15. lubię twoją bliznę

2.7K 282 173
                                    

 Hermiona była tylko odrobinę mniej oczywista w rzucaniu mu zaciekawionego, wyczekującego spojrzenia od Rona.

To nie mogło zwiastować niczego dobrego i Harry doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ale samo rozumienie sytuacji, w jakiej się znalazł nie pomoże mu w wybrnięciu z niej. Westchnął głęboko, opadając na wolne siedzenie między przyjaciółmi. Miał nadzieję, że nie zaatakują, a przynajmniej nie od razu. Był niewyspany i obolały po całej nocy bezcelowego kręcenia się w łóżku, gdy sen nie chciał przyjść i uwolnić go od masy natrętnych, rozrywających czaszkę myśli. Co nawiasem mówiąc stanowiło kolejny niewygodny temat, na który nie miał ochoty rozmawiać — ostatecznie, prędzej potraktowałby samego siebie Cruciatusem, niżeli przyznał się do myślenia o Malfoyu.

Ale jakże miałby o nim nie myśleć, po wszystkim, co zaszło? Z przygnębieniem upomniał się, że właściwie nic nie zaszło, lecz to nie pomogło w wyrzuceniu z głowy wspomnienia stalowych oczu tak blisko jego własnych, przewiercających go na wskroś, na swój sposób hipnotyzujących i mrożących. Pomimo ciepłej szaty i wszechobecnych świec nadal czuł dziwny chłód w miejscach, gdzie ich skóry się zetknęły i choćby nieważne jak mocno próbował, nie potrafił zrozumieć tego, co między nimi wówczas zawisnęło i co do tej pory trzymało go w swoim ciasnym, duszącym uścisku. Napięcie, oczekiwanie na coś, czego nie znali.

— Harry, czy ty nas w ogóle słuchasz? — głos Hermiony był ostrzejszy niż zwykle, unikał więc patrzenia jej w oczy. — Wszyscy członkowie Zakonu nagle zniknęli, w tym ty, i nikt nie raczył nas o tym poinformować, choć, jak pragnę przypomnieć, również jesteśmy jego częścią.

Brunetka założyła ręce na piersi, ze zmarszczonymi brwiami i srogą miną przypominając Harry'emu panią Weasley. Gdyby chodziło tylko o Rona, mógłby łudzić się, że nic nie wyjdzie na jaw, ale spostrzegawczość Granger nigdy nie zawodziła. Prawie pożałował swojej decyzji o poproszenie profesor, by spotkanie odbyło się bez jego przyjaciół, ale stojąc między młotem i kowadłem zrozumiał, że był to jedyny słuszny wybór. McGonagall co prawda ostrzegała go przed negatywnymi skutkami, między innymi tą właśnie sytuacją, jednak podejrzewał, że owa wichura zdawałaby się jedynie delikatnym podmuchem w obliczu huraganu, który czekałby go, gdyby Ron dowiedział się o sojuszu z Malfoyem. 

W dodatku, czuł niesamowitą ulgę na myśl o tym, że nieświadomość gryfonów wiązała się także z ich bezpieczeństwem. Nie było opcji, by pozostali w Zamku, gdy reszta będzie walczyć, gdyby o tym wiedzieli. Dlatego nie mogli wiedzieć. W ten sposób zakończy to raz na zawsze, bez ciążącego nad nim strachu o przyjaciół. 

Owszem, było to trochę egoistyczne wobec ich samych oraz Zakonu, ale Harry długie noce spędził na uporczywym obwinianiu się o wciąganie w to wszystko tak bliskich mu osób. I księżyc mu świadkiem, że nie zamierzał na to więcej pozwolić, na pewno nie Ronowi z wątpliwej jakości różdżką i tą przeklętą lojalnością, ani też silnej, lecz wciąż wrażliwej Hermionie.

— Nie wiem, o czym mówicie. Wczoraj kułem z Malfoyem na Eliksiry — wzruszył ramionami. Nienawidził swojego burkliwego, pogardliwego tonu i wiedział, że ich krzywdzi, ale nie mrugnął nawet, gdy opuścili pomieszczenie z ponurymi twarzami.


 Harry był święcie przekonany, że jeżeli jeszcze jedną chwilę spędzi w zaciszu gryfońskiego dormitorium, zwariuje. Wszyscy byli na zajęciach z Transmutacji — cóż, on również powinien tam być. Nie czuł się jednak wystarczająco na siłach, uprzedzając o tym profesor McGonagall, która w paru surowych słowach udzieliła mu zezwolenia na zostanie w sypialni, zaznaczając, że wszelkie nadrabianie zaległości leży w zakresie jego obowiązków.

Żałował swojej decyzji. Nawet jeżeli nie potrafiłby się skupić, miałby chociaż wokół siebie ludzi, cichy szmer rozmów, podręcznik, gdzie mógłby utkwić wzrok, zamiast błądzić nim po kamiennych ścianach lub mętnym, szarym niebie za oknem. Nie miał pojęcia co mógłby robić, dormitorium było opustoszałe, Remus prowadził własne lekcje, wizyta w Hogsmeade była ryzykowna. Przez chwilę myślał nawet o nauce na Eliksiry, ale zamknął podręcznik przeczytawszy dwa zdania.

unknown pleasures ; drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz