Porcelanowe powieki zadrgały subtelnie powodując styknięcie się pary orzechowych oczu z chłodną, adekwatną do aktualnej pory roku temperaturą. Gdy podstawowe procesy życiowe poczęły ponownie cucić się z tymczasowego zatracenia, niezmiennie bystry wzrok wykrył brak obecności kogokolwiek. Emma była sama. Ponownie sama na środku wypłowiałego, pokrytego trwożącą ilością mlecznobiałego puchu zakazanego lasu.Desperacko starała się dostrzec choćby nikły cień pary węgielnych ślepi, poczuć ciepły choć jednocześnie sprzecznie mrożący krew w żyłach oddech na karku, czy usłyszeć ten mocno zakorzeniony w jej umyśle letargiczny pomruk. Jednak nie doświadczyła żadnej z powyżej wymienionych rzeczy. Czy obraz z przed chwili mógł być jedynie czystą imaginacją snu?
Ewidentnie nie. Mimo braku tak charakterystycznych bodźców wyczuwalnych w obecności Czarnego Pana, coś jednak zostało- siła. Była to niepojęta dla samej dziewczyny moc która przelała się do jej organizmu wraz z oddanym pocałunkiem na jej lekko zaczerwienionych wargach. Gdyby nie ten dość istotny drobiazg mogłaby oczerniać się o tak absurdalną wizję.
Czy się cieszyła?- nie. Była zła?-nie. Rozczarowana?- pada ponownie ta sama odpowiedź. Więc co czuła?
Czuła jakgdyby przebudziła się z jakiegoś enigmatycznego odrętwienia, śpiączki, zaćmienia. Jakoby niejako wkońcu przejrzała na oczy zauważając rzeczywsite realia. To dziwne, niejasne przeczucie poczęło wypełniać wzdłuż i w szerz każdy zakątek jej filigranowej postury. Burza która rozpętała się we wnętrzu jej zwykle biegłego umysłowego geniuszu porwała wnet ze sobą dotychczasowe przekonania. To nieznane odtąd uczucie zaburzyło misternie dopracowaną każdą sekunde jej życia w najbliższej przyszłości. A przecież dogłębnie dopieszczony plan działania był jednym z głównych priorytetów życiowych Emmy.
Spoglądając na odbijającą dzienne światło platformę niezwykle praktycznego mugolskiego udogodnienia którym był precyzyjnie wykonany zegarek kwarcowy, Emma z trwogą uświadomiła sobie ,że zebranie aurorów trwa już dobre kilka minut.
Beztrosko przeklinając pod nosem starała się pozbyć postawy osoby odbiegającej od norm stabliności psychicznej i wymusić na kończynach wprawienie je w jakikolwiek ruch. Zignorowała delikatne pulsowanie w skroniach będące pamiątką po rzekomym pocałunku, stawiając pierwsze niepewne kroki na śnieżnej pierzynie. Gdy zimne jak samo serce Riddla powietrze ostudziło nieco nader wzburzone wnętrzne dziewczyny, ostrożnie rozglądając się za siebie użyła teleprotacji służącej jej jako transport do centrum operacji przeciwników Toma Riddla.
***
Zza mosiężnych drzwi dało się usłyszeć znajome,gorliwe rozważania ,oraz dyskusje członków zgrupowania. Jest to chyba ostatnie miejsce w którym Emma chciałaby się aktualnie znajdować po z niedawna doświadczonej sytuacji. Będą oczekiwać od niej ujawinienia sposobu pogromnienia najgroźniejszego czarnoksiężnika dzisiejszych czasów, tym samym ona sama nie umiała pozbierać się po tak dotykającym jej godność wydarzeniu. Dopiero teraz dosięgła ją horędalna wściekłość. Wściekłość na samą siebie.
Jak mogła nie zareagować. Powstrzymać go, odepchnąć czy choćby skarcić. Resztki zdrowego rozsądku jakgdby wyruszyły w nieznane zostawiając Emmę z tym parszywie poniżającym uczuciem jakim była bezradność.
Gdy jej mizerna, koścista dłoń spoczęła na złotolitej klamce ,wykreowały się w niej popędy masochistyczne nakłaniające ją do prędkiego spoliczkowania się bądź wyrządzenia sobie innej potępiającej tortury. Coś bezsprzecznie, plugawego nie pozwoliło jej go wtedy powstrzymać. Tylko co?
- Emma! Nasza heroska ostatecznie zaszczyciła nas swoją obecnością.- Donośne okrzyknięcie jej imienia skutecznie wybudziło ją z mararzmu w którym trwała dłuższą chwilę przed wtargnięciem do spowianego półmrokiem pomieszczenia.
- Wystarczy samo imię bez uprzednich dopowiedzeń.- mruknęła w stronę poruszonego Alastora, machinalnie zajmując wyczekujące na nią puste miejsce przy drugiej krawędzi monumentalnego stołu.
- Brakiem talentu jaki i skromnością również nie grzeszy.- Moody puścił oczko w stronę towarzystwa pozostawiając po swojej wypowiedzi jedynie zdławiony szmer wśród zgromadzonych.
- Nie owijając w bawełnę pozwolę sobię ogłosić ,iż wcześniej przywołana Emma Clark ukończyła, wręcz niehumanitarną próbę spod ręki Czarnego Pana umowżliwiając dalszy, owocny przebieg powierzonej jej misji.- Wszystkie oczy doświadczonych, wybitnych z kilkuletnim stażem aurorów jak i tym świeżych, nieopierzonych wlepiło w temat dzisiejszych konsternacji wnikliwą pare oczu. Żadne jednak z przebywających tu jednostek nie ujrzało bólu, oraz żalu zamkniętych pod szczelną skorupą dziewczyny. Była nieuchwytna w momencie,kiedy jej organizm tracił nad sobą kontrolę.
- To duma mieć cię w swych szeregach panno Clark.- Auror w średnim wieku zaoferował komplement ,gdy reszta posłusznie mu przytaknęła.
Po tych słowach Emmę niemal natychmiast wezbrało na mdłości, czemu towarzyszyły cierniste zawroty głowy. Czuła się okropnie ze samą sobą wiedząc ,że nie dane jest jej zasługiwać na te hołdy i pochlebstwa. Zawiodła ich, ich i samą siebię. Jak śmiała się do tego dopuścić, jak śmiała się mu ulec. To przeświadczenie trwożyło jej umysł niedozniesienia.
Niespodziewanie do jej głowy dotarł gromki dźwięk rytmicznie uderzających o siebie nawzajem dłoni. Takowy rodzaj haosu wcale nie poprawił jej stanu, przysważając ją jedynie o intensywniejszy ból w okolicy skroni. Aurorzy podnieśli się z miejsc wykazując zawrotne podobieństwo otaczającego ją lasu dojrzałych, monumentalnych dębów.
Ta wielkość i potęga stała się jej własną alegorią przytłaczającego ją poczucia winy, co przyćmiło ostatki jej poczucia godności, oraz inwencji samozachowawczej. Każde kolejne cykliczne uderzenie, każdy ruch czy choćby nikly cień wdzięcznego uśmiechu spychał ją i przygniatał przy samym dnie absolutnego żalu. To ją przerosło.
Ku głębokiej konsternacji wspólników krzesło na którym wówczas spoczywała dziewczyna z łoskotem upadło na ziemię pod wpływem nagłej zmiany pozycji.
- Wszystko w porządku?- Zajmujący nieopodal niej Syriusz Black przeskanował ją swoim zaiste wnikliwym spojrzeniem szarych, sprawiających wrażenie zachodzących wszem obecną mgłą tęczówek.
Kiedy słowa dosłownie utknęły jej w gardle. Była w stanie posilić się na znikome skinięcie głową po czym hardym, stanowczym krokiem ruszyła ku wyjściu z sali obrad.
Kiedy surowe, typowe dla panującej pory roku powietrze ponownie dostało się do jej dróg oddechowych jej umysł opętała lotna refleksja. To było celowe. Umyślnie doprowadził do towarzyszącego jej aktualnie mętliku. Wiedział niemalże doskonale ,że poskutkuje to niepochamowaną gniewem Emmy na swą własną osobą ,co tym samym wywoła psychiczne wyniszczanie samej siebie- mistrz intrygi i prowokacji.
- Sprytne zagranie Riddle.- Rzekła intensywnie wpatrując się w groteskowy znak trwale zespolony z jej anemiczną skórą.
***
no kochani dzisiaj nieco spokojnieszy rozdział z dużą ilością opisów. mam nadzieje oczywiście, że wam to nie przeszkadza bo musze przyznać ,że nie umiem powstrzymać się od opisywania dosłownie wszystkiego. mam wrażenie ,że nadmiar rozczulania i określania każdego szczegółu może powoli stawać się nudne i mozolne dla czytelnika, ale tak już mam i raczej tego nie zmienie.
w obecnych okolicznościach chce życzyć wam szczerze dużo zdrówka i żebyście się trzymali wszyscy cieplutko!
dozobaczenia Black_cat221
CZYTASZ
Death Eater
FanfictionA co jeśli śmierć będzie musiała się stać główną domeną? Autor: Black_cat221 Autor okładki: Black_cat221 ~RANKINGI 02.01.2019~ #2🏆- #tommarvoloriddle #4- #czarnypan #22- #tomriddle #39- #voldemort #57- #hp #127- #hogwart #669- #fanfiction ~15.05~ #...