzieści minut, więc postanowiliśmy się przejść. Z powodu, że mieliśmy do przejścia jakieś pięć kilometrów, a my jesteśmy leniwi to przeszliśmy tylko połowę drogi i zdecydowaliśmy się na autobus.
Około dwudziestej pierwszej wróciliśmy do domu. Poszliśmy od razu do salonu, gdzie siedzieli moi rodzice i oglądali jakiś kolejny nudny i żenujący program na Polsacie. Zaczęliśmy z nimi rozmawiać. Tęskniłam za nimi i to tak cholernie. Tak bardzo się cieszę, że tu przyjechaliśmy. To była najlepsza decyzja w ostatnim czasie.
—––––
Przepraszam, że rozdział taki lichy. Pochłonęła mnie nauka i nowy sezon ''Domu z papieru''. Za to rozdział macie dzień wcześniej 😅
Następny rozdział będzie już lepszy i mam już pomysł na niego. Będzie się w nim dużo działo.
Wiśniewska ❤️❤️