Emma wróciła. A bardziej sprecyzowane zdanie brzmi Emma wróciła w szeregi Voldemorta. Po dziś dzień sama niewie co ostatecznie skłoniło ją do podjęcia tej decyzji. Jako wymówke przedstawiła samej sobie fakt dokończenia swojej misji poleconej przez zakon i oficjalnie postanowiła trzymać się takowej wersji. Lecz nieoficjalnie powód był zupełnie inny. Tom Riddle. Ta osoba jak już wcześniej zdążyłam powiedzieć mimo wciąż pielęgnującej się nienawiści wobec niej niezwykle ją ona intrygowała. Tom był inny. Inny, orginalny. Poprostu miał w sobie jakąś namiastkę tajemniczości która przyciągała do niego Emme. Nie mówi tu oczywiście o jakiś głębszych więziach emocjonalnych tylko poprostu zaczęła w jakiś niezrozumiały dla siebie sposób się do niego przekonywać co z czasem zaczęło ją niepokoić.
Wieść o śmierci ojca wyciekła tak szybko jak zaledwie przebłysk mrożącej krew w żyłach błyskawicy przy towarzyszącej ulewnej burzy. Jednak nikt nie wiedział kto tak naprawde jest tego sprawcą. Pytanie jak się czuła z tym Emma? Jak sie czuła z tym że zabiła człowieka? Swojego ojca.
Szczerze jej uczucia wobec tego znaczącego incydentu nie były jednoznaczne. Nie była ani dumna ze swojego czynu, ani nie popadła w żałobe. Po części była na siebie zła ,że pozwoliła porwać sie emocją a tymbardziej posłuchać sie Toma. Lecz z drugiej strony była mu wdzięczna, czuła że jakby tego nie zrobiła nigdy by sie to nieskończyło. Teraz może żyć już bez jakiegokolwiek lęku czy strachu. Ale czy życie bez strachu jest gorsze od życia z ciążącym aż do trumny poczuciu winy?
Gorączkowe przemyślenia toczące się w głowie brązowowłosej zakłuciło głośne poderwanie się z krzesła jej towarzysza którym był dumający nad skrawkiem psrgaminu Alastor Moody.
- Tak tak. Koniecznie. To wprost idealna okazja do pogłębienia zaufania do ciebie.- Mówił podekscytowany treścią podaną w liście który dzisiejszego poranka dostarczyła jej Moon.
Emma jedynie tępo wpatrywała się dębowy blat ogromnego biurka gabinetu Moodyego. Mimo wszystko po ostatnich wydarzeniach była dość roztrzęsiona a każde słowa dochodziły do niej jak przez mgłę.
- A co z jednorożcami? Przecież nie możemy pozwolić żeby Voldemort wypatroszył z nich całą krew.- Powiedziała po chwili namysłu wyobrażając sobie skutki takiej wyprawy.
- Powiem Mikeowi żeby zawiadomił plemię centaurów by schronili na tę jedną noc te istoty.- Mówiąc nakreślił niestaranie kilka wyrazów na nieco podartym pergaminie przekazując go śnieżnej sowie która zaraz potem wzbiła się w powierze znikając z ich zasięgu wzroku.
Clark jedynie kiwnęła głową zabierając z biurka swoją własność w postaci listu oraz zapewniając ,że napewno zjawi się dzisiejszej nocy w zakazanym lesie.
Polowanie na krew jednorożca. Brzmi obiecująco. Emma momentami zastanawiała się czy psucie spokojnych wieczorów sam na sam z ogrzewającym kominkiem to ukryte hobby Toma Riddla który zamierzał zamienić je na noc w zimnym i ciemnym zakazanym lesie.
***
Brunetka zaopatrzyła się w najcieplejsze odzienie jakie tylko znalazła w czeluściach swojej szafy. Nasuwając szczelniej swoją ciemną,puchową kurtkę zmierzała w stronę mrocznego lasu.
Przed jego wejściem ujrzała wysoką sylwetke szczerzącego się blond włosego mężczyzny. Lucjusz.
- Witam piękną.- ujął jej dłoń którą natychmiast zabrała.- Co to panna taka niedostępna?- spytał z przekąsem a ta westchnęła bezsilnie.
- Możemy już iść?- zignorowała jego wcześniej zadane pytanie na co ten jedynie lekko się roześmiał ukazując rząd naprawdę zadbanych śnieżnych zębów.
- Ależ naturalnie.- Odrzekł nie przestając się szczerzyć i spokojnym krokiem ruszyl w głąb lasu. Zaraz za Lucjuszem podreptała Emma nięchętnie zrównując z nim krok.
W całkowitym milczeniu przemierzali leśną drogę. Jednak Clark cały czas czuła na sobie natarczywy wzrok blondyna. Niechcąc się z nim skonfrontować patrzyła na wszystko inne byle nie na Malfoya.
Nagle dotarli do miejsca pozbawionego rozrastających się wookoło drzew co było niemałym zaskoczeniem dla brunetki gdyż kto jak kto ale ona sama bardzo często przebywała w tym miejscu i jeszcze nigdy nie widziała nic podobnego. Była to rozległa, sporej wielkości polana na której czekali już wszyscy zwolennicy Czarnego Pana i on sam jak zwykle wyróżniający się z tłumu.
Kiedy doszli do zbiorowiska Riddle jak zwykle spokojnym i oziębłym tonem oznajmił:
- Plan jest następujący. Rozdzielamy się. Jeżeli ktoś znajdzie jakikolwiek ślad po jednorożcu puszcza dwie czerwone iskry. Jasne?- wszyscy jak w sekcie zgodnie kiwneli głowami prócz Emmy która uważnie skanowała skamieniałą twarz Toma. Dopiero po chwili ocknęła się obierając sobie zupełnie przypadkowy kierunek drogi.
Kroczyła przemierzając kolejną bogatą o różnorodność drzew szate lasu gdy nagle usłyszała dość charakterystyczny szum. To strumyk.
Dotarła do dobrze znanego jej strumyka mocząc delikatnie dłoń w przezroczystej wodzie. Dość zziębnięta przycupnęła na pobliskim głazie gdy nagle jej uszy dobiegło donośne parsknięcie?Kiedy odwróciła się w stronę dzwięku jej oczom ukazał się mały, dopiero co narodzony zaplątany w gąszczach nimfowych łap jednorożec.
- Nie, nie, nie.- Przeczyła kręcąc głową z niedowierzaniem patrząc w niewielkie bezbronne stworzenie.- Jeśli ktoś cie tu znajdzie.- Patrzyła przerażona na gorączkowo szamotające się zwierzę. Zapewne zaplątało się tu przez co żadne z centaurów nie zauważyła tego malucha myśląc ,że zabezpieczyła już wszystkie jednorożce. Przecież nie mogła go tu tak zostawić.
- A teraz uważaj.- ostrzegła odchodząc kilka kroków w tył.- Reducto.- Zaklęcie przerwało nimfowe łapy skutkując uswobodzeniem nic nie winnego stworzenia.
Jeden problem z głowy. Jednak drugi nieco trudniejszy do wykonania miał właśnie zostać wcielony w życie. Bezpiecznie dostarczyć źrebaka do obozu centaurów. Jeśli to sie powiedzie oznacza to ,że łaska Merlina jest nieomylna.
Emma starała się bezszelestnie doprowadzić do punktu docelowego małe zwierze które mimo swojego młodego wieku nie przyswarzało żadnych problemów. Jakby wiedziało ,że hałasem może jedynie pogorszyć swój los.
Ku zdziwieniu piwnookiej udało jej się bezprzeszkód doprowadzić jednorożca do centaurów który na pożegnanie obdarzył ją wdzięcznym wzrokiem co było dla niej wystarczającą nagrodą od małego zwierzęcia.
Kiedy wracała do poprzedniego miejsca ujrzała że i tym razem ponownie nie była tam sama. Przy strumyku stał wpatrujący się w nią zimniejszym niż dzisiejsza pogoda wzrokiem- Tom Riddle.
***
Czy tylko moja szkoła tak bardzo nie chce byśmy poczuli atmosfere świąt za przeproszeniem napierdalając wszystkiego czego jest sie wstanie napierdolić? Tak zdecydowanie kocham tą wyciskaczke wszystkich pozytywnych emocji :)))
Ale co ja sie tam będe. Za cztery dni święta więc bajlando. Mam nadzieje że wy jesteście w dobrych, przedświątecznych nastrojach czego wam też życzę!
Do zobaczenia Black_cat221 💜
CZYTASZ
Death Eater
FanfictionA co jeśli śmierć będzie musiała się stać główną domeną? Autor: Black_cat221 Autor okładki: Black_cat221 ~RANKINGI 02.01.2019~ #2🏆- #tommarvoloriddle #4- #czarnypan #22- #tomriddle #39- #voldemort #57- #hp #127- #hogwart #669- #fanfiction ~15.05~ #...