19. jedyny syn

2.3K 219 77
                                    


     Draco oddałby wszystko, by znać zaklęcie potrafiące zatrzymać obecną chwilę, zamrozić cały świat i pozostawić ich dwojga w bezpiecznej, złudnej bańce, w jakiej tkwili od południa. W miękkim świetle zachodzącego słońca rzeczy wydawały się proste i idylliczne do tego stopnia, że czuł bolesne ukłucie w okolicach klatki piersiowej ilekroć myślał, iż niedługo wszystko miało się skończyć, na powrót przybierając barwy mętnych szarości.

Otworzył powoli oczy, spoglądając z dołu na gryfona. Jego palce leniwie przerzucające kosmyki platynowych włosów i różowe plamy na policzkach sprawiły, że przerwanie ciszy stawało się jeszcze trudniejsze.

— Potter? — szmaragdowe tęczówki przestały wpatrywać się w coś odległego za oknem, przenosząc na twarz blondyna. — To musi się skończyć jutro. Śmierciożercy muszą planować coś paskudnego, skoro ryzykują tak bardzo przyśpieszając termin. Z początku miałem przyjąć Mroczny Znak dopiero na koniec roku szkolnego. Mój ojciec nie podejmuje tak pochopnych decyzji, jeżeli nie jest do nich zmuszony. Jeżeli znowu wyjdą z tego cało...

Przełknął ślinę, nie chcąc wypowiadać na myśl okropnych przeczuć dręczących go od conajmniej kilku nocy wstecz. Wyciągnął rękę ponad siebie, chwytając za szczupły przegub bruneta i zaciskając na nim własną dłoń, by zaraz przycisnąć ją do swojej twarzy. Dotyk chłopaka miał w sobie coś kojącego, ciepłego i w obliczu burzy panującej w jego wnętrzu przybierał postać jedynego światła wśród przytłaczających ciemności. Z każdą spędzoną wspólnie chwilą czuł jakby łącząca ich z początku cienka nić porozumienia umacniała się, pozostawiając złudzenia na temat tego, że Draco w każdej chwili mógł to przerwać daleko w tyle.

— Zrobimy wszystko, co w naszej mocy — Harry westchnął i przez jedną krótką chwilę Malfoyowi wydawało się, że widzi w jego oczach coś mrocznego, nie pasującego do tego, co znał. Niepokój na nowo zagościł w ślizgonie, gdy zrozumiał, że te słowa nie były jedynie słowami pocieszenia. Nawet jeżeli Tiara Przydziału kilka lat temu wahała się nad przydzieleniem go do domu Węża, ostatecznie podjęła dobrą decyzję. Potter był definicją odwagi, której zawsze podświadomie mu zazdrościł, bohaterstwa i poświęcenia, które przyznawał mu z niechętnym szacunkiem dopiero od niedawna. Draco wiedział, jak cenione były owe cechy, jednocześnie drżąc pod ciężarem myśli, iż brunet nie zawaha się, jeżeli będzie trzeba poświęcić życie lub ocalić czyjeś inne kosztem własnego. Gdyby chociaż miał pewność, że Potter będzie w stanie rzucić zaklęcie niewybaczalne, by stanąć w własnej obronie — a utracił ją w chwili, w której dał szansę komuś takiemu jak on. Zepsutemu do szpiku, naznaczonemu rodzinnymi powiązaniami, z trucizną zamiast krwi. Śmierciożercy wyrządzili masę zła i Harry miał pełne prawo do tego, by ich za to nienawidzić, ale to samo prawo nienawiści przysługiwało mu również w stosunku do Draco.

A mimo to siedział tam, trzymając jego głowę na kolanach, bawiąc się jasnymi kosmykami, z ustami wciąż czerwonymi od niedawnych pocałunków. 

Pogrążony w przytłaczających rozmyślaniach nie zauważył jak Potter nachylił się, zostawiając zaledwie parę centymetrów przestrzeni dzielącej ich twarze. Malfoy nie drgnął nawet, wpatrując się uparcie w zielone tęczówki, choć coś w jego wnętrzu krzyczało o zmniejszenie dystansu, owinięcie ramion wokół wątłego ciała i nie wypuszczanie, aż nie stanie się pewnym, iż jest bezpieczny.

— Musisz mi coś obiecać, Draco. — Skinął ostrożnie głową, pozwalając mu kontynuować, choć iskra niepokoju zaczęła zbierać ponure żniwo, trawiąc jego wnętrzności przez pozbawiony ironii głos, nasiąknięty stanowczością. — Wiem, co mówił Zakon. Ale ty musisz wiedzieć, że to nie będzie miało żadnego znaczenia, jeśli nie będziesz czuł się na siłach, by walczyć. Wtedy po prostu stamtąd odejdź. Wróć do zamku, ukryj się. Zrób wszystko, żeby być bezpiecznym.

unknown pleasures ; drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz