W końcu zaliczyłam wszystkie egzaminy i mogę powiedzieć, że oficjalnie zaczęłam wakacje. Wyszłam z uczelni, poszłam do auta i pojechałam do domu ekipy. Ostatnio jestem u nich prawie codziennie, co jest dziwne, bo na początku nie chciałam w ogóle ich odwiedzać, ponieważ nie znałam wszystkich dobrze i stresowałam się w ich obecności, oczywiście nie licząc Wery i Karola. Jednak z biegiem czasu zaprzyjaźniłam się z większością i spędzam z nimi cały swój wolny czas. Pewnie padnie teraz pytanie "jak to z większością, a nie ze wszystkimi?", ponieważ pokłóciłam się z Majkelem. Powód naszej kłótni nie jest istotny i jakoś nie przejmuje się tym, że mamy taką napiętą relację. Jednak rozmawiamy normalnie, ale ograniczamy się do dyskusji do minimum, by nie pojawił się kolejny konflikt i aby tym razem na tym ekipa nie ucierpiała.
Po 20 minutach pojawiłam się pod domem mojego brata. Brama była otwarta, ale o tej godzinie to nic nowego. Wjechałam na podwórko i po chwili wparowałam do budynku jak do siebie. Zdjęłam buty i weszłam do salonu. Salon był pusty, a w domu panowała dziwna cisza. Nie ukrywam, zdziwiłam się. Po chwili domownicy i znajomi, którzy nie koniecznie mieszkają w Krakowie i w okolicach wyskoczyli ze swoich kryjówek i zaczęli śpiewać "sto lat". Nie wiedziałam co się dzieje. Kiedy skończyli podszedł do mnie Wujek Łukasz wraz z Kasią, a w rękach nieśli tort z napisem "ŻYJ NAM STO LAT I JESZCZE DUŻEJ, POLA!!!".
- Zdmuchuj! - ktoś krzyknął, a ja wykonałam polecenie. Po chwili zaczęli wiwatować, a ja śmiać. Chwila minęła kiedy towarzystwo się uspokoiło. Podszedł do mnie mój brat.
- Pola! Ty staruchu! Dzisiaj kończysz 20 lat! Koniec bycia nastolatką!
- Ej, ale kto tu jest starszy, Karol? - zaśmiałam się.
- Weź... Wszystkiego najlepszego, siorka! - przytulił mnie, a następnie każdy do mnie podchodził i składał życzenia urodzinowe.
Zaczęliśmy imprezować. Poznałam kilka osób, pogadaliśmy, jedliśmy garściami, śpiewaliśmy na całe gardło, tańczyliśmy jak jacyś popaprani, a alkohol lał się litrami. Nie obyło się także bez skoków do basenu.
Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy. Usiadłam wyprostowana. Spałam na kanapie w salonie. Dom wyglądał jakby przeszło po nim jakieś tornado, następnie huragan i w dodatku pojawiło się trzęsienie ziemi. A najlepsze jest to, że nie pamiętam wszystkiego z imprezy.
- I jak tam się czujesz, jubilatko? - podszedł do mnie Mateusz.
- A daj mi spokój... Łeb mnie tak boli, niedobrze mi... Jeszcze mnie plecy bolą, przez spanie na tej kanapie. Powinniście kupić wygodniejszą. - na moje słowa chłopak się zaśmiał.
- Jakoś Majkowi nie przeszkadza ta kanapa.
- Weź mnie nim nie denerwuj. On w ogóle był na tej imprezie?
- No przyszedł około 2. Nawet ze sobą tańczyliście do piosenki Błońskiego.
- Serio? - uśmiechnęłam się.
- Tak, nie pamiętasz?
- Mało co pamiętam z tej imprezy. - chciałam wstać, by pójść do kuchni po tabletkę przeciwbólową, jednak poczułam okropny ból w nodze. - Cholera, co ja zrobiłam?
- Skakałaś z Pateckim, Krzychem, Karolem, Mikołajem, Martą i Marcysią z balkonu do trampolin. Ty skakałaś ostatnia i skoczyłaś tak mocno, że odbiłaś się wręcz z całej siły i wylądowałaś na trawie. Nic by ci nie było, ale zahaczyłaś nogą o tą metalową część w trampolinie. Łukasz pojechał z tobą do szpitala, bo jako jedyny w sumie był trzeźwy. Okazało się, że jest tylko stłuczona, a za parę dni ból powinien minąć.
- Ciekawie. - zaczęliśmy się śmiać. - Dzięki za info.
Powoli jednak wstałam i poszłam po tabletkę przeciwbólową, bo chyba bym nie dała rady. Zrobiłam sobie herbatki, popiłam lek i przeszłam do pokoju Weroniki. Cicho zapukałam, a po usłyszeniu "proszę" weszłam do sypialni. Wera i Karol nie wyglądali najlepiej, więc dziewczyna dała mi moje ciuchy, które kiedyś tu zostawiłam, kiedy wróciłam z nagrań do mojego teledysku. Nie było to jakoś dawno, a ona zdążyła mi to wyprać i wyprasować. Miło z jej strony.
Wzięłam ubrania i dałam im spokój i poszłam do toalety wziąć prysznic. Spędzam w tym domu tak dużo czasu, że dorobiłam się tutaj nawet własnej szczoteczki do zębów. Po porannej toalecie, szybko założyłam ciuchy i poszłam do pralni, zostawiłam tam ciuchy, a następnie poszłam do pokoju Kasi i Wujka, bo chyba oni byli najbardziej trzeźwy i żywi tego poranka.
- Hejka. - weszłam do pomieszczenia. Łukasz siedział w łóżku i robił coś na laptopie, a Kasia siedziała przy biurku i robiła sobie makijaż. - Dziękuję za imprezę i za to, że pojechałeś ze mną do szpitala dzisiaj w nocy. Nie trzeba było.
- Oj trzeba było. Myśleliśmy, że umrzesz z bólu jak spadłaś z tego dachu. Masz szczęście, że to tylko tak się to skończyło. Tak się kończy zabawa, kiedy jedyna osoba odpowiedzialna pójdzie na dłużej do toalety i zostawi młodzież samą.
- Nie musiałeś dawać nam alkoholu. - uśmiechnęłam.
- Nie pyskuj. - zaczęliśmy się chichrać. - Kasia, weź ją jakoś pomaluj, bo teraz wygląda jakby ją traktor przejechał.
- Przestań być taki nie miły. - odwróciła się do nas Katarzynka. - Ale to fakt, nie wyglądasz najlepiej.
- Umiecie pocieszyć człowieka. No ale Kasiu, zrób mi twarz. - zaczęliśmy się śmiać.
Dzień minął głównie na trzeźwieniu i sprzątaniu. Dopiero wieczorem wszyscy usiedliśmy w pokoju dziennym i rozmawialiśmy na temat imprezy urodzinowej. Odwaliliśmy tyle rzeczy, że można powiedzieć, że nie jesteśmy zdrowi psychicznie i wolę ich nie opowiadać. Wieczorem wróciłam do swojego mieszkania. Jutro zaczynam swoją trasę koncertową. Pierwszą trasę koncertową. Nie mogę się doczekać, ale też bardzo się denerwuję. Nie wiem jak przyjmą się te koncerty, czy moim fanom się spodoba. Jednak bądźmy dobrej myśli.
Kiedy zobaczyłam swoje mieszkanie uświadomiłam sobie, że nie wygląda najlepiej. Zaczęłam sprzątać, ale po chwili uświadomiłam sobie, że jutro rano wyjeżdżam do Wrocławia na mój koncert, a ja się nie spakowałam ani nic. Poszłam do swojej sypialni i wyciągnęłam spod łóżka walizkę. Zaczęłam pakować ubrania na mój występ oraz na następny dzień, bo mam zamiar przenocować w Wrocławiu. Po mniej więcej godzinie skończyłam pakowanie i opadłam z sił. Ledwo co położyłam się w łóżku, od razu zasnęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, ten rozdział nie jest jakiś wow, ale się starałam. Mam nadzieję, że chociaż trochę Wam się podoba :)
Miłego dnia, Wiśniewska