Jechaliśmy w ciszy. Mateusz już był spokojniejszy. Nie płakał, ale widać było, że jest zestresowany.
- O co się pokłóciliście? - zapytałam. Nienawidziłam kiedy pomiędzy ludźmi była cisza. Uważałam ją zawsze za bardzo niekomfortową i nieprzyjemną.
- W sumie to nie wiem. Zaczęło się od tego, że Marcysia powiedziała, że pokłóciła się z Weroniką. Ja odpowiedziałem, że mogłaby chociaż nie kłócić się z moimi przyjaciółmi. Zaczęliśmy się na siebie wrzeszczeć, kazała mi wyjść z mieszkania, a ja to zrobiłem... Naprawdę jestem głupi... - powiedział chłopak i zaczął bawić się palcami.
- Nie jesteś głupi. Po prostu źle się postąpiłeś. Nie powinieneś jej tam zostawiać. Teraz, jak do niej dotrzemy to macie ze sobą się pogodzić, jasne?
- Dobrze, mamo. - chłopak uśmiechnął się. - Marcysia jest osobą taką... Bardzo kłótliwą. Udaje twardą, ale tak naprawdę jest przekochaną, przesympatyczną i bardzo wrażliwą osobą. Nie chcę jej stracić.
- Będzie dobrze.
Podjechaliśmy pod szpital i szybkim krokiem poszliśmy do budynku. Mateusz wykonał telefon do mamy Mariolki, żeby po nas przyszła. Po chwili byliśmy w sali dziewczyny. Tromba usiadł na krzesełku z jednej strony łóżka, a z drugiej strony usiadła matka Marcysi. Ja razem z tatą dziewczyny staliśmy obok drzwi i przyglądaliśmy się całej tej sytuacji z daleka.
Pacjentka była przytomna, czuła się dobrze.- Przepraszam. - powiedział chłopak.
- Nie masz za co przepraszać, to ja jestem tu winna. - powiedziała drżącym głosem Mariola. Mateusz zbliżył się do niej i pocałował ją w usta. - Będę tutaj jeszcze z dwa dni. Muszą mnie poobserwować.
- Rozumiem. - powiedział Mateusz.
Siedzieliśmy w szpitalu do późnego wieczoru. Kiedy wracaliśmy doszłam do wniosku, że za nocuje w domu ekipy. Nie chcę być tego wieczoru sama.
Weszliśmy do budynku, zdjelismy buty. Usiadłam na kanapie w salonie, a Mateusz poszedł do swojego pokoju. Oprócz mnie w salonie był Patecki.
- Wera już wróciła? - zapytałam.
- Nie. Uprzedzając twoje pytania, Karol pojechał do niej. Powiedział, że chcą odpocząć trochę od nas. Wrócą w niedzielę. - odpowiedział Kuba.
- Serio? - zrobiło mi się bardzo smutno. Tracę kontakt ze swoją najlepszą przyjaciółką i ze swoim bratem. To boli jak cholerna. Patecki zauważył, że zrobiło mi się przykro. Usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem z całej siły. Pomimo, że cicho zachichotałam z moich oczu popłynęła łza.
- Ej, będzie dobrze. Wiesz oni są teraz bardzo zabiegani, ale w Londynie napewno spędzicie dużo czasu. - chłopak powiedział bardzo spokojnym głosem.
- Miejmy nadzieję. - wytarłam mokrą twarz rękawem od bluzy.
- Chcesz za nocować u nas?
- Nie, wrócę do domu.
- Jadę z tobą.
- Nie trzeba. Nie musisz się nade mną litować.
- Nie lituje się nad tobą, skarbie. Chcę po prostu spędzić z tobą czas. - nie odezwałam się. Chłopak poszedł po swoje rzeczy i poszliśmy do samochodu, a następnie skierowaliśmy się do mojego mieszkania. - To co, maraton filmowy Gwiezdnych wojen?
- O nie, tylko nie to! Oglądamy "Aż do kości"!
- Em... Nie? Może ja bym dzisiaj wybrał film? Ostatnio ty wybierałaś!
- Ja wybieram! - chłopak zaczął mnie łaskotać.
Po piętnastu minutach naszej wojny zdecydowaliśmy, że obejrzymy film pod tytułem "Listy do M.". Chłopak rozłożył się prawie na całej kanapie. Położyłam głowę na jego ramieniu. Myślę teraz, że Kuba mi się podoba. Jest taki miły, zabawny, kochany. Czasami jest głupi, ale potrafi się zachować w poważnych sytuacjach. Też jest przystojny, a zarazem uroczy. I to bardzo uroczy. Kiedy spędzam się z nim czas, od razu humor mi się poprawia. Ja naprawdę zaczynam coś do niego czuć.
- Pola... Ej... POLA! - chłopak tyrpnął mnie ramieniem, a ja od razu się ocknęłam.
- Em... Yhm... Co? - Kuba zaczął się śmiać, a ja poczułam się bardzo niekomfortowo.
- Pytałem czy coś robimy.
- Ja bym poszła spać. Co ty na to?
- W sumie też bym poszedł spać. Mogę spać na kanapie?
- Tak. Możesz spać gdzie chcesz. - poszłam do mojej "garderoby", w której oprócz ubrań znajdowały się druga pościel na wszelki wypadek, jakieś pudła z mniej ważnymi rzeczami, ale nie są do wyrzucenia, bo mogą się jeszcze przydać, kosmetyki, które dostałam, kiedy miałam współpracę z jakąś drogerią, ale dostałam tego tyle, że chyba do końca życia tego nie zużyje oraz znajdowały się też tam prezenty od fanów, które dostałam podczas meet&green na mojej trasie koncertowej. Wyjęłam pościel i zaniosłam do salonu. Rozłożyłam kanapę, a w tym czasie Kuba poszedł się umyć. Po 20 minutach wymieniliśmy się i to ja poszłam do łazienki by się umyć.
Kiedy weszłam do sypialni zobaczyłam Pateca, który zadowolony leżał na środku mojego łóżka przy okazji przeglądając coś na telefonie.
- Fajna piżamka. - powiedział chłopak, który wstał z łóżka i podszedł do mnie. Miałam na sobie zwyczajne krótkie dresowe spodenki oraz koszulkę na ramiączkach.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- Kocham jak się uśmiechasz. Dobranoc. - Kuba pocałował mnie w policzek i poszedł do salonu. Powiedziałam szybkie "dobranoc". Co miało to znaczyć? To "kocham jak się uśmiechasz"? I ten buziak? Czy ja też mu się podobam? Jakby nie było go w pokoju obok to zaczęłabym piszczeć ze szczęścia. Zrzuciłam się na łóżko, wzięłam do ręki telefon i napisałam do Wery:
Do: Werka ❤❤❤❤
Ja wiem, że jesteś w Warszawce, jednak jak będziesz miała czas jutro - zadzwoń! Muszę ci coś ważnego powiedzieć!
Po chwili dostałam odpowiedź.
Od: Werka ❤❤❤❤
Okey, teraz nie będę mogła zasnąć, miśka! 😂💕
Do: Werka ❤❤❤❤
Dasz radę, jesteś cierpliwa, mycha!
Wyłączyłam telefon, podłączyłam do ładowania i poszłam spać.