Powrót do Krakowa zajął mi dwa tygodnie. W weekendy grałam koncerty, a od poniedziałku do piątku pojawiałam się na próbach. Wczoraj zagrałam ostatni koncert swojej trasy w Krakowie. Po tym wydarzeniu ekipa mojego brata zorganizowała imprezę w swoim domu. Wszyscy hucznie świętowali, tylko ja się ograniczyłam. Nie mogłam się wyluzować, ponieważ ciągle myślałam nad zmianą wytwórni. W końcu postanowiłam, że to będzie dobry pomysł. Nie mam zamiaru dłużej męczyć się z Remem. Niestety zrezygnowanie z MyMusic się przedłużyło, bo Łupicki pojechał z rodziną na wakacje, więc dopiero wszystkie dokumenty będę musiała oddać dopiero za niecałe 3 tygodnie.
Co do mojej trasy koncertowej, tak była bardzo krótka, jednak można powiedzieć, że była to trasa na próbę. Zobaczyć, czy naprawdę ludziom podoba się to co robię. I tak, podoba im się. Następna płyta, która jest aktualnie przeze mnie tworzona (tylko teksty), będzie bardziej dopracowana i trasa też będzie dłuższa.
Siedziałam w salonie w domu mojego brata i przeglądałam instagrama na telefonie. Było miliard zdjęć z imprezy. Co się dziwić. Było dużo osób i każdy chciał ze mną zdjęcie.
- Cześć. - usiadł obok mnie Krzychu. Wyglądał trochę na przybitego.
- Hej. - szybko odpowiedziałam. - Co jest?
- Nic nie jest. - chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się o kanape.
- Kamil, znam cię na tyle długo, że widzę, że coś ci jest. - uśmiechnęłam się.
- No mówię ci, że nic mi nie jest.
- Kamil...
- Przestań traktować mnie jak dziecko! Ogarnij się! - Krzysiek wstał i pobiegał po schodach prawdopodobnie do swojego pokoju. Po chwili pojawił się obok mnie Mateusz z jakąś nie znaną mi dziewczyną, Patecki z Majkiem na barana i Kasia wraz z Martą i Łukaszem.
- A temu to co? - spytałam.
- Pokłócił się z Karolem i teraz twierdzi, że wszyscy są przeciwko niemu. - odpowiedział Łukasz.
- Aha, dziwne. - odparłam. - Wiecie, ja chyba wrócę do domu. Dziękuje za imprezę. - wstałam z kanapy i ruszyłam do wyjścia. Założyłam buty i już miałam nacisnąć klamkę drzwi by je otworzyć i wyjść, ale poczułam szarpnięcie, które mi nie umożliwiło opuszczenia budynku. Odwróciłam się. Zobaczyłam Kubę z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Mogę iść z tobą? - zapytał.
- No nie wiem. Chciałabym odpocząć.
- Weź, pomogę ci odpocząć.
- No chyba nie. - może to brzmi jakbym go nie lubiła, a tak nie jest. Lubię go, tylko czuję się dziwnie w jego obecności.
- Pola... Proszę...
- Czemu ci na tym zależy?
- No bo... No... Yhm... Wiesz..
- Nie, nie wiem, więc proszę jaśniej.
- Chcę po prostu spędzić z tobą więcej czasu, niż tylko na imprezach. Proszę!
- No dobra. Widzę, że ciebie szybko się nie pozbędę. - uśmiechnęłam się. - Zakładaj buty i wsiadaj do auta.
- Którego?
- Mojego, a którego?
- Myślałem, że nie masz auta, ani prawka.
- Ty dużo rzeczy o mnie nie wiesz, mój drogi. - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
Przegadaliśmy z Kubą całą podróż. Jest naprawdę spoko chłopakiem. Jest zabawny, miły, jednak zdarza mu się być chamskim. Podczas drogi ustaliliśmy, że podjedziemy do sklepu. Kupiliśmy głównie produkty spożywcze. Kiedy dotarliśmy do mojego mieszkania odłożyliśmy zakupy w kuchni i przez chwilę panowała między nami niekomfortowa cisza. Chłopak ją szybko przerwał z zapytaniem o toaletę. Skierowałam go do pomieszczenia, a sama poszłam do salonu. Mieliśmy oglądać serial, więc rozłożyłam kanapę. Przyniosłam z sypialni z cztery koce. Skąd mam tyle koców? Trzy przywiozłam z domu, a jeden dostałam na trasie koncertowej. Po chwili poszłam po poduszki. Ich też mam bardzo dużo, ale to nie było zależne ode mnie. Kilkanaście dostałam także od fanów na trasie. Rzuciłam byle jak te ostatnią partię poduszek, a następnie skierowałam się do kuchni. W tym czasie Kuba zdążył wyjść z toalety i pójść do salonu. Nasypałam chipsów do miski. Wzięłam także drugą miskę na ciastka. Zaniosłam je do pokoju dziennego, wróciłam się po szklanki i po sok i z powrotem znalazłam się w salonie. Kuba już leżał na kanapie próbując zgadnąć mojego hasło do laptopa.
- Nie zgadniesz. - powiedziałam.
- Nie prawda! - uśmiechnął się.
- Czyżby? - chłopak popatrzył się na mnie z grymasem i oddał mi laptopa, a ja tylko cicho się zaśmiałam. - To co? Co oglądamy?
- Wybierz. - udawał obrażonego.
- Jakubie Patecki, proszę mi się tutaj ogarnąć!
- Jestem ogarnięty!
- No nie wiem. - popatrzyłam na niego. - To co proponujesz? - Patec nic się nie odezwał. - To w takim razie... Proponuję... "Gwiazd naszych wina"? - nie uzyskałam odpowiedzi, więc potraktowałam to jako zgodę i podpięłam komputer do telewizora. Położyłam się wygodnie, a głowę położyłam na ramieniu Kuby. Obejrzenie filmu nie było nam dane, bo 15 minutach zadzwonił Karol do mnie z prośbą, by wpuścić go do mieszkania.
- Co wy tu robicie? - zapytałam się mojego brata, który wszedł do pomieszczenia wraz z Mateuszem i prawdopodobnie z jego dziewczyną.
- Bo mam coś dla ciebie. - odpowiedział Karol, dając mi pudełko zapakowane w kolorowy papier.
- Otwórz. - pośpieszył mnie Tromba.
- Już, chwila. Jak się nazywasz? - podeszłam do dziewczyny, która stała zza chłopakami.
- Ja? - zapytała nieśmiało. - Marcelina.
- Właśnie! Marcysia jest moją dziewczyną. - krzyknął Mati.
- Miło mi. - powiedziałyśmy w tym samym momencie. Wzięłam się za otworzenie tajemniczego pudełka. Rozerwałam papier i podniosłam wieczko. W środku była koperta. Rzuciłam na ziemię pojemnik i sprawdziłam zawartość koperty. Był tam bilet lotniczy do Londynu.
- Żartujecie? - popatrzałam na chłopaków.
- Nie. - zaczęłam piszczeć. Przytuliłam wszystkich po kolei. Nie wszystkich. Bo Patecki zasnął na kanapie, kiedy ja otwierałam Karolowi, Marcysi i Mateuszowi. On jest niemożliwy. Potrafi zasnąć w każdym miejscu i w każdej chwili.
- Wiesz co? - powiedziała Marcysia. - Nie lecisz sama do tego Londynu! Cała ekipa leci z tobą?
- Serio? A myślałam, że od was odpocznę. - zaczęliśmy się śmiać. Bardzo się cieszę, że lecimy do Anglii. Jest to jedno z wielu moich marzeń, które już za niedługo się spełni.