11. zakon feniksa

2.7K 258 106
                                    

       Nie pierwszy raz miał sekrety przed najlepszymi przyjaciółmi, a jednak uczucie to było tak samo drapiące i nieprzyjemne jak na początku. 

Harry nie musiał opowiadać Hermionie i Ronowi o każdym szczególe swojego życia, a i oni tego nie oczekiwali. Każdego z nich łączyło przekonanie, iż jeżeli coś jest ważne, dowiedzą się o tym prędzej czy później. Owszem, Weasley bywał natrętny, gdy coś wydawało się dręczyć przyjaciela, jednak po pewnym czasie nauczył się odpuszczać. Zresztą - rzadko kiedy faktycznie te tajemnice pielęgnował. Jeżeli coś było wstydliwe lub wymagało jego dyskrecji, potrafił się wstrzymać, ale czuł zdecydowaną ulgę, gdy mógł liczyć na wsparcie przyjaciół. 

Ale ta sprawa wywoływała nawet w nim mieszane uczucia. Oczami wyobraźni słyszał oburzone wrzaski Rona oraz maskowane, lecz widoczne zniesmaczenie w spojrzeniu Hermiony. Po wszystkim czego doświadczyli ze strony Malfoya, zawieranie z nim jakichkolwiek układów będzie wydawać im się kompletną głupotą, a on mógłby oczywiście bronić swojego zdania, gdyby wiedział jak. Mówiąc, że ślizgon się zmienił po kilku rozmowach oraz wierzenie w słowa mistrza intryg mogłoby co najwyżej poskutkować wysłaniem Harry'ego do Świętego Munga.

Postanowił więc wstrzymać się chociaż do czasu, aż blondyn poda mu namiary na Śmierciożerców. Wczorajszego wieczoru osiadło w nim irracjonalne przekonanie o szczerości intencji Malfoya, ale przeszedł zbyt wiele, by pozwolić sobie na nieostrożność. Gdyby wszystko potoczyło się źle, a cały plan był jedynie dobrze maskowaną pułapką jego przyjaciele będą tutaj, w zamku, nieświadomi i bezpieczni. To, że on sam może zginąć zepchnął w odmęty mało ważnych myśli, którymi był już zbyt zmęczony.

Zdołał więc wszystko poukładać w swoim umyśle jeszcze przed śniadaniem, ale zapomniał o własnej zmartwionej minie, pogłębianej przez fioletowe plamy pod oczami. Nawet kiedy wrócił już do zamku nie zaznał szybko snu, co - ku jego niezadowoleniu - nie umknęło uwadze Rona.

— Harry? Jesteś chory, czy coś? Nawet nic nie zjadłeś — to ostatnie zdawało się najbardziej niepokoić rudowłosego, bełkoczącego z ustami pełnymi wszystkiego, co wylądowało na jego talerzu. Te słowa zaniepokoiły również Hermionę, która po raz pierwszy tego poranka uniosła wzrok znad podręcznika do Numerologii, by wlepić go w gryfona z karcącym grymasem. 

— Tak, Harry, niechętnie to mówię, ale Ron ma rację. Nie wyglądasz za dobrze.

Potter jęknął cicho, besztając się w myślach za niedocenienie spostrzegawczości przyjaciół. O ile roztrzepane włosy nie stanowiły żadnej nowości, blada twarz, ziemista cera i mało przytomne spojrzenie dawały się we znaki. Nie miał nawet sił, by poprawnie zawiązać krawat, gdy dwa razy pod rząd mu się to nie udało, a koszula wyglądała na wpół przeżutą przez wilkołaka. Powinien być szczęśliwy przybliżając się tak dużym krokiem do pokonania Śmierciożerców i odciążenia własnych barków raz na zawsze, ale jego myśli nie zamierzały słuchać i pozostawione samym sobie wytwarzały najgorsze z możliwych scenariuszy. Co w ostateczności było lepsze od dręczących go wizji Malfoya z tamtego wieczoru, gdy nieświadomy jego obecności zdawał się całkowicie załamać. Nie rozumiał dlaczego owe obrazy nie chciały dać mu spokoju, ponieważ ślizgon naprawdę go nie obchodził. A jednak gdy pozwalał myślom płynąć w im tylko znanym kierunku, za każdym razem przyłapywał się na myśleniu o nim i wszystkich nowych obliczach, jakie po raz pierwszy odsłaniał.

— Kułem do późna na Eliksiry. Czuję, że Snape szybko mi nie odpuści tego wypadku z wybuchającym kociołkiem — zaśmiał się niezręcznie. Mimo że nie miał apetytu nałożył sobie masę jedzenia na talerz, zadowolony z zapychania sobie ust i tym sposobem unikania kolejnych niewygodnych pytań. 

Ron skinął głową, nie do końca przekonany, ale narzekanie na profesora uznał najwyraźniej za najlepsze wyjście z napiętej atmosfery. Granger pokręciła głową z troską w ciepłym spojrzeniu, ale zaraz utkwiła je ponownie w podręczniku. Najwyraźniej miała jakiś ważny egzamin, ciekawszy od paplaniny rudowłosego chłopaka obok niej. Weasleyowi udało się go nawet rozbawić, czyniąc którąś z rzędu uwagę o świeżości włosów Snape'a - a właściwie jej braku - aż mrowienie na karku, które czuł od kilkunastu minut zrobiło się zbyt natarczywe, by był je w stanie dalej ignorować.

unknown pleasures ; drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz