~freedom~

1.2K 54 3
                                    







"Jeśli chcesz pozbyć się ciemności, będziesz musiał użyć światła. Jeśli nie chcesz ciemności, wnieś światło. Jeśli chcesz ciemności, wyłącz światło."- Osho

Bezbronnie spoczywająca lazurowa donica będąca w czarnym polu skanu hebanowych ślepi swoją nadnaturalną niewinnością postawiły sobie okrutny testament. Zaledwie jednym, subtelnie nieokiełznanym zamachem poległy żegnając się ze swoją uprzednią formą w kilkunastu rożnorakich skrawkach a raczej kawałkach ostrego szkła. Ewidentnie nie baczący się  poczuciem winy okrutnik, oraz stratami dokonującymi małą zemstę na swoim oprawcy w postaci ugodzenia go na tyle ostrym kantem by sprawić mu ból wewnętrznej części stopy, soczyście zaklnął swe aktualne położenie. Położenie do którego zaprowadziła go niepozorna i istotnie drobna istotka. Przeklęta Emma Clark.

Wspomniana osoba wyzwalała w nim niepojęte do tą emocje. Były w stanie określić ją mianem tak zwanej mieszanki wybuchowej począwszy od nieopamiętanej złości do dziwnego niemal niepojętego dla osoby Toma zaintrygowania. To poczucie zaczęło przeszkadzać wydajnej pracy jego umysłu, rozum poczynał płatać mu figle. Za to w jakiś ponownie niezrozumiały dla niego sposób była kojąca dla duszy. Choć wiele osób może rozlegle spekulować na temat jej istnienia, jeśli chodzi o osobę Toma Riddla.

Przy Emmie Clark nie czuł niepohamowanego pragnienia władzy, ta kwestia automatycznie schodziła na drugi plan. W chwili dzielenia się przestrzenią z tą niewątpliwie niezwykłą przedstawicielką rasy czarodziejów liczyło się jedynie rozszyfrowanie tej niebagatelnie niepospolitej osobowości. I to było sprzeczne z jego priorytetami. a przynajmniej z tymi które usiłował sobie przez zeszły czas wpoić. Zagrażała mu w osiagnięciu szczytu.

- Musze coś zrobić.-Krążył gorączkowo w tę i z powrotem po nieco ograniczonym w jakąkolwiek aktywność ruchową pomieszczeniu.- Cholera musze.- łapczywie ujął swe skronie w finezyjnie blade opuszki palców. Tak potężny czarodziej na jakiego siebie wykreował nie mógł ulec jednej zwyczajnej przedstawicielce płci żeńskiej. Nie mógł dać się stłamsić. Jednak Emma nie była zwyczajna, on o tym wiedział.

Doskonale zdawał sobie sprawę, że jedynym ratunkiem na utrzymanie jego potęgi i chęci parcia ku pozyskaniu władzy absolutnej jest odcięcie się od swoich słabości, których istnienie do niedawna zażarcie by kwestionował. Tymczasem zdał sobię sprawę,iż jego jedyną a zarazem najsilniejszą słabością była panna Clark.

Niespodziewanie jakoby w jego głowie zapaliła się dioda. Nagły przebłysk spontanicznej myśli. Trwożącej myśli.

Po chwili swymi trupiobladymi palcami pochwycił z posadzki na ,której widniała jeszcze zaschnięta plama po atramencie ,odłamek szkła pozostałego jeszcze z zaledwie moment wcześniej godnie prezentującej się donicy.

melancholijnym ruchem smyrnął kantem ostrego przedmiotu powierzchnię pergaminowej skóry swego przedramienia z której pod wpływem ostrza jak i napierającego nacisku szkła poczęła uwalniać się wyraziście czerwona ciecz. Swym językiem pochwycił nieśmiałą strużkę własnej krwi, mimo metalicznej nuty z mocno zaciśniętymi powiekami jakoby delektował się jej posmakiem.

- Muszę się jej pozbyć.-rozwarł powieki mówiąc to z takim zacieńciem, oraz czymś w rodzaju wrodzonego szaleństwa. Słowa się rzekły a Tom na losowym skrawku pergaminu polecił już dorodnej sowie dostarczenie wiadomości do docelowej odbiorczyni.

Przy tym jednak, choć ciężko mu się było do tego przed samym sobą przyznać poczuł tlące się niczym pierwszy poranny promyk, który pragnie być dostrzerzony , ukłucie w sercu.

To był ból.

***

"To emocjonalny ogon macha racjonalnym psem"- Jonatan Haidt

Death EaterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz